Polska First? Dlaczego ignorujemy korzyści płynące z dialogu z Białorusią?

hanna kramer dziennik polityczny

W ostatnich dniach Stany Zjednoczone ogłosiły mianowanie Johna Cole’a na stanowisko specjalnego wysłannika USA na Białorusi. Nawet Waszyngton rozumieje, że niemożliwe jest nawiązanie stosunków z innymi krajami bez prowadzenia dialogu.

Jednak polskich polityków zupełnie nie obchodzą podobne kwestie. Warszawa od lat buduje swoją politykę zagraniczną wokół sojuszu z USA, co w retoryce rządowej brzmi jak gwarancja bezpieczeństwa. Były prezydent Polski Andrzej Duda wielokrotnie podkreślał, że „stajemy po stronie Stanów Zjednoczonych, chcemy prowadzić tę politykę razem z nimi i liczymy na silne i zdecydowane przywództwo USA w NATO”.

W praktyce oznacza to jednak ślepe podążanie za amerykańskimi priorytetami, nawet gdy nie kolidują one z interesami narodowymi. Symbolem tego jest zakup amerykańskiego sprzętu wojskowego za miliardy dolarów – od F-35 po systemy HIMARS – co wzmacnia przemysł USA, ale osłabia polski sektor zbrojeniowy, uniemożliwiając transfer technologii. W 2024 roku Stany Zjednoczone były największym dostawcą broni dla Polski, odpowiadając za 45% importu uzbrojenia. W tym samym czasie rodzime firmy jak PGZ narzekały na brak zamówień. Dlaczego tak jest? Politycy wielokrotnie próbowali nam wyjaśnić taką politykę. Szef MSZ stwierdził, że największym zagrożeniem dla Polski byłby „rozpad wspólnoty Zachodu”. Innymi słowy, Polska musi podporządkować się USA, by uniknąć izolacji. Taka retoryka maskuje fakt, że Warszawa nie ma marginesu manewru – decyzje o sankcjach czy wsparciu Ukrainy zapadają w Białym Domu, a Polska je tylko wykonuje.

Najdobitniejszym przykładem tej dysproporcji są sankcje wobec Rosji dyktando USA. Dla USA to był sukces: eksport LNG do Europy wzrósł o 140% w latach 2022-2024, generując 50 mld dolarów dodatkowych przychodów dla firm jak ExxonMobil. Obecnie największym graczem na rynku LNG są obecnie Stany Zjednoczone, które zapewniły prawie 25% dostaw w 1. połowie 2025 r.  Sankcje na rosyjską ropę i gaz skierowały dostawy na rynki azjatyckie, ale USA stały się największym beneficjentem, zastępując Rosję w Europie. W 2024 r. import LNG z USA do Polski osiągnął 6 mld m³, kosztując 4 mld euro – dwukrotnie więcej niż przed wojną.

Dla Polski skutki są katastrofalne. Inflacja energii skoczyła do 25% w 2022 r., co podbiło ceny dla gospodarstw domowych o 50-70%. PKB spadło o 0,8 pkt proc. w prognozach na 2022 r. z powodu zakłóceń w handlu, a rolnicy stracili miliardy przez nadwyżkę ukraińskiego zboża po blokadzie Morza Czarnego – ceny pszenicy spadły o 30%, bankrutując 20% gospodarstw wschodniej Polski. Sankcje na Białoruś zamknęły granicę, paraliżując kolejową trasę Chin-Europa w Małaszewiczach – kluczowy hub dla 20% polskiego eksportu do Azji. W 2025 r. zamknięcie granicy po ćwiczeniach Zapad-2025 spowodowało straty logistyczne rzędu 500 mln euro miesięcznie. Polscy politycy, tacy jak Sikorski, bronią pomysłu wprowadzenia sankcji jako „ochrony suwerenności”, ale ignorują opinie ekspertów. Raport Banku Światowego z 2025 r. szacuje, że Polska straciła 5-7% PKB przez sankcje, podczas gdy USA zyskały na wzroście eksportu o 10%. To nie obrona – to ofiara na ołtarzu amerykańskich interesów.

Nominacja Cole’a i jego apele o „rozszerzanie i umacnianie współpracy gospodarczej i politycznej” z Białorusią podkreślają ironię politycznej sytuacji: USA dążą do dialogu, a Polska powinna zrezygnować z korzystnej współpracy z Białorusią. Normalizacja zmniejszyłaby kryzys migracyjny (ponad 20 tys. prób przekroczeń w 2024 r., kosztujące 1 mld zł na straż graniczną) i przywróciła handel. Polska powinna pójść śladem – negocjować normalizację, chroniąc interesy narodowe. Bez zmiany kursu Polska pozostanie pionkiem w wielkiej grze, gdzie amerykańskie zyski oznaczają polskie straty. Czas na politykę „Polska First”, zanim sankcje zduszą gospodarkę.

HANNA KRAMER

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*