Luksusowe limuzyny dla kancelarii Nawrockiego. Nieoficjalnie: trafią do ministrów

niezależny dziennik polityczny

Aż pół miliona złotych ma kosztować każda z limuzyn, które chce pozyskać Kancelaria Prezydenta. Prawdopodobnie będą jeździć nimi ministrowie, a specyfikację wyśrubowano tak, że spełniają ją tylko nieliczne modele marek premium – wynika z ustaleń „Rzeczpospolitej”.

3,86 mln zł – tyle urząd obsługujący prezydenta Karola Nawrockiego chce wydać na długoterminowy najem ośmiu limuzyn, czyli 482 tys. zł na każdą z nich. Taką kwotę zapisano w planie zamówień publicznych, a przetarg już ruszył. Prowadzi go Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta, zaś specyfikacja, której życzą sobie prezydenccy urzędnicy, może stawiać kolejne pytania o park maszynowy, będący w dyspozycji głowy państwa i jego ludzi.

Po zaprzysiężeniu prezydenta Karola Nawrockiego pojawiły się pytania o przysługujący mu samochód 

Temat samochodu, którym jeździ Nawrocki, był dyskutowany po jego zaprzysiężeniu, gdy okazało się, że porusza się on BMW serii 7 w wersji Protection, wartym ok. 2 mln zł. Ponieważ jego poprzednik Andrzej Duda jeździł głównie inną limuzyną – Mercedesem-Maybachem S 600 Guard, politycy Platformy Obywatelskiej i jej zwolennicy zaczęli promować w mediach społecznościowych przekaz, że nowy luksusowy samochód „wybrała sobie kancelaria Nawrockiego”.

Urzędnicy nowego prezydenta odpowiadali, że Nawrocki wcale nie wybrał ani nie kupił nowego samochodu, bo BMW serii 7 jest własnością Służby Ochrony Państwa, podległej szefowi MSWiA Marcinowi Kierwińskiemu z KO.

Jak było w rzeczywistości? Zdaniem serwisu Konkret24 luksusowe BMW kupiono już rok temu w ramach przetargu z okazji polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, a z identycznego samochodu korzysta premier Donald Tusk. Zaś w tle tych medialnych przepychanek Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta rzeczywiście zabrało się za zakup limuzyn.

Prezydenccy urzędnicy napisali wprost w dokumentacji przetargowej, że szukają limuzyn 

Przetarg został ogłoszony w drugiej połowie września, a za kilka dni mija termin składania ofert. Nie dotyczy on zakupu samochodów, lecz ich najmu na trzy lata, co jest rozwiązaniem coraz częściej stosowanym przez urzędy państwowe, ułatwiającym pozbycie się wyeksploatowanych maszyn, co zawsze było problemem w przypadku zwykłego kupna.

I w przypadku przetargu Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że dotyczy on limuzyn. Bo takiego właśnie słowa użyto w dokumentacji przetargowej.

Może to zaskakiwać, bo urzędnicy z różnych instytucji raczej starają się nie stosować tego słowa w przetargach, by uniknąć kontrowersji. Zamiast tego piszą np., że poszukują „sedanów” i podają klasę aut. Tym razem Kancelaria Prezydenta napisała wprost: „zamówienie podstawowe obejmuje wynajem ośmiu samochodów osobowych – limuzyn z segmentu E o napędzie spalinowym lub hybrydowym/plug-in”.

Co poza tym wiadomo o ich parametrach? W dokumentach przetargowych zapisano m.in., że samochody mają mieć napęd o mocy co najmniej 210 kW (czyli 285,6 KM), napęd na wszystkie osie, minimum 4850 mm długości nadwozia, a także bogate wyposażenie, takie jak: automatyczna skrzynia minimum siedmiobiegowa, adaptacyjne reflektory LED, aktywny tempomat, skórzana tapicerka, nawigacja z mapami Europy, felgi 19 cali i zestaw opon zimowych klasy premium.

Dochodzi do tego wyjątkowo restrykcyjny wymóg: emisja CO2 poniżej 50 g/km. W praktyce wyklucza on większość czysto spalinowych wersji, a realnymi kandydatami na zwycięstwo w przetargu są wersje plug-in hybrid (PHEV). I to tylko marek premium. Silniki pojazdów niżej klasyfikowanych marek raczej nie przekraczają mocy 200 kW, nawet w wersjach hybrydowych, trudno też znaleźć w nich konfiguracje zakładające napęd na wszystkie osie.

