
W kadr kamery telefonu komórkowego wjeżdża powoli olbrzymi ośmiokołowy Jelcz. Po chwili w kadrze pojawia się ciągnięta przez niego 14-kołowa laweta, na której jest przewożony 55-tonowy czołg Leopard 2. W tle wojskowe auto regulacji ruchu, które dba o przejazd czołgu należącego do 34 Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu na prywatną strzelnicę we wsi Nietoperek w woj. Wielkopolskim.
To tylko jeden z elementów wojskowej akcji logistycznej. Na wykonanych na miejscu zdjęciach widać, że do Leoparda dołączają moździerz samobieżny Rak oraz kołowy transporter opancerzony Rosomak. Te dwie maszyny zostały dowiezione na imprezę z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu.
Czy to archiwalne zdjęcia z organizowanych masowo w 2023 r. przez PiS przedwyborczych pikników z udziałem wojskowego sprzętu, które dziś objęte są śledztwem prokuratorskim? Skądże! To impreza z udziałem przedstawicieli obecnej władzy, która odbyła się zaledwie na początku kwietnia.
PiS: nowy mechanizm
Piknikowa bomba wybuchła w listopadzie 2023 r. W artykule „Żołnierze na dożynki, czołgi na jarmarki, czyli jak PiS zrobiło z wojska wyborczą maszynkę” opisaliśmy, jak w poprzedzających wybory do parlamentu miesiącach żołnierze i ich sprzęt zostali wprzężeni w polityczne imprezy.
Mechanizm ściągania wojskowego sprzętu na polityczne imprezy był prosty. Jeszcze w 2019 r. ówczesny minister obrony Mariusz Błaszczak wydał decyzję nr 33/MON w sprawie działalności promocyjnej w resorcie obrony narodowej. Zgodnie z tamtą decyzją „do celów promocyjnych za zgodą właściwego dowódcy […] może być wykorzystywany sprzęt wojskowy oraz nieruchomości”. To otworzyło drzwi do wyjazdów wojskowego sprzętu na wszelkiego typu imprezy.
Zwykle z prośbą o udostępnienie sprzętu nie zwracał się żaden ważny polityk — aby nie uwikłać się w niepotrzebną aferę i niewygodne pytania mediów — lecz lokalny urzędnik lub działacz. Przykładowo, o sprzęt na rodzinny piknik w liczącej niespełna tysiąc mieszkańców wsi Zajączki Drugie w województwie śląskim wnioskował prezes lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej. Sprzęt oczywiście docierał do wsi, a na pikniku rodzinnym pojawiali się senatorowie, posłowie, a nawet ministrowie z PiS oraz lokalni politycy z tej partii.
Bojowy pojazd Humvee przy dmuchanym zamku w Zajączkach Drugich
Czasami były to „zaledwie” bojowe auta Humvee, a innym razem znacznie cięższe okazy, jak moździerz samobieżny Rak, kołowy transporter opancerzony Rosomak czy samobieżny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Poprad. Przy każdym rodzaju sprzętu zatrudnieni byli żołnierze.
Czuliśmy się jak marionetki. Nikt nam nie tłumaczył, dlaczego mamy jechać na przykład do Zajączków Drugich i całą niedzielę stać obok dmuchanej zjeżdżali dla dzieci, bo akurat tamtejsza Ochotnicza Straż Pożarna zażyczyła sobie atrakcji w postaci wojska
— mówił nam wtedy żołnierz, który kilka weekendów z rzędu spędzał, obsługując pikniki, jarmarki czy dożynki.
Pod koniec marca br. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie łącznie 67 takich pikników, które kosztowały łącznie 2 mln zł. Rzecznik warszawskiej prokuratury Piotr Skiba poinformował nas, że pozostająca w toku sprawa „jest obszerna pod względem dowodowym i rozwojowa”.
Pomimo to stworzony przez poprzednią władzę mechanizm został wykorzystany już na początku kwietnia w woj. wielkopolskim.
