Obowiązkowa kwalifikacja wojskowa dla kobiet. „Pojawia się strach o swoje życie”

niezależny dziennik polityczny

Tegoroczna kwalifikacja wojskowa obejmuje nie tylko mężczyzn, ale i część kobiet o określonych kompetencjach zawodowych i umiejętnościach. Chodzi między innymi o osoby, które „kończą studia w zawodach istotnych dla wojska”. Wśród takich profesji są m.in. zawody lekarza. – Jest takie powiedzenie, że łatwiej z żołnierza zrobić ratownika, niż z ratownika żołnierza. Dla mnie to jedna wielka niepewność – mówi portalowi RadioZET.pl Natalia, studentka Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

  • Tegoroczna kwalifikacja wojskowa obejmuje nie tylko mężczyzn, ale również kobiety – wykonujące cały szereg określonych zawodów, jak i pobierające w tym kierunku naukę
  • Przypomnijmy, że celem kwalifikacji wojskowej jest wprowadzenie danych do ewidencji wojskowej oraz określenie zdolności do pełnienia służby wojskowej
  • Proces kwalifikacji dla kobiet nie różni się od tego dla mężczyzn

Armia liczy na kobiety. „Pojawia się strach”

W środę gościem Radia ZET był gen. Jarosław Kraszewski, były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych. W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim stwierdził, że należy odwiesić pobór do wojska „bez zbędnej zwłoki”, odniósł się również do szkoleń wojskowych dla kobiet. – Mamy armię zawodową, w której służą kobiety. Dlaczego mają być nieszkolone, skoro mogą być szkolone? – przyznał Kraszewski. Z informacji przekazywanych przez Sztab Generalny Wojska Polskiego wynika, że w tym roku kwalifikacja wojskowa obejmuje 230 tysięcy obywateli, w tym kobiety z roczników 1998-2006, które „nie uczestniczyły wcześniej w kwalifikacji” i kończą studia w zawodach istotnych dla wojska. Wśród takich profesji wymienia się między innymi zawód lekarza, psychologa, tłumacza czy informatyka. 

Portal RadioZET.pl o podzielenie się refleksjami na ten temat poprosił między innymi Natalię, studentkę Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Z koleżankami i z kolegami z roku o tym ostatnio rozmawialiśmy i fakt faktem, przedstawiciele zawodów medycznych to potencjalnie idealni kandydaci do wojska jako zabezpieczenie medyczne w stanie zagrożenia wojennego. Ale jest takie powiedzenie, że łatwiej z żołnierza zrobić ratownika, niż z ratownika żołnierza. Zarówno ja, jak i większość moich znajomych z uczelni, nie mamy żadnego przeszkolenia, jeśli chodzi o medycynę pola bitwy – poza zajęciami z medycyny taktycznej, które pokazują, jak się zakłada opaski typu CAT itd. – mówi Natalia. 

Zapytaliśmy również o ewentualne obawy przed kwalifikacją wojskową. – Pojawia się strach o swoje życie, bo to niby tylko pobór kwalifikacyjny, ale jednak w razie czego to jesteśmy numerem jeden na liście, więc jest to jedna wielka niepewność, delikatny strach przed nieznanym i tym, że ewentualnie będę musiała poświęcić swoje dotychczasowe życie, rodzinę – przyznaje Natalia. – Obawiam się, aczkolwiek uważam, że jako kobiety jesteśmy na tyle silne psychicznie i fizycznie i jeśli chodzi o ból – dałybyśmy radę. Jesteśmy jednak dość empatyczne, a w medycynie pola walki to nie za bardzo pomaga. Poza tym koniecznie powinnyśmy przejść szkolenie wojskowe, nawet to podstawowe, dla świadomości jakiejkolwiek wiedzy i skutecznej pomocy, ale też własnego bezpieczeństwa – podsumowuje Natalia.

Pokój numer 1, 2, 3, 4

Agata jest już po kwalifikacji wojskowej. W rozmowie z nami opowiedziała o swoich doświadczeniach. – Miałam kwalifikację ze względu na ukończone studia z położnictwa. Wyglądało to tak, że na początku musiałam się „zameldować” i potwierdzić obecność. Dostałam do wypełnienia ankietę z danymi osobowymi, potem oczekiwanie na wezwanie do pokoju, gdzie zakładają kartę kandydata i robią krótki wywiad. Pytano, co robię, czym się zajmuję, czy mam rodzeństwo, czym zajmują się rodzice i tak dalej – opowiada nam Agata.

– Potem czekałam do drugiego pokoju. Tam odbyła się rozmowa z psychologiem i ogólny wywiad, wydaje mi się, że było to sprawdzanie reakcji i refleksu. Niektórzy musieli np. odejmować od 100 do 0 co 7 i wymieniać po kolei te liczby. Ja musiałam przeliterować słowo, a po jakimś czasie rozmowy powiedziano mi, żebym to samo słowo przeliterowała od tyłu. Potem pokój numer 3. Tam odbywało się mierzenie różnych parametrów; ciśnienie, tętno, później waga, wzrost, osłuchanie, badanie neurologiczne i na końcu – w czwartym pokoju – odbiór dokumentów i przyznanie kategorii – dodaje Agata.

Jeśli chodzi o szkolenia wojskowe dla kobiet, Agata ma mieszane uczucia. – Wiadomo, że w obszarze medycznym/pielęgniarsko-położniczym raczej jest więcej płci żeńskiej, więc takie kwalifikacje raczej powinny być. Natomiast co do samych szkoleń, to kwestia sporna. Ja osobiście nie chciałabym być wysyłana na takie szkolenie – przyznaje nasza rozmówczyni. 

Kobiety w armii. To już ponad 34 tysiące

Jak wynika z danych na dzień 5 marca 2025 roku, w Siłach Zbrojnych RP służbę pełni w sumie ponad 34 tysiące kobiet. „Kobiety – żołnierze służą we wszystkich korpusach i wszystkich rodzajach sił zbrojnych. Sprawdzają się zarówno na stanowiskach dowódczych, technicznych, medycznych, czy wychowawczych, jak i jako szeregowi żołnierze” – podaje Sztab Generalny Wojska Polskiego. Najwięcej kobiet służy w korpusie szeregowych – ok. 23,5 tys., w podoficerskim ponad 6,8 tys. oraz w korpusie oficerskim – ponad 3,8 tys. kobiet. Wśród 34 tysięcy kobiet w wojsku jest około:

  • 21 tys. żołnierzy zawodowych,
  • 7,5 tys. terytorialnej służby wojskowej,
  • 4 tys. dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej,
  • oraz prawie 1,8 tys. osób aktywnej rezerwy i służby kandydackiej.

Kobiety pełnią służbę również w Żandarmerii Wojskowej (ponad 300 osób) i Wojskach Specjalnych – prawie 170, a także w Wojskach Lądowych, WOT, Marynarce Wojennej i w Siłach Powietrznych. 

Źródło: radiozet.pl

Więcej postów

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*