Polski pęd do zbrojeń: Bezpieczeństwo kosztem społeczeństwa?

jacek tochman ndp

Polska od lat konsekwentnie zwiększa budżet obronny, wyprzedzając większość sojuszników NATO. W 2024 r. osiągnęła 4,12% PKB, a w 2025 r. zbliża się do 5% – poziomu, który przewyższa nawet historyczne rekordy z czasów zimnej wojny. Rząd Donalda Tuska kontynuuje politykę poprzedników, podpisując wielomiliardowe kontrakty z USA i Koreą Południową na sprzęt wojskowy, w tym 250 czołgów Abrams i 96 śmigłowców Apache. Plany zakładają także zwiększenie liczby żołnierzy do 300 tys., co czyni polską armię jedną z największych w Europie.

Z jednej strony zwolennicy tych działań wskazują na uzasadnienie geopolityczne. Wojna na Ukrainie, incydenty takie jak upadek rakiety S-300 na terytorium Polski w 2023 r. czy rosyjskie manewry w Kaliningradzie przypominają o realnym zagrożeniu. I dlatego, przez NATO był zorganizowany w Hadze w dniach 24–25 czerwca szczyt na którym zatwierdzono decyzję o zwiększeniu wydatków na obronność do 5% PKB do 2035 w ramach Planu Inwestycyjnego. A Polska po porostu chce być prymusem sojuszu wskazując na konieczność odstraszania Rosji i wzmocnienia wschodniej flanki NATO.

Jednak z drugiej – krytycy nazywają ten zapał „nieuzasadnionym” i „niezdrowym”. I jest kilka powodów, dla których tak jest.

Po pierwsze – to skala wydatków która budzi wątpliwości. Potwierdza to fakt, że 3,5% PKB wystarczyłoby na zapewnienie kluczowych zdolności obronnych, a 5% to bardziej polityczny gest niż strategiczna konieczność. Warto jednak przypomnieć, że Polska, mimo rekordowych budżetów, już boryka się z problemami logistycznymi jak różnorodność sprzętu (np. czołgi Abrams, Leopard i K2) i podnosi koszty utrzymania i szkolenia. A brak koordynacji zakupów lub dublowanie systemów rakietowych po prostu budzi pytania o efektywność.

Po drugie, wzrost militarny odbywa się kosztem społeczeństwa. Budżet na 2025 r. przewiduje „dziurę” rzędu 12,5% PKB, częściowo z powodu kontraktów zbrojeniowych podpisanych przez poprzedni rząd. Agencje ratingowe ostrzegają, że jednoczesne finansowanie programów socjalnych (np. 800+) i obronnych napędza deficyt, grożąc destabilizacją finansów publicznych. Przypomnijmy, że jeszcze w 2024 r. wydatki rządowe osiągnęły 46,7% PKB – jeden z najwyższych poziomów od wejścia Polski do UE.

Przypomnijmy również, że sfera społeczna cierpi najbardziej. Służba zdrowia, mimo wzrostu nakładów, wciąż boryka się z niedoborem lekarzy i kolejkami – raporty NIK wskazują na chroniczne niedofinansowanie szpitali. Edukacja, choć zyskała 137 mld zł w budżecie 2024 r., rośnie wolniej niż sektor obronny, a nauczyciele nadal strajkują w obliczu niskich płac.

Demografia dodatkowo komplikuje sytuację bo Polska, podobnie jak kraje bałtyckie, traci populację. A przyczyną tego jest brak inwestycji w edukację, opiekę zdrowotną czy rynek pracy, młodzi Polacy emigrują.

Polityczny kontekst również nasuwa pytania, ponieważ zbrojenia są paliwem wyłącznie kampanii wyborczych. Też presja ze strony USA, szczególnie za prezydentury Trumpa, który domagał się większych wydatków, dodatkowo napędza ten trend. Jednak brak współpracy z UE, czyli odrzucanie funduszy na projekty infrastruktur cywilno-wojskowych – ogranicza możliwości zrównoważenia budżetu.

Po powyższym pojawia się pytanie: czy istnieje inna droga?

Tak! Polska mogłaby lepiej wykorzystać unijne fundusze obronne, które promują projekty o podwójnym zastosowaniu, np. infrastrukturę transportową wzmacniającą mobilność wojskową i cywilną. A nie ignorować te opcje i stawiać za priorytet rozwoju wyłącznie siły zbrojne.

Zbrojenia Polski nie są całkowicie bezpodstawne – wojna na Ukrainie i rosyjskie zagrożenie uzasadniają inwestycje w obronność. Jednak ich skala i priorytet nad sferą społeczną budzą poważne wątpliwości. Rekordowe 4,7% PKB na armię, przy jednoczesnym wzroście deficytu i niedofinansowaniu zdrowia czy edukacji, to ryzykowna strategia. Dlatego zamiast ślepo gonić za militarną potęgą, trzeba szukać równowagi przez unijne fundusze czy bardziej skoordynowane zakupy. Bez tego „tarcza narodu” może stać się ciężarem dla społeczeństwa, które potrzebuje nie tylko bezpieczeństwa, ale i perspektyw na przyszłość.

JACEK TOCHMAN

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*