
To miała być ostatnia szansa na poprawę warunków w domu opieki w Nurcu. W placówce dochodziło do bulwersujących procederów: braku dostępu do lekarza czy podawaniu leków w jedzeniu bez wiedzy mieszkańców. Podopieczni byli brudni i zaniedbani. Kontrolerzy znów zapukali do bram ośrodka. Co ustalili tym razem?
Po szokujących doniesieniach o domu opieki Jesień Podlasia w Nurcu przyszedł czas na kolejną kontrolę. Urzędnicy sprawdzili, jak obecnie wygląda życie mieszkańców.
Porażające warunki w domu opieki
Przypomnijmy, że chodzi o placówkę na Podlasiu w gminie Boćki. Większość jej mieszkańców to osoby starsze, przewlekle chore i mające zaburzenia psychiczne.
Interia kilkukrotnie opisywała patologie, do których tam dochodziło. Informacje znalazły potwierdzenie w marcowym raporcie z kontroli Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wizytacja odbyła się po tym, jak jeden z naszych informatorów zdecydował się na zgłoszenie sprawy do urzędu.
Ujawniono m.in. przepełnienie ośrodka, wydawanie leków przez dyrektorkę wszystkim pacjentom z pamięci czy porażające warunki bytowe.
Na łamach Interii opisywaliśmy też wstrząsające historie rodzin, których bliscy mieszkali w domu opieki w Nurcu. O swoich doświadczeniach opowiedział nam też jeden z byłych pensjonariuszu, Bazyli Korolko. Mężczyzna mówił o sobie: „szkielet”. Opowiadał, że w domu opieki wielokrotnie czuł głód. – Tam każdy był głodny – mówił. Wspominał, jak mieszkańcy wyrywali sobie chleb, chwytali kanapkę sprzed tych, którzy byli leżący, i szybko wkładali ją do ust. Wodę pili prosto z kranu.
Rodziny podopiecznych zwracały uwagę na niewłaściwe traktowanie mieszkańców. – Słyszałam, jak opiekunki poniżają podopiecznych. Raz byłam świadkiem, jak mężczyzna na wózku wjechał w mokrą podłogę. Opiekunka zaczęła krzyczeć: „Nie dość, że nóg nie masz, to jeszcze ślepy jesteś? Wyp… do pokoju” – mówiła Interii kobieta, która odwiedzała w placówce babcię.
Kolejne instytucje reagują
Sprawę zgłosiliśmy do Rzecznika Praw Obywatelskich. Działający przy Biurze RPO Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur (KMPT) przeprowadził tam w czerwcu wizytację, w czasie której ujawniono m.in. że niektórym mieszkańcom leki wydawane są bez ich wiedzy. Kruszone i dodawane do posiłków.
W czasie wizytacji w domu opieki pracowały ciągle te same osoby, nie było grafiku, na podstawie którego można zweryfikować, jak wyglądają zmiany. Nie wszyscy mieli wymagane do pracy w takiej placówce kwalifikacje czy wystarczająco długie doświadczenie zawodowe. Do niektórych umów dołączone były aneksy ze zmianą stanowiska. „Było tak w przypadku konserwatora i kucharki, którzy otrzymali stanowisko opiekunów. Faktycznie nadal wykonywali zadania na poprzednich stanowiskach pracy” – ujawniono w raporcie. W taki sposób właściciele ośrodka chcieli ukryć braki kadrowe.
Po kontroli przygotowano zalecenia dla placówki. Na mającej 33 pozycje liście, znalazło się m.in.: zatrudnienie wykwalifikowanego personelu, rzetelne prowadzenie dokumentacji, pilne zapewnienie mieszkańcom właściwej opieki higienicznej i pilne nawiązanie współpracy z rehabilitantem.
Rzecznik Praw Obywatelskich, działając jako Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, zapewnił też że będzie nadal monitorował działania podjęte w sprawie domu opieki Jesień Podlasia.
W reakcji na nasze publikacje policja pod nadzorem prokuratury wszczęła postępowanie przygotowawcze w sprawie narażenia mieszkańców domu opieki Jesień Podlasia w Nurcu na bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Co udało się naprawić?