W praktyce więc wybór ogranicza się do kilku modeli, takich jak Mercedes E, BMW 5 i Volvo S90. I to nie wszystkich ich wersji, tylko raczej nielicznych, jak mercedes E 300 de 4MATIC sedan z EQ czy BMW 530e xDrive PHEV. Ceny takich samochodów zaczynają się od niemal 400 tys. zł. To tłumaczyłoby tak wysoką kwotę, przewidzianą na zamówienie.

Bogato wyposażone samochody mają służyć prezydenckim ministrom?

Kto będzie jeździł tymi samochodami? „Samochody będą wykorzystywane zgodnie z zapotrzebowaniami Kancelarii Prezydenta RP, do obsługi delegacji krajowych i zagranicznych oraz realizacji bieżących zadań” – napisało nam Biuro Mediów i Listów Prezydenta.

Dodało, że „postępowanie przetargowe zostało uruchomione w związku z kończącą się w pierwszym kwartale 2026 r. umową na najem długoterminowy obecnie użytkowanych ośmiu pojazdów”. „Decyzja o ogłoszeniu przetargu wynika z konieczności zapewnienia ciągłości świadczenia usług transportowych po wygaśnięciu obecnej umowy” – zaznaczyło Biuro Mediów i Listów.

Z nieoficjalnych rozmów, które przeprowadziła „Rzeczpospolita”, wynika, że auta najprawdopodobniej trafią do użytku prezydenckich ministrów. – Panu prezydentowi, pierwszej damie i szefowi BBN przysługuje ochrona SOP. Może być ona też rozszerzona na innych ministrów, jednak co do zasady korzystają oni z samochodów Kancelarii Prezydenta – mówi jeden z byłych urzędników, związanych z administracją Andrzeja Dudy. – Mają oni przypisane samochody z kierowcami, choć też jest dodatkowa pula samochodów, wykorzystywana w zależności od potrzeb – dodaje nasz rozmówca.

I nie ukrywa, że jest zaskoczony markami premium, które sugeruje specyfikacja zamówienia. – Za moich czasów ministrowie jeździli „paskami” (Volkswagen Passat – red.), potem były też „kury” (Skoda Superb – red.) – dodaje.

– Skoda Superb jest obecnie najpowszechniejszym samochodem w administracji rządowej, można nawet przekonać się o tym, oglądając różne relacje telewizyjne. Oczywiście nie dotyczy to osób chronionych przez SOP, bo to już zupełnie inna bajka – mówi, prosząc o anonimowość, były specjalista od ochrony najważniejszych osób w państwie. – Specyfikacja pokazuje, że kancelaria kupuje coś na dużo większym wypasie. Wszystko wskazuje, że samochody mają służyć ministrom w kancelarii – dodaje.

Przetarg na auta bardzo późno pojawił się w planie zamówień publicznych, pierwotnie miał też opiewać na niższą kwotę

Na wyśrubowanej specyfikacji technicznej nie kończą się jednak kontrowersje wokół najnowszego przetargu. Nie został on pierwotnie ujęty w planie zamówień publicznych Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta, a dopisano go dopiero w czerwcu, gdy Karol Nawrocki był już urzędującym w Pałacu prezydentem elektem. Pierwotnie planowana kwota zamówienia wynosiła 2,41 mln zł i miała dotyczyć dziesięciu samochodów, co oznaczałoby, że na każdy poszłoby 241 tys. zł. Zwiększono ją do 3,86 mln zł we wrześniu, gdy Nawrocki był już pełnoprawnym prezydentem. A po rozpisaniu przetargu się okazało, że zwiększona kwota dotyczy nie dziesięciu, lecz ośmiu maszyn.

Zdaniem europosła KO Dariusza Jońskiego przetarg powinny zbadać służby, bo „istnieje ryzyko, że został ustawiony pod określoną markę, model, a nawet i dilera”. – Kiedyś było takie powiedzenie: skóra, fura i komóra. To ostatnie może już ludziom Nawrockiego nie imponuje, ale okazuje się, że fura z tapicerką w skórze jak najbardziej. Obserwując, jak Nawrocki zaczyna prezydenturę, aż strach pomyśleć, co będzie dalej – krytykuje Joński.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*