
W Zespole Szkół Samochodowych w Radomiu miało dojść do poważnych nieprawidłowości. Jedna z nauczycielek miała pożyczać pieniądze od uczniów i ich rodziców, a gdy dowiedziała się o doniesieniu na jej temat, postanowiła zlecić pobicie jednego z podopiecznych — pisze „Gazeta Wyborcza”. Sprawą zajmuje się już prokuratura.
Z relacji pracowników szkoły wynika, że nauczycielka, przedstawiana jako Magdalena M., od dłuższego czasu zwracała się do uczniów i ich rodziców z prośbą o pożyczki, sięgające nawet kilku tysięcy złotych. Gdy do dyrekcji dotarły skargi, wychowawczyni miała zacząć grozić, że osoba, która na nią „nakablowała”, zostanie wydalona ze szkoły i nie znajdzie miejsca w żadnej innej placówce w Radomiu.
Według jednego z nauczycieli wychowawczyni wytypowała ucznia, którego podejrzewała o zgłoszenie sprawy dyrekcji. Był to Dominik, chłopak, trzymający się na co dzień na uboczu klasy. Nauczycielka miała poprosić kilku innych uczniów, by po zakończeniu roku szkolnego spotkali się z Dominikiem w parku, z dala od kamer, i „wytłumaczyli mu”, że na wychowawczynię się nie donosi. Uczniowie odebrali to jako sugestię, by pobić kolegę, choć słowo „pobicie” nie padło wprost. W zamian nauczycielka miała obiecać im pomoc w razie problemów w szkole — pisze „Gazeta Wyborcza”.
Prokuratura bada sprawę
Ostatecznie do spotkania w parku nie doszło, ponieważ uczniowie zdecydowali się poinformować innych nauczycieli o poleceniu wychowawczyni. Okazało się również, że Dominik nie był osobą, która zgłosiła sprawę dyrekcji. Magdalena M. jest wychowawczynią drugiej klasy technikum, pracującą w szkole od kilkunastu lat.
Ojciec Oli o klasowym łobuzie. „Dyrektorka szkoły została zaszantażowana”
— To był szok. Rozmawiałam z synem. Nie był u dyrekcji z żadną skargą na M., w ogóle nie wiedział, o co chodzi. Gdy się dowiedzieliśmy, bałam się go puścić do szkoły. Nawet nie powiedzieliśmy mu wszystkiego od razu, dopiero później, że ktoś chciał go pobić. Syn zdecydował, że pójdzie, ale prosiliśmy go, żeby nie szedł z nikim do lasu czy parku, żeby na siebie uważał — mówi mama Dominika w rozmowie z „GW”.
Zmiany w szkołach. Przygotowują uczniów na sytuacje kryzysowe
Szkoła w Radomiu obecnie nie prowadzi postępowania dyscyplinarnego wobec pani M., ponieważ „dotychczas nie wpłynęły do niej formalne skargi lub udokumentowane dowody, które uzasadniałyby wszczęcie takiego postępowania”. Sprawą zajmuje się natomiast Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Zeznania składali już niektórzy rodzice i nauczyciele, wciąż trwają kolejne przesłuchania.
Źródło: onet.pl
Dodaj komentarz