
Po latach przepychanek i niepewności MON podpisało umowę na zakup nowego wozu bojowego Borsuk. Wojsko otrzyma nowoczesny sprzęt, a przemysł obronny udowodnił, że potrafi tworzyć zaawansowane technologicznie wozy wojskowe. Ostatnio jednak jest znowu głośno o kontrowersjach wokół Borsuka. O co chodzi tym razem?
BWP Borsuk to pierwszy polski bojowy wóz piechoty zaprojektowany i wyprodukowany od podstaw w kraju (w Hucie Stalowa Wola). W marcu 2025 r. Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało z HSW pierwszą umowę na zakup na 111 nowych Borsuków za 6,5 mld zł. Podpisana wcześniej umowa ramowa zakłada zakup w sumie blisko 1400 pojazdów, w tym ponad 1000 wozów bojowych oraz około 400 wozów specjalistycznych.
Jeszcze przed zawarciem umowy na zakup Borsuków wóz ten został okrzyknięty jednym z największych osiągnięć inżynieryjnych w najnowszej historii Polski. Uzbrojony jest w 30-milimetrowe działko Bushmaster, sprzężone z karabinem maszynowym 7,62 w zdalnie sterowanym systemie wieżowym ZSSW-30 oraz podwójną wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike.
Do tego, jak na wóz bojowy z możliwością pływania, co nigdy nie idzie w parze z dostatecznie silnym opancerzeniem i było powodem wielu perypetii przy produkcji Borsuka, zapewnia załodze dobrą ochronę. Po latach wyczekiwania i problemach, z którymi musiała się borykać Huta Stalowa Wola przy budowie nowego wozu, MON zawarło w końcu umowę wykonawczą na zakup Borsuka.
Wydawało się, że to koniec wszelkich obaw co do wprowadzenia nowego, pierwszego polskiego wozu bojowego do wojska. Tak się stało formalnie, jednak kontrowersje co do Borsuka wciąż nie chcą odejść w zapomnienie.
Na początku kwietnia pojawiła się nieoficjalna informacja, że na Borsukach mają być montowane amerykańskie radiostacje pokładowe L3Harris. To wzbudziło pewne wzburzenie wśród specjalistów i polityków, o co w okresie wyborczym i tak nietrudno. Pojawiły się pytania, dlaczego kupujemy dla Borsuka amerykańskie radiostacje zamiast polskich?
To jeden z najbardziej szkodliwych kontraktów dla polskiego przemysłu obronnego
Warto przypomnieć, że to w czasie, kiedy ministrem obrony był Mariusz Błaszczak, potajemnie wysłano zapytanie (Letter of Request – LOR) o możliwość zakupu amerykańskich radiostacji. Dowiedzieliśmy się o tym dzięki Departamentowi Stanu USA, który w połowie grudnia 2023 r. poinformował o zgodzie na zakup różnorodnego typu radiostacji przez Polskę.
Amerykańska Agencja Współpracy Obronnej DSCA opublikowała informację, że Departament Stanu USA wyraził zgodę na ewentualną sprzedaż Polsce radiostacji L3Harris Technologies za maksymalnie 255 mln dol. (około 1,007 mld zł).
Jak podano, Polska wnioskowała o możliwość zakupu m.in. radiostacji AN/PRC-117G, AN/PRC-152A, AN/PRC-158, AN/PRC-160, AN/PRC-163 i AN/PRC-167. Te radiostacje mogą być wykorzystywane jako przenośne, jak również montowane w pojazdach wojskowych.
Do tego zamówiliśmy odbiorniki GPS z modułami kryptograficznymi. Podobno część zamawianego wyposażenia miała być przeznaczona na potrzeby amerykańskiego sprzętu, m.in. systemów obrony powietrznej Patriot.
Kontrakt ten uznano za jeden z najbardziej szkodliwych dla polskiego przemysłu obronnego. Pojawiły się informacje, że forsowanie przez MON zakupu amerykańskich radiostacji miało wpływ na opóźnianie negocjacji dotyczących pierwszej umowy wykonawczej na bojowe wozy piechoty Borsuk.
Kontrowersje dotyczyły też tego, że podobne radiostacje są już produkowane w Polsce przez firmę Radmor, należącą do Grupy WB i spełniają standardy NATO, a do tego uwzględniają doświadczenia z konfliktu w Ukrainie.
Zwiększenie interoperacyjności sprzętu wojskowego oraz spójności systemów łączności
W Radmorze zakup zagranicznego sprzętu był sygnałem, że kontrakt za tak ogromne pieniądze może ograniczyć niezależność Polski w zakresie łączności wojskowej. I nie tylko tam. Radiostacje pokładowe produkuje również Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej w Gdyni.
Skoro polskie firmy produkują nowoczesny sprzęt łączności, który bez problemów mógłby być montowany na BWP Borsuk, to po co zakup radiostacji L3Harris dla Borsuków? Tym bardziej, że zwiększy to koszty ostatecznego zamówienia i może też wpłynie na zmniejszenie produkcji radiostacji w polskim przemyśle.
