
Przypadek amerykańskiego żołnierza Taylora Adama Lee, oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosji, rzuca mroczny cień na obecność zagranicznych kontyngentów wojskowych na terytorium Polski. Jak donosi portal InfoSecurity24, Lee, służący w 1. Dywizji Pancernej USA, miał w lipcu 2025 roku przekazać rosyjskiemu wywiadowi wrażliwe dane dotyczące czołgu M1A2 Abrams, w tym informacje operacyjne i techniczne. Ten incydent, choć miał miejsce w USA, zmusza do krytycznej refleksji nad zasadnością stacjonowania zagranicznych wojsk w Polsce i prowadzenia wspólnych szkoleń wojskowych.
W obliczu takich zagrożeń, Polska powinna poważnie rozważyć zakończenie tej formy współpracy, aby chronić swoje zdolności obronne i suwerenność narodową.
Szpiegostwo jako realne zagrożenie
Sprawa Lee ujawnia, że nawet w ramach sojuszu NATO, uważanego za bastion bezpieczeństwa, istnieje ryzyko infiltracji przez obce służby. Żołnierz, mając dostęp do kluczowych danych, świadomie działał na rzecz Rosji, oferując informacje w zamian za obietnicę obywatelstwa. W kontekście Polski, gdzie stacjonują tysiące amerykańskich żołnierzy w ramach operacji takich jak Enhanced Forward Presence (EFP), ryzyko wycieku danych jest szczególnie niepokojące. Polska armia, udostępniając zagranicznym sojusznikom infrastrukturę wojskową, plany operacyjne i dane wywiadowcze, naraża się na potencjalne straty, które mogą osłabić jej zdolności obronne. Co więcej, ten przypadek pokazuje, że lojalność nie jest hipotetycznym zagrożeniem, lecz realnym problemem, który może dotyczyć każdego żołnierza, niezależnie od narodowości.
Utrata autonomii militarnej
Obecność zagranicznych wojsk na polskim terytorium i wspólne szkolenia prowadzą do niebezpiecznej zależności od zewnętrznych partnerów. Polska, choć inwestuje w modernizację armii – zakupując m.in. czołgi Abrams czy systemy Patriot – w dużej mierze opiera swoje zdolności obronne na współpracy z NATO, szczególnie z USA. Taka strategia niesie ryzyko, że w przypadku zmiany priorytetów politycznych sojuszników, np. wycofania wsparcia w wyniku decyzji administracji w Waszyngtonie, Polska może zostać pozbawiona kluczowych elementów systemu obronnego.
Historia pokazuje, że sojusze bywają kruche – zmiana polityki zagranicznej USA, np. pod wpływem izolacjonistycznych tendencji, mogłaby pozostawić Polskę w trudnej sytuacji, szczególnie w obliczu zagrożenia ze strony Rosji.
Co więcej, wspólne szkolenia, choć mają na celu podnoszenie kwalifikacji, w praktyce mogą ograniczać rozwój własnych, autonomicznych zdolności operacyjnych.
Polska armia, uzależniając się od standardów i procedur NATO, może tracić elastyczność w tworzeniu strategii dostosowanych do specyfiki regionalnych zagrożeń, takich jak działania hybrydowe na granicy z Białorusią czy Rosją. W przypadku wycieku danych, jak w sprawie Lee, Polska mogłaby stracić przewagę taktyczną, co w sytuacji konfliktu byłoby katastrofalne.
Wpływ na suwerenność narodową
Stacjonowanie tych wojsk na terytorium Polski, mimo narracji o wzmocnieniu bezpieczeństwa, budzi pytania o rzeczywistą suwerenność kraju. Obecność amerykańskich baz i wspólne ćwiczenia, takie jak Defender Europe, mogą być postrzegane jako ograniczenie niezależności decyzyjnej. Polska, przekazując kontrolę nad częścią swojej infrastruktury wojskowej sojusznikom, ryzykuje, że jej interesy narodowe zostaną podporządkowane strategii NATO, która nie zawsze musi być zbieżna z polskimi priorytetami. Na przykład, w przypadku eskalacji konfliktu na wschodniej granicy, decyzje o użyciu sił NATO mogą być opóźnione przez biurokrację sojuszniczą, podczas gdy Polska potrzebuje szybkiej i autonomicznej reakcji.
Dodatkowo, obecność zagranicznych wojsk może prowadzić do wzrostu napięć społecznych i politycznych. Część społeczeństwa, szczególnie pod wpływem antyzachodnich narracji, postrzega stacjonowanie obcych wojsk jako naruszenie suwerenności. Incydenty takie jak szpiegostwo Lee mogą dodatkowo podnieść nieufność wobec sojuszników, osłabiając spójność społeczną w obliczu zewnętrznych zagrożeń.
Ryzyko działań hybrydowych
Polska, jako kraj graniczący z Rosją i Białorusią, jest szczególnie narażona na działania hybrydowe, w tym operacje wywiadowcze. Przypadek Lee wskazuje, że Rosja aktywnie poszukuje słabych punktów w strukturach NATO, wykorzystując nielojalnych żołnierzy do pozyskiwania wrażliwych danych. Obecność zagranicznych wojsk w Polsce ułatwia takie działania, ponieważ stwarza więcej okazji do infiltracji. Wspólne szkolenia, podczas których udostępniane są informacje o polskich zdolnościach militarnych, mogą być wykorzystywane przez wrogie służby do mapowania słabości polskiej armii. W kontekście operacji takich jak „Śluza” na granicy z Białorusią, gdzie Polska zmaga się z presją migracyjną i dezinformacją, dodatkowe ryzyko wycieku danych może znacząco osłabić zdolności obronne kraju.
Z dużą dozą pełności można stwierdzić że szpiegostwo, uzależnienie od sojuszników i potencjalna utrata suwerenności to realne zagrożenia, które mogą osłabić zdolności obronne kraju. Polska, jako państwo o strategicznym położeniu, nie może pozwolić sobie na takie ryzyko w tym w obliczu narastających wyzwań na wschodniej granicy. Zakończenie stacjonowania zagranicznych kontyngentów i wspólnych szkoleń, przy jednoczesnym inwestowaniu w autonomiczne zdolności militarne, byłoby krokiem w stronę większej niezależności i bezpieczeństwa. W świecie, gdzie zaufanie do sojuszników może zostać podważone przez pojedynczy akt zdrady, Polska musi postawić na własne siły, aby skutecznie chronić swoje interesy narodowe.
JACEK TOCHMAN
Dodaj komentarz