
Amerykanie nie mają złudzeń — ich słynny czołg Abrams M1, niegdyś duma wojsk pancernych, w obecnej formie nie spełnia wszystkich wymagań. W erze tanich dronów i precyzyjnych pocisków przeciwpancernych stał się zbyt łatwym celem. Pentagon podjął decyzję: rewolucja w 24 miesiące albo porażka na dekady.
- Ukraina – bojowy test Abramsów
- Za ciężki i zbyt skomplikowany
- Tarcza zamiast pancerza: aktywna obrona to podstawa
- Polska kupuje Abramsy. A co z nową wersję?
Ukraina – bojowy test Abramsów
Prawdziwy test czołg Abrams przeszedł nie w symulacjach, a na ukraińskich polach minowych. W starciu z rosyjskimi dronami FPV i precyzyjnie rozmieszczonymi ładunkami wybuchowymi, Abrams pokazał swoje ograniczenia. Okazało się, że nawet improwizowana ochrona nie wystarcza, a czołg jest podatny na ataki z góry i z boków – czyli tam, gdzie nie chroni go gruba płyta pancerza.
Do tego dochodzi gigantyczna i skomplikowana logistyka. Abrams potrzebuje nie tyle wsparcia, co osobnej infrastruktury. W praktyce w Ukrainie na każdy wysłany czołg potrzeba było drugiego — jako magazynu części i zaplecza technicznego. Każda awaria zazwyczaj oznaczało całkowite wycofanie pojazdu z walki.
Za ciężki i zbyt skomplikowany
Abrams waży zbyt dużo, by skutecznie poruszać się po współczesnym polu walki. Nawet dla amerykańskiej infrastruktury jego masa to problem – nie mieści się na wielu mostach i grzęźnie w trudnym terenie. Zmienić ma to jego następca czołg M1E3. Jak informuje portal Defencenews w budowanym czołgu przyszłości zakłada się radykalne odchudzenie konstrukcji. Mniejsza waga to większa mobilność, mniejsze zużycie paliwa i mniej problemów z logistyką. To nie wszystko — sercem nowej wersji M1E3 ma być całkowicie przeprojektowany napęd, oparty na technologiach z sektora cywilnego. Chodzi nie tylko o większą niezawodność, ale i niezależność od problematycznych dostawców wojskowych.
Tarcza zamiast pancerza: aktywna obrona to podstawa
Tradycyjna grubość pancerza nie wystarcza w starciu z nowoczesnym zagrożeniem. Dlatego Amerykanie chcą zintegrować z M1E3 systemy aktywnej ochrony, jak izraelski Trophy, który potrafi strącić nadlatujący pocisk jeszcze zanim dotrze do pancerza. Dotąd podobne rozwiązania były montowane awaryjnie – teraz mają stać się integralną częścią projektu. Na modernizacji zyskają też wnętrza. Czołgiści mają zyskać dostęp do nowoczesnych interfejsów, lepszej ergonomii i automatycznego systemu ładowania, co pozwoli zredukować załogę do trzech osób.
Polska kupuje Abramsy. A co z nową wersję?
Modernizacja Abramsa to temat, który powinien mocno zainteresować polskie MON. Nasz kraj zamówił ponad 360 egzemplarzy tych czołgów w starszych wersjach – M1A1 i M1A2 SEP v3. Tymczasem USA chcą wypuścić przeprojektowaną wersję M1E3 już w ciągu 2–3 lat. Czy nowoczesne, lżejsze i bardziej odporne maszyny nie są dla nas także ciekawe?
Tym bardziej, że nowy Abrams może okazać się zupełnie innym czołgiem — tańszym w eksploatacji, lepiej chronionym i przygotowanym na zagrożenia XXI wieku. Polska ma teraz szansę nie tylko na zakup, ale także współpracę przy wdrożeniu tej technologii.
Źródło: forsal.pl
Dodaj komentarz