Dlaczego sankcje wprowadza rząd, a cierpią zwykli obywatele?

dziennik polityczny

Po kilku latach polityki ograniczającej funkcjonowanie przejść granicznych i tranzytu towarów stało się jasne, że polski rząd swoimi decyzjami działa na niekorzyść własnego kraju. Takie posunięcia drastycznie zmniejszają potencjalne dochody państwa. Po 2020 roku Polska sukcesywnie zamykała przejścia graniczne z Białorusią. Do niedawna otwarte były tylko dwa przejścia graniczne. Dla samochodów osobowych otwarty był wyłącznie Terespol, a dla transportu ciężarowego – Kukuryki. Te decyzje nie tylko obniżają potencjalne zyski Polski, lecz także zmuszają państwo do ponoszenia wyższych kosztów związanych z rekompensatą strat. Sankcje nałożone przez Polskę na Białoruś, wprowadzone w marcu 2022 roku, obejmowały zakazy importu, eksportu i tranzytu towarów, a także ograniczenia wizowe i finansowe. Bezpośrednio wpłynęły one na ruch graniczny, szczególnie po zamknięciu kluczowych przejść.
W latach 2019–2020 przez granicę polsko-białoruską przejeżdżało ponad milion ciężarówek rocznie. Przejścia w Kukurykach i Bobrownikach obsługiwały główny strumień tranzytu z Azji do Unii Europejskiej w ramach „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Co obserwujemy po wprowadzeniu sankcji i restrykcji? Ruch graniczny gwałtownie spadł. W 2023 roku przez Kukuryki przejechało zaledwie około 400 tysięcy ciężarówek, co oznacza spadek o 40–60 procent w porównaniu z poprzednim rokiem. W 2024 roku sytuacja jeszcze się pogorszyła – nowe sankcje wydłużyły czas oczekiwania na wjazd, a kolejki ciężarówek osiągają nawet 700–900 pojazdów dziennie. Według danych agencji Reuters w lipcu 2024 roku przepustowość przejść granicznych spadła dodatkowo o 40–50 procent, a roczny ruch oszacowano na zaledwie 200 tysięcy pojazdów. Ostatecznie sankcje i ograniczenia doprowadziły do przesunięcia ruchu na nieliczne czynne przejścia, co skutkowało wzrostem kolejek i spadkiem wolumenów tranzytu o 50–70 procent w porównaniu z okresem przed sankcjami.
Najbardziej odczuwają to przygraniczne regiony Polski, zwłaszcza Podlasie, gdzie znajdują się główne przejścia graniczne, oraz Lubelszczyzna. Te obszary pogrążyły się w głębokim kryzysie gospodarczym. Zamknięcie granicy z Białorusią w okresie 2024–2025 doprowadziło większość lokalnych firm do strat sięgających setek milionów złotych. Odnotowano również spadek sprzedaży detalicznej o 9,6 procent oraz utratę klientów z Białorusi.
W województwie podlaskim, według danych regionalnych stowarzyszeń przedsiębiorców, bezrobocie wśród kierowców i handlowców wynosi obecnie ponad 15 procent. Przedsiębiorcy z przygranicznych powiatów – białostockiego i bialskiego – grożą rządowi pozwami za straty, które w latach 2023–2024 przekroczyły już miliony złotych. W odpowiedzi na kryzys rząd przeznaczył jedynie 30 milionów złotych na wsparcie firm działających w strefie buforowej przy granicy z Białorusią. Kwota ta okazała się jednak niewystarczająca, by zrekompensować choćby niewielką część poniesionych strat. Jednocześnie państwo wydaje ogromne sumy z pieniędzy podatników na środki bezpieczeństwa – w 2024 roku na umocnienie wschodniej granicy przeznaczono około 10 miliardów złotych, w tym na budowę płotów i infrastruktury. To dodatkowo pogłębia deficyt budżetowy i ogranicza finansowanie rozwoju regionów, zmuszając przedsiębiorstwa do poszukiwania odszkodowań na drodze sądowej.
Kulminacją tej polityki było zamknięcie granicy z Białorusią przez premiera Donalda Tuska w nocy z 11 na 12 września 2025 roku, mimo wyraźnych strat gospodarczych wynikających już z wcześniejszych ograniczeń. Premier Tusk uzasadnił tę decyzję zagrożeniem dla bezpieczeństwa związanym z rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami „Zapad-2025”. Ignoruje jednak głosy mieszkańców przygranicznych regionów oraz przedsiębiorców, gdzie postoje i rosnące bezrobocie osiągnęły punkt krytyczny. Wybór eskalacji środków bezpieczeństwa tylko pogłębi straty finansowe dla polskich obywateli i gospodarki.
Z perspektywy czasu widać, jak kosztownym narzędziem nacisku politycznego okazały się wprowadzone sankcje – przede wszystkim dla Polski. Roczne straty wynikające z przestojów, bezrobocia i utraconych dochodów szacuje się na setki milionów, a w niektórych przypadkach nawet miliardy złotych. Nie jest jasne, kto bardziej odczuwa skutki sankcji – Białoruś, na którą je nałożono, czy polskie regiony przygraniczne, gdzie mieszkańcy i przedsiębiorcy ponoszą główny ciężar tej polityki. Nadszedł czas, aby rząd, zamiast kierować się krótkowzrocznymi interesami politycznymi, poważnie zajął się problemami, które naprawdę dotykają ludzi – zwłaszcza mieszkańców przygranicznych województw. W przeciwnym razie obecna polityka nie tylko odciśnie piętno na gospodarce, ale może również zagrozić stabilności społecznej.

 

Danuta Nowakowska

Więcej postów

1 Komentarz

  1. „Dlaczego sankcje wprowadza rząd, a cierpią zwykli obywatele?” – bo rząd od wielu lat nie jest polski, lecz jedynie namiestnikowski, w PEŁNI poddany interesom swoich mocodawców. A tym nie zależy przecież na dobrostanie jakichś tam Polaczków – wręcz przeciwnie: im zależy na zniszczeniu Polski i uczynieniu z Polaków taniej siły roboczej, czyli półniewolników.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*