W związku z tym poseł PiS Marcin Horała złożył interpelację poselską w tej sprawie, podnosząc te same obawy, które wcześniej zgłaszano wobec decyzji rządu PiS.
W interpelacji poseł zapytał, dlaczego zamiast krajowych radiostacji, mimo że Polska posiada własne zdolności produkcyjne w tym zakresie, zdecydowano się na zakup amerykańskich?
Na interpelację odpowiedział wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda, który zajmuje się kwestią modernizacji technicznej Wojska Polskiego. Kłopot w tym, że odpowiedź, która ukazała się na stronie Kancelarii Sejmu, nie tylko nie uspokoiła specjalistów i analityków wojskowych, ale wywołała kolejne negatywne komentarze i dalsze pytania.
Napisano tam m.in., że wybór amerykańskich radiostacji był podyktowany chęcią ujednolicenia wyposażenia z czołgami M1 Abrams, które również korzystają z systemów komunikacyjnych produkcji amerykańskiej. Resort obrony zaznaczył, że decyzja ta miała na celu zwiększenie interoperacyjności sprzętu wojskowego oraz zapewnienie spójności systemów łączności w Siłach Zbrojnych RP.
– Wybrane radiostacje umożliwiają współpracę w ramach działań sojuszniczych na każdym szczeblu organizacyjnym batalionu zmechanizowanego i pancernego, z wykorzystaniem wavefomu typu MANET oraz zoptymalizują koszty pozyskania środków łączności radiowej poprzez unifikację i uproszczenie procesu planowania, organizacji oraz funkcjonowania systemu łączności na platformie bojowej – zapewnia Paweł Bejda.
Borsuki będą wyposażone w dwie różne radiostacje: polską i amerykańską
Wiceminister Bejda poinformował też, że pierwsze 18 pojazdów przeznaczone do dostarczenia w latach 2025-2026 wyposażone zostaną w radiostacje firmy Radmor, zgodnie z zapisami założeń taktyczno-technicznych dla projektu rozwojowego. W 2028 r. nastąpi montaż radiostacji firmy L3 Harris pracujących w paśmie UKF i KF, które fabrycznie będą montowane od 19. pojazdu wzwyż. Wszystkie pojazdy będą też wyposażone w radiostacje osobiste produkcji krajowej.
Nie wszystkich to przekonuje. Komentatorzy nie bardzo dostrzegają sens w tym, że nawet Borsuki będą miały dwie różne radiostacje. Nie chodzi tylko o to, że amerykańskie radiostacje są droższe od polskich, co zwiększa koszty ostatecznego zamówienia na zakup BWP Borsuk i może wydłużyć czas realizacji zawartego kontraktu na zakup 111 Borsuków, nie mówiąc już o kolejnych umowach wykonawczych.
W oświadczeniu napisano również, że na rynku dostępne są urządzenia radiowe polskich producentów, m.in. radiostacja RRC-9311AP, jednak nie zapewnia ona interoperacyjności z czołgami typu Abrams i K2.
Pojawia się jednak przy okazji inny znak zapytania. Abramsy otrzymujemy z radiostacjami L3Harris. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego Borsuk z polską radiostacją RRC-9311AP z firmy Radmor nie będzie łącznościowo kompatybilny z radiostacją w czołgu K2, które mają być wyposażone również w radiostacje Radmora? Z Abramsami natomiast maja docelowo współdziałać nie pływające, a ciężkie Borsuki, do budowy których dopiero się przymierzamy. Tych znaków zapytania jest więcej.
Nowe radiostacje to tak naprawdę komputery z łączem radiowym
To, że amerykańskie radiostacje nie są kompatybilne z dużą częścią radiostacji będących w naszym wojsku, jak również w armiach europejskich, specjalnie nie dziwi. Praktycznie każdy producent tego rodzaju sprzętu wojskowego zachowuje dla siebie kody dostępu dotyczące np. szyfrowania komunikacji niejawnej czy innych istotnych rozwiązań dotyczących transmisji.
Dlatego radiostacje różnych producentów z reguły nie mogą komunikować się ze sobą bezpośrednio w trybie niejawnym? Amerykanie w ochronie swoich tajemnic przodują, i to nie tylko w łączności. Sprzedają uzbrojenie i sprzęt głównie bez dostępu do kodów źródłowych. W praktyce jest zatem tak, że radiostacje L3Harris mogą komunikować się tylko z podobnymi urządzeniami amerykańskiej firmy.
Dodajmy, że w NATO tworzone są systemy łączności definiowane programowo, pozwalające łączyć komunikację radiostacji różnych producentów. Z reguły dotyczy to jednak łączności na wyższych i najwyższych szczeblach dowodzenia.
