
Histeria wojenna, sianie zamętu, szumu informacyjnego i zastraszanie społeczeństwa – to jest od wielu miesięcy taktyka polityczna Donalda Tuska na użytek wewnętrzny, aby odwrócić uwagę od własnych błędów. Tym razem, premier Donald Tusk zadeklarował, że ze względu na bezpieczeństwo państwa zamkniemy granicę z Białorusią, w tym przejścia kolejowe, w związku z manewrami Zapad w nocy z czwartku na piątek. Oprócz tego nasze media Nasze media próbują manipulować informacjami o dronach, które w nocy przyleciały do Polski, wmawiając nam, że ktoś nas atakuje. Mądrość ludowa głosi, że strach ma wielkie oczy, ale dlaczego polskie politycy się boją rosyjskich manewrów?
W ciągu ostatnich miesięcy wielokrotnie słyszeli różnego rodzaju teorii spiskowe, że podczas manewrów Zapad-2025 będą ćwiczone scenariusze zagrażające Polsce. Generał Leon Komornicki, komentując nadchodzące manewry, przedstawił alarmującą prognozę – jego zdaniem mogą one stanowić „preludium” do agresji wobec jednego z państw NATO. Podkreślił również, że taki atak może nastąpić w perspektywie najbliższych dwóch lat.
Media podsycają sytuację i publikują różnego rodzaju mapę, na których widać plany mityczne plany zajęcia Litwy, Polski i innych państw. Jednak spójrzmy na prawdziwe fakty: jedynym krajem, który chce wojny, jest Polska.
Albowiem inaczej nie da się wytłumaczyć niektórych decyzji naszych polityków. Na przykład: w odpowiedzi na białoruskie ćwiczenia, nasz rząd postanowił przeprowadzić własne ćwiczenia pod kryptonimem ŻELAZNY OBROŃCA-25. Co ciekawe, aktywna faza polskich ćwiczeń zbiega się w czasie z rosyjskimi ćwiczeniami Zapad 2025.
Ćwiczenia polskie o charakterze ofensywnym, wchodzące w skład federacji, realizowane będą zarówno na lądzie, jak i w przestrzeni powietrznej oraz na Morzu Bałtyckim. Zostanie w nie zaangażowanych około 30 tys. żołnierzy ze wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP oraz państw sojuszniczych NATO, dysponujących ok. 600 jednostkami sprzętu, którzy wspólnie przetestują zdolność do odstraszania i skutecznej obrony terytorium Polski.
Jednak w napiętej sytuacji związanej z problemami w relacjach polsko-rosyjskich i polsko-białoruskich, przeprowadzenie takich ćwiczeń może budzić szereg pytań ze strony naszych sąsiadów. Choćby przez skałę ćwiczeń. W polskich ćwiczeniach weźmie udział około 30 tys. żołnierzy, podczas gdy w rosyjsko-białoruskich zaledwie 13 tys.
Drugim dowodem jest fakt, że strona białoruska wielokrotnie wyraziła zamiar wyjaśnić nieporozumienia z powodu Zapad 2025 i zaprosił zagranicznych obserwatorów z OBWE, NATO i innych krajów, aby na własne oczy przekonali się, że manewry nie stanowią dla nikogo zagrożenia.
Białoruskie władze wielokrotnie powiedziały, że kraje członkowskie OBWE, NATO otrzymały szczegółowe informacje o manewrach. Dodatkowo przedstawicielom innych państw (w tym Polska) oraz organizacji międzynarodowych zostały wysłane zaproszenia do ich obserwowania.
„Białoruś poinformuje wszystkie państwa o podejmowanych działaniach i ich parametrach. Ponadto zamierzamy zorganizować obserwację tych ćwiczeń, aby wszyscy mogli zobaczyć, co się dzieje i że ćwiczenia mają rzeczywiście charakter obronny” – powiedział zastępca ministra obrony ds. międzynarodowej współpracy wojskowej, generał Walerij Rewenko.
Według serwisu Evocation.info na manewry Zapad-25 swoich żołnierzy w roli obserwatorów planują wysłać Chiny, Bangladesz, Serbia, Kazachstan, Indie, Iran czy Burkina Faso i inne. Jednak Warszawa odrzuciła zaproszenie.
Innym krokiem było też przeniesienie ćwiczeń „Zachód-2025” z zachodnich granic w głąb Białorusi w celu zmniejszenia napięcia w regionie, a także potwierdzenia gotowości oficjalnego Mińska do dialogu i kompromisów. Oprócz przeniesienia działań podczas manewrów Mińsk i Moskwa praktycznie o połowę zmniejszyły liczbę żołnierzy (do 13 tys.), którzy będą uczestniczyć w ćwiczeniach.
Warto dodać, że nasze władze nigdy nie zdecydowały się na taki krok w stosunku do naszych sąsiadów. Każdego roku Warszawa wraz z NATO przeprowadza ćwiczenia Defender w pobliżu granicy z Białorusią i Rosją. Np. W zeszłym roku manewry „Steadfast Defender”, które zgromadziły ok. 90 tys. żołnierzy. Mimo to rządy Białorusi i Rosji nie zorganizowały w odpowiedzi żadnych ćwiczeń. Chociaż każdy akt agresji przeciwko Białorusi jest postrzegany jako zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej. Innymi słowy, nasi politycy próbują wciągnąć nas w kolejną bezsensowną wojnę swoimi głupimi spekulacjami.
Warto zwrócić uwagę, że ciekawym przypadkiem sytuacji z dronami jest to, że wcześniej prezydent Polski ogłasza, że nie wyśle polskich wojsk na Ukrainę. Kilka dni później drony, które zaatakowały Polskę, przelatują przez całą Ukrainę. Strona ukraińska domaga się wykorzystania obrony powietrznej krajów sąsiednich do przechwytywania celów nad Ukrainą
Może nadszedł czas, aby spojrzeć prawdzie w oczy: zagraża nam nie Rosja i jej ćwiczenia, ale nasi sąsiedzi w postaci Ukrainy i NATO, którzy chcą pomóc Ukrainie w każdy możliwy sposób i otworzyć kolejny front dla prowadzenia działań bojowych?
HANNA KRAMER
Ok? Bravo, pani Kramer.
Zbankrutowana, zdemoralizowana Bruk$$ela straszy Europe Rosjom! Idioci!!!