W czerwcu usłyszeliśmy od rzeczniczki podlaskiego wojewody, że jeżeli kluczowe zalecenia z marcowej kontroli nie zostaną spełnione, urząd będzie musiał wszcząć procedurę cofnięcia zezwolenia na prowadzenie placówki. Chodziło o zatrudnienie dodatkowych pracowników i dostosowanie liczby mieszkańców do wytycznych określonych w decyzji wydanej przez wojewodę. – Ostateczny termin to koniec czerwca – przekazała wówczas Interii Inga Januszko-Manaches.
We wrześniu opublikowano wystąpienie pokontrolne. Dowiadujemy się z niego, że w pełni zostało zrealizowanych 12 zaleceń. Chodzi m.in. o zmniejszenie liczby mieszkańców, zagwarantowanie wszystkim miejsc w pokojach (a nie na korytarzu, jak było do tej pory), wyposażenie łazienek w specjalne uchwyty, zapewnienie odpowiedniej liczby personelu, systematyczny dostęp do lekarza czy dostęp do jedzenia i picia przez całą dobę. W czasie kontroli ustalono jednak, że trzech opiekunów nie ma odpowiednich kwalifikacji do pracy w placówce.
Częściowo udało się zrealizować siedem zaleceń. To te dotyczące m.in. wyposażenia pokoi i łazienek, utrzymania czystości w domu i prowadzenia dokumentacji mieszkańców.
Czterech zaleceń placówce nie udało się zrealizować. Dotyczyły naprawienia windy, zorganizowania pralni i zatrudnienia wykwalifikowanego personelu.
Wykonywanie zadań w kontrolowanym zakresie oceniono negatywnie i… ponownie zobowiązano dyrektora domu opieki do realizacji zaleceń.
Dopytujemy więc w urzędzie, dlaczego wbrew wcześniejszej zapowiedzi procedura cofnięcia zezwolenia nie została wszczęta, skoro wytyczne nie zostały spełnione. I jak dużo takich negatywnych ocen może dostać placówka, zanim zostanie zamknięta? Czy ta liczba jest nieograniczona?
Jeszcze jedna szansa na poprawę
Inga Januszko-Manaches, rzeczniczka prasowa podlaskiego urzędu wojewódzkiego przekazała nam, że „dyrektor placówki podjęła szereg działań naprawczych i spełniła większość zaleceń, a standard świadczonych usług uległ znacznej poprawie”.
– Najważniejsze jest to, że zostało zrealizowane główne zalecenie powodujące szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu placówki, tj. dostosowanie liczby mieszkańców zgodnie z decyzją wojewody – informuje nas rzeczniczka.
Jednym z głównych zaleceń było też to dotyczące zatrudnienia wykwalifikowanego personelu. Ta kwestia wciąż pozostaje nierozwiązana.
Dyrektor domu dostała więc (znów) czas, by zrealizować zalecenia.
„Eliminacja złych postaw”
Tymczasem z końcem września biuro Rzecznika Praw Obywatelskich poinformowało, że dyrekcja domu opieki w Nurcu odniosła się również do zaleceń ze wspomnianej kontroli Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.
Odpowiedziano na każdy z 33 punktów.
Właściciele poinformowali m.in., że zwrócili się do sądu opiekuńczego, by uzupełnić dokumentację osób ubezwłasnowolnionych. Zapewnili też, że przeprowadzili indywidualne rozmowy z personelem „w celu wyeliminowania złych postaw, zobligowano personel do odnoszenia się z szacunkiem do osób przebywających w placówce i komunikowania się w sposób opanowany i pozbawiony wulgaryzmów”. Od teraz każdy nowo przyjęty mieszkaniec ma być badany przez pielęgniarkę, która będzie też odpowiedzialna za rozkładanie leków. W Jesieni Podlasia – według zapewnień dyrekcji – zatrudniono dwie pielęgniarki, ma też pojawić się terapeuta zajęciowy, rehabilitant, a może nawet psycholog.
Źródło: interia.pl
Dodaj komentarz