W ramach programu pn. Europejskie Bezpieczne Radio Zdefiniowane Programowo ESSOR (European Secure Software-defined Radio) chodzi o integrację radiostacji czołowych producentów z krajów europejskich w celu zwiększenia interoperacyjności radiowych urządzeń, co ma pozwolić na łatwiejszą komunikację między siłami koalicyjnymi. Podkreślmy, że polska firma Radmor jest uczestnikiem tego programu.
Nowe radiostacje, które powstają wspólnym wysiłkiem, to tak naprawdę komputery z łączem radiowym. Ich oprogramowanie zapewnia zarówno łączność krajową, jak i koalicyjną między sojusznikami. Nie dotyczy to jednak radiostacji amerykańskich. USA nie biorą udziału w pracach ESSOR.
Dlatego specjaliści uważają, że zakup amerykańskich radiostacji może okazać się nie tylko drogim przedsięwzięciem, ale też stwarzać problemy w komunikowaniu się z innymi środkami walki. Radiostacje L3Harris mogą głównie komunikować się z innymi produktami amerykańskiej firmy.
Certyfikacja otwiera pełną drogę do zamówień sprzętu
Takich problemów mamy w łączności wojskowej już dostatecznie dużo. To efekt braków w uzbrojeniu i wyposażeniu polskich żołnierzy, narosłych przez lata zaniedbań. Obecnie żołnierze, którzy opuszczają przedział desantowy wozu bojowego, praktycznie, tak jak przed laty, nie mają bezpośredniej łączności między sobą, jak i z załogą wozu.
Sytuację tę ma zmienić zakup polskich radiostacji osobistych żołnierzy Perad produkcji firmy Radmor należącej do Grupy WB, opracowanej dla programu żołnierza przyszłości Tytan.
Pod koniec 2024 r. Agencja Uzbrojenia zatwierdziła orzeczenie z badań kwalifikacyjnych tej radiostacji, opracowanej w ramach pracy rozwojowej, którą według wojskowej nomenklatury nazwano programem Zaawansowane Indywidualne Systemy Walki (ZISW) kryptonim Tytan. Trwało to kilka lat, ale mamy polskie radiostacje na poziomie najlepszych w świecie.
Uzyskana certyfikacja otwiera pełną drogę do zamówień tego sprzętu produkowanego przez polskie podmioty dla Sił Zbrojnych RP. Kłopot w tym, że nawet te polskie radiostacje również nie zapewnią pełnej łączności z radiostacjami Harrisa. Co więcej, utrudniona będzie również komunikacja pomiędzy Borsukami a innymi wozami bojowymi, jak czołgi Leopard i K2 czy kołowymi transporterami opancerzonymi Rosomak.
Podobnie jak mamy w armii kilka typów czołgów, wozów bojowych, transporterów oraz dział samobieżnych, tak też mamy wiele różnego rodzaju radiostacji na ich pokładzie. Do tego w czołgach Leopard 2 wciąż jeszcze są analogowe, bardzo łatwe do zakłócenia, co dobitnie pokazała wojna w Ukrainie.
Radiostacje polskich producentów powinny stanowić podstawę wojskowej łączności
Planowana początkowo modernizacyjna czołgu Leopard 2A4 do wersji Leopard 2PL nie obejmowała modernizacji łączności. Wojsko w 2021 r. uznało jednak cyfryzację tych przestarzałych radiostacji za konieczną. I na tym się skończyło. Dotąd w Leopardach są analogowe radiostacje SEM80/90, które nie zapewniają możliwości komunikacyjnych na współczesnym polu walki.
Według specjalistów trzeba też będzie poszukać sposobu na rozwiązanie problemu łączności pomiędzy koreańskimi systemami uzbrojenia a Borsukami. Kiedy MON szefował Mariusz Błaszczak, założono, że Borsuki będą współdziałać z czołgami K2 Black Panther. W ramach modernizacji czołgi te mają dostać m.in. polskie systemy łączności.
W lutym 2023 roku podano oficjalnie informację o kontrakcie na radiostacje od firmy Radmor dla nowych czołgów dla Polski. Z krajowymi radiostacjami są też integrowane zakupione od Korei Południowej armatohaubice K9 czy wyrzutnie Homar-K.
– Dążymy do tego, aby połowa kupowanego przez nas sprzętu bojowego była produkowana w polskich lub zlokalizowanych na terytorium Polski firmach. To jest najwyżej postawiona poprzeczka – powiedział wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, inaugurując XVII Europejski Kongres Gospodarczy, największą imprezę biznesową Europy Centralnej.
W obecnej sytuacji międzynarodowej z radiostacji produkowanych przez polskich producentów trudno zrezygnować. Powinny stanowić podstawę wojskowej łączności w naszej armii. To priorytet, zwłaszcza że mamy w tym zakresie osiągnięcia, którymi możemy się chwalić. To też może być nasz produkt eksportowy. Jeśli jednak nasze radiostacje nie trafią do polskiej armii, zagraniczni klienci mogą mieć wątpliwości, czy w ogóle warto myśleć o ich zakupie.
Dodaj komentarz