Politycy. Tylko uczestniczyli
W dniach 4-6 kwietnia w Międzyrzeczu oraz na strzelnicy w pobliskiej wsi Nietoperek odbywał się II Harcerski Turniej Strzelecki „Karbala”.
Jako specjalnego gościa zareklamowano gen. Mirosława Różańskiego, byłego dowódcę generalnego rodzajów sił zbrojnych oraz 17 brygady w Międzyrzeczu, a obecnie senatora z ramienia Trzeciej Drogi Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. W imprezie uczestniczyli także lokalni politycy – m.in. burmistrz Międzyrzecza Remigiusz Lorenz oraz starosta Bogusław Zaborowski z Platformy Obywatelskiej. Wszyscy oni wzięli udział w spotkaniu z młodzieżą w sali kinowej w Międzyrzeczu lub w capstrzyku, który rozpoczynał imprezę.
Informację o zbliżającej się imprezie z udziałem ciężkiego sprzętu uzyskaliśmy ze środowisk wojskowych, z zaznaczeniem, że żołnierze, którzy są zapóźnieni w szkoleniach, znowu zaczynają wyjeżdżać na niewojskowe imprezy, chociaż z tym „miało być inaczej niż za PiS”.
W jaki sposób sprzęt trafił na turniej? Ministerstwo Obrony Narodowej odpowiedziało nam, że podstawą prawną była wspomniana już przez nas decyzja min. Błaszczaka nr 33/MON. Bezpośrednim wnioskodawcą nie był także żaden z polityków, lecz Komendant Hufca Międzyrzecz ZHP Łukasz Górgurewicz.
O powody przesłania na niewojskową imprezę sprzętu zapytaliśmy dowódców jednostek, z których ten sprzęt wyjechał.
Gen. Piotr Fajkowski, dowódca 11. Dywizji Zmechanizowanej, który wyraził zgodę, by na turnieju zjawiał się czołg Leopard: — Do końca roku musimy powołać kilkuset żołnierzy zawodowych. To nie jest proste zadanie, zwłaszcza tutaj w lubuskim, gdzie konkurujemy z rynkiem pracy za granicą. Dlatego każda forma, żeby zainteresować i przyciągnąć ludzi do wojska, jest cenna — podkreśla gen. Fajkowski
Młodego człowieka do służby nie przekona dziś ulotka propagandowa. To nie działa. Nie to pokolenie. To są ludzie, którzy chcą dotknąć sprzętu, zobaczyć go, porozmawiać z żołnierzem. Załogi wozów wojskowych na spotkaniach z młodzieżą robią naprawdę świetną robotę. Najlepiej reklamują wojsko
— uważa.
Dodaje, że właśnie dlatego, kiedy harcerze wystąpili do niego z wnioskiem, by czołg został wysłany na ich zawody, wyraził na to zgodę. — Tym bardziej że to nie generowało kosztów, ponieważ ten wóz był akurat na miejscu, bo wcześniej brał udział w ćwiczeniach na pobliskim poligonie — uzasadnia dowódca 11. Dywizji.
Sprzęt wojskowy na pikniku w Międzyrzeczu
— Jesteśmy po to, żeby się szkolić, a nie realizować pikniki, ale jeżeli jest upamiętnienie bitwy o Karbalę, to nie róbmy też afery z tego, że kilometr dalej pojechał sprzęt wojskowy i uświetnił imprezę — mówi gen. Sławomir Kocanowski, dowódca 17. Brygady Zmechanizowanej, który na turniej harcerski wysłał Rosomaka i Raka.
Argumenty wojskowych mogą być uzasadnione. Problemem jednak jest to, że na tego typu imprezach zjawiają się politycy, którzy przy okazji nabijają sobie punkty wyborcze. O zasady i powód zaprzężenia wojskowego sprzętu do niewojskowej imprezy zapytaliśmy uczestniczących w niej polityków.
