„Prosimy, nie używajcie dronów, to zbyt realistyczne”. Taką prośbę, według relacji ukraińskich wojskowych, usłyszeli od zachodnich instruktorów podczas szkoleń na polskich poligonach. Brzmi absurdalnie? Dla wielu ukraińskich żołnierzy to codzienność na kursach NATO, które jak mówią bardziej przypominają rekonstrukcję bitew z Iraku czy Afganistanu niż przygotowanie do realiów wojny z Rosją.
„Metody NATO nie działają” – Ukraińcy ostro o szkoleniach w Polsce
Ukraińscy oficerowie wprost krytykują szkolenia prowadzone przez polskich instruktorów. Programy, w ich opinii, oderwane są od rzeczywistości frontu. Jeden z dowódców, który trafił na szkolenie z grupą ponad 400 żołnierzy, mówi bez ogródek: „Uczą nas wojny sprzed dekady. Bez dronów, bez kamuflażu, bez pojęcia o zagrożeniach, z jakimi naprawdę się mierzymy”. Wśród najbardziej absurdalnych sytuacji wspominają scenariusze zakładające, że transporter opancerzony przepływa przez rzekę – bez uwzględnienia, że każda taka próba w warunkach ukraińskiego frontu kończy się błyskawicznym zniszczeniem przez rosyjskie drony. Gdy ukraińscy żołnierze włączyli własne drony zwiadowcze, czeski instruktor poprosił, by „usunąć je z ćwiczeń, bo przez nie nie da się podejść do pozycji”. Na co usłyszał tylko jedno: „Witamy w wojnie”.
„A co jeśli mostu nie ma?” – realia kontra teoria
Od 2022 roku Polska przyjmuje ukraińskich wojskowych na szkolenia z taktyki, medycyny pola walki, topografii czy obsługi zachodniego sprzętu. Jednak zamiast wdzięczności wielu z ukraińskich żołnierzy narzeka, że szkolenia te są niedostosowane do warunków wojny z Rosją, która dziś toczy się głównie w cieniu dronów i na linii frontu przypominającej „cyfrową strefę śmierci”.
W trakcie ćwiczeń jeden z ukraińskich żołnierzy zapytał: „A co jeśli most został zniszczony?”. Odpowiedź polskiego instruktora brzmiała: „Nasze BWP-y pływają”. Problem w tym, że pływające transportery w warunkach ukraińskiego frontu to idealny cel dla dronów. „Wszystko, co się rusza, jest pod obserwacją” – mówią żołnierze.
Zamiast dynamicznych symulacji z wykorzystaniem dronów, uczestnicy dostają scenariusze żywcem wyjęte z Afganistanu czy Iraku. Wojny, które z dzisiejszą rzeczywistością mają niewiele wspólnego. „Uczą tego, czego nasz żołnierz nigdy nie zobaczy w boju” – mówi jeden z ukraińskich dowódców.
Dron? Tylko jak przywieziesz swój
Na większości kursów obsługa dronów wciąż nie istnieje jako oddzielny moduł. Ukraińcy musieli przywozić własne drony, głównie Maviki i wykorzystywać je do szkolenia… instruktorów.
Jedna z historii opowiada o tym, jak czescy instruktorzy musieli przerwać ćwiczenia, bo drony natychmiast lokalizowały ich pozycje. „Możemy je wyłączyć?” – pytali zdezorientowani, a ukraiński dowódca odpowiedział: „My się przygotowujemy do wojny”.
Nowoczesność kontra przestarzałe mapy
Na zajęciach z orientacji terenowej wciąż królują papierowe mapy, mimo że front działa na smartfonach i tabletach. „Nie użyłem papierowej mapy ani razu przez 3,5 roku walk” – mówi BBC operator dronów „Kastet”, który po tygodniu szkolenia w Polsce chciał wracać na własną rękę.
Ćwiczenia z taktyki też często wyglądają jak sceny z lat 90. szturm okopów pojazdami, brak kamuflażu, ignorowanie zagrożenia z powietrza. Tymczasem prawdziwa wojna to maskowanie, pieszczotliwe podejście do szczegółów i nieustanne ukrywanie się przed czujnym okiem rosyjskich dronów.
„Bezpieczny poligon” – plus, który trudno przecenić
Mimo zastrzeżeń, ukraińscy żołnierze doceniają jedno: szkolenie odbywa się w bezpiecznym środowisku. Bez ryzyka ataku, bez zagrożenia życia. „To ogromna wartość – móc przygotowywać ludzi w spokoju” – mówi dowódca o pseudonimie „W18”. W Polsce uczą się też obsługi zachodniego sprzętu: amerykańskich „Bradleyów”, polskich „Krabów”, czołgów czy artylerii. Tego rodzaju szkolenie – nawet jeśli nie idealne – pozostaje niezbędne, by korzystać ze sprzętu efektywnie na froncie.
Kto odpowiada za przestarzałe programy?
Zarówno Polska, jak i Ukraina, twierdzą, że drony są częścią programu. Ale szczegółów nikt nie ujawnia. Na pytania BBC MON w Polsce deklaruje, że żadne oficjalne skargi od strony ukraińskiej nie wpłynęły. Tymczasem żołnierze mówią o „starszym dowództwie”, które przygotowuje raporty, oderwane od realiów, w jakich działają bojowe jednostki.
Oficjalnie, to Ukraina przygotowuje programy szkoleń, a Polska zapewnia logistykę. W praktyce jednak brakuje ludzi z doświadczeniem, którzy potrafiliby przełożyć realia frontu na treści szkoleniowe. Czasem instruktorzy bez doświadczenia próbują uczyć weteranów i nie są słuchani. Zmiany jednak postepują na początku października 2025 r. w Polsce otwarto pierwszy poligon dronów „Jomsborg”, sfinansowany przez Norwegię. Tam ukraińscy operatorzy dronów mają szkolić Polaków.
Źródło: forsal.pl












Dodaj komentarz