
Budownictwo w Polsce staje przed wyzwaniem, które zadecyduje o tempie modernizacji kraju. Deficyt wykwalifikowanych pracowników osiągnął rekordowy poziom, a skala braków kadrowych jest dziś trzykrotnie większa niż dekadę temu. Prawdziwą zmianę może przynieść dopiero rozwój prefabrykacji.
Według Komisji Europejskiej w IV kw. 2023 r. aż 72 proc. polskich firm budowlanych wskazywało niedobór pracowników jako barierę ograniczającą produkcję. To najwyższy wynik wśród głównych sektorów gospodarki i ponad dwukrotność średniej w UE (dla budownictwa wynosi 28 proc.).
Jak powstała ta luka? Najważniejszym czynnikiem jest demografia, starzenie się kadr, związany z tym odpływ doświadczonych pracowników i zbyt mały napływ młodych do zawodów (związanych często z ciężką pracą fizyczną). Do tego dochodzi konkurencja o specjalistów, która winduje oczekiwania płacowe. No i wpływ ma na to również rosnący popyt.
Coraz więcej zleceń
Nadchodząca fala renowacji energetycznych i inwestycji infrastrukturalnych szybko zwiększa liczbę zleceń. Polska nie jest w tym odosobniona, bo zjawisko to dotyczy całej Unii. Według europejskiej federacji firm budowlanych, niedobory kadrowe w budownictwie są dziś blisko trzykrotnie wyższe niż dekadę temu.
W Polsce deficyt jest widoczny również lokalnie, w poszczególnych zawodach i powiatach. Barometr Zawodów 2025 w skali kraju pokazuje przewagę deficytowych specjalizacji w budownictwie. Nadwyżki są rzadkie i lokalne. Dla inwestora oznacza to dłuższe terminy, większą zmienność stawek i ryzyko opóźnień.
Budownictwo zależne od pracowników z zagranicy
Statystyki branżowe i przeglądy rynku potwierdzają obraz „krótkiej kołdry”. Na wielu budowach brakuje wykwalifikowanych fachowców, a pracodawcy coraz częściej sięgają po pracowników z zagranicy. W medialnych podsumowaniach 2024 r. mowa była nawet o dziesiątkach tysięcy brakujących osób – to skala, która przy spiętrzeniu robót realnie przekłada się na przesuwanie terminów i wstrzymanie prac na wielu placach budowy.
W obliczu rosnących niedoborów na krajowym rynku pracy coraz więcej firm budowlanych sięga po pracowników zagranicznych i w ten sposób uzupełnia braki kadrowe.
W 2024 r. aż 11 proc. wydanych w Polsce dokumentów legalizujących pracę cudzoziemców dotyczyło branży budowlanej. To pokazuje, że sektor budowlany jest jednym z głównych beneficjentów imigracji zarobkowej. W praktyce oznacza to, że zagraniczni pracownicy często zajmują się zadaniami instalacyjnymi, prefabrykacyjnymi, robotami wykończeniowymi czy obsługą maszyn. To obszary, w których deficyty polskich fachowców są najbardziej odczuwalne.
Według najnowszych danych GUS, na koniec stycznia 2025 r. w Polsce pracowało ponad milion cudzoziemców, co stanowi około 6,4 proc. wszystkich zatrudnionych w kraju. W sektorze budowlanym ich rola jest jeszcze większa, gdyż to właśnie robotnicy budowlani, monterzy i operatorzy maszyn są zwykle rekrutowani z zagranicy i zapełniają luki tam, gdzie lokalnych kandydatów po prostu nie ma.
Odpowiedzią prefabrykacja?
Kiedy na rynku stale brakuje rąk do pracy, najcenniejszą walutą staje się czas na placu budowy. Prefabrykacja przenosi znaczną część robót do fabryki, gdzie proces jest zautomatyzowany, powtarzalny i dzięki mniej pracochłonny.
Na budowie pozostaje tylko montaż, krótszy, prawie niezależny od pogody i wymagający mniejszej liczby pracowników. To bezpośrednio redukuje ryzyko „wąskich gardeł” kadrowych i opóźnień.
Trend ten dobrze widać w liczbach. Rynek modułowej prefabrykacji będzie szybko rosnąć, napędzany potrzebą szybkich i tańszych realizacji oraz presją na efektywność energetyczną. W Polsce segment budownictwa prefabrykowanego, mimo wahań koniunktury, ma szansę do 2030 r. osiągnąć wartość ok. 7 mld zł, a cała krajowa branża nowoczesnej prefabrykacji jest szacowana na ok. 10 mld zł przychodu rocznie.
Ekonomika prefabrykacji jest prosta. To mniej problemów z projektowaniem dzięki cyfryzacji i standaryzacji, a do tego kontrolowana jakość w warunkach fabrycznych. To też mniej roboczogodzin na placu i mniej niewiadomych pogodowych. Przy pogłębiającym się niedoborze kadr daje to przewagę kosztowo-czasową nad tradycyjnymi metodami.
Prefabrykacja to będzie przyszłość. Moje myślenie życzeniowe, jako generalnego wykonawcy, jest oczywiście takie, że dobrze by było, gdyby tak nie było… Ale wydaje mi się, że nie ma możliwości, żeby to nie była przyszłość budownictwa – mówi Wojciech Tracichleb – przedsiębiorca i generalny wykonawca, autor książki „Od marzenia do wprowadzenia”.
Brak pracowników zostanie z nami na lata
Nawet jeśli wskaźnik wolnych miejsc pracy w UE lekko opadł po pandemicznym boomie, to strukturalny niedobór ludzi w budownictwie nie zniknie. Wynika to wprost z demografii, preferencji zawodowych młodych ludzi wchodzących na rynek pracy czy skali nadchodzących programów renowacyjnych i infrastrukturalnych.
Europejscy i krajowi eksperci są zgodni: bez „industrializacji” procesu budowlanego trudno będzie zrealizować cele i zachować narzucone terminy przy akceptowalnym budżecie.
Prefabrykacja nie rozwiąże wszystkich problemów budownictwa. Nie zastąpi wykwalifikowanych fachowców, nie zlikwiduje presji kosztowej ani nie odmieni demografii. Ale dzięki przewidywalności procesów i mniejszej zależności od dostępności ekip staje się odpowiedzią na rosnące braki kadrowe. To technologia, która pozwala skrócić czas inwestycji, ograniczyć opóźnienia i lepiej kontrolować budżet.
Przyszłość polskiego budownictwa będzie zależeć nie tylko od tego, ilu ludzi uda się przyciągnąć do zawodu, ale też od tego, jak szybko i odważnie branża budowlana zdecyduje się na mentalną zmianę i przejście na prefabrykację.
W sytuacji, kiedy brak rąk do pracy będzie coraz powszechniejszy, to właśnie technologia może stać się najważniejszym czynnikiem na placu budowy. Bez prefabrykacji polskie budownictwo nie zrealizuje ambitnych planów modernizacji i renowacji. To technologia, od której będzie zależeć tempo rozwoju całej branży.
Źródło:money.pl
Dodaj komentarz