Senator Mirosław Różański powiedział nam, że nie był organizatorem przedsięwzięcia, a jedynie spotkał się z młodzieżą w sali kinowej, o co został poproszony przez organizatorów. Z odpowiedzią na pytanie, w jakich okolicznościach sprzęt wojskowy pojawiał się na niewojskowej imprezie, odesłał nas do dowódcy brygady, która udostępniała sprzęt. Podkreślił też, że w sprawie używania wojskowego sprzętu do niewojskowych imprez jego zdanie pozostaje „niezmienne”. Senator Różański wielokrotnie krytykował urządzane za czasów PiS pikniki z udziałem wojskowego sprzętu.
Senator Trzeciej Drogi Mirosław Różański
Starosta Bogusław Zaborowski również podkreślił w rozmowie z nami, że nie on był organizatorem imprezy, a uczestniczył w niej tylko „na chwilę” podczas capstrzyku i spotkania z młodzieżą i żołnierzami. Także on odesłał nas z pytaniami do organizatora imprezy i dowódców jednostek, które użyczyły sprzętu. Dodał jednocześnie, że obecnie brakuje żołnierzy, a na tego typu imprezach mogą oni wystawić punkty rekrutacyjne, aby czymś przyciągnąć do siebie ludzi.
Do burmistrza Międzyrzecza Remigiusza Lorenza nie zdołaliśmy się dodzwonić. Wysłaliśmy więc do jego urzędu pytania prasowe. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
W końcu o kwestię ściągnięcia wojskowego sprzętu zapytaliśmy bezpośredniego wnioskodawcę, komendanta hufca w Międzyrzeczu Łukasza Górgurewicza. W trakcie rozmowy telefonicznej powiedział, że jest to sytuacja zupełnie inna niż w przypadku organizowanych w ubiegłych latach pikników, ponieważ „ZHP jest organizacją pożytku publicznego, która wychowuje młodzież w duchu patriotycznym” i jako taka „powinna mieć większy dostęp i większą promocję państwa w kształtowaniu takiego pokolenia”. Komendant zaznaczył, że naczelnik ZHP podpisał porozumienie o współpracy z MON. – W ten sposób państwo polskie, czyli w tym momencie wojsko, inwestuje w młode pokolenie – podsumował.
Ile konkretnie inwestuje?
Wojsko: koszty są, ale jakie?
Pytanie o koszta związane z dostarczeniem sprzętu na turniej skierowaliśmy bezpośrednio do Ministerstwa Obrony Narodowej. Chociaż pytanie to ponawialiśmy, odpowiedź nie nadeszła. Dowiedzieliśmy się tylko tyle, że wyjazd sprzętu sfinansowały Wojskowe Oddziały Gospodarcze nr 43 i 45.
Na podstawie niezależnych od siebie rozmów z logistykami oraz żołnierzami pancernych brygad udało nam się ustalić, że w koszta związane ze sprzętem musimy wliczyć trasę i amortyzację wojskowych lawet, które palą ok. 30 l na 100 km, a także wojskowych samochodów regulacji ruchu, poruszanie się na miejscu samych wozów pancernych, a także dniówki co najmniej kilkunastu żołnierzy, którzy uczestniczyli w przedsięwzięciu. Stwierdzili, że ogólny koszt może wynieść kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Nasi wojskowi rozmówcy zwrócili nam też jednak uwagę na jeszcze dwa aspekty problemu. Pierwszy to dodatkowe zatrudnianie przeładowanych obowiązkami żołnierzy do pracy w weekendy i to w sytuacji ogromnych zapóźnień w szkoleniach. Drugi to „czynnik demoralizujący”.
Jaki sygnał wysyłamy żołnierzom, sprowadzając ich do roli obsługi cywilnych imprez?
— pyta retorycznie nasz rozmówca.
— Niezależnie od barw partyjnych czy charakteru organizacji, która tworzyła to wydarzenie, wojskowy sprzęt nie powinien się tam znaleźć! Jego miejsce jest na poligonie, podobnie jak żołnierzy — dodaje inny. — Wojsko powinno się szkolić, a nie po imprezach jeździć.
MARCIN WYRWAŁ
EDYTA ŻEMŁA
Dodaj komentarz