
– Mam przekonanie, że także w ośrodku prezydenckim dociera myśl, że kryzys wymiaru sprawiedliwości jest destrukcyjny dla społeczeństwa. Wydłuża się czas oczekiwania na rozpatrzenie spraw, orzeczenia mogą być podważane – mówi w rozmowie z money.pl Maciej Berek, minister ds. nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu.
- Kwota wolna pozostaje dużym wyzwaniem. Minister Domański pamięta o tym zobowiązaniu, ale nie widzi na niego przestrzeni także w roku 2026 – mówi minister, pytany o realizację tej wyborczej obietnicy.
- Mamy listę orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka mówiących, że składy z udziałem neosędziów to nie jest sąd w rozumieniu konwencji. Odszkodowania płacone z budżetu państwa z tego tytułu to już miliony złotych – przypomina Berek.
- Kancelaria Premiera nie zgadza się na kształt reformy Państwowej Inspekcji Pracy, proponowanej przez minister Dziemianowicz-Bąk.
- Nie może zyskać akceptacji projekt, w którym jednoosobowo jakiś urzędnik mógłby decydować o istnieniu lub nieistnieniu firm – uważa nasz rozmówca.
- Gdybyśmy przyjęli skutki wsteczne decyzji – podatkowe, ZUS-owskie – to byłoby danie urzędnikowi władzy, której nie powinien mieć – ocenia minister.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, money.pl: Rząd po lipcowej rekonstrukcji działa sprawniej?
Maciej Berek, minister do spraw nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu: Odpowiedź należy do społeczeństwa i mediów, które w imieniu społeczeństwa prowadzą monitoring pracy rządu. Uważam jednak, że udało nam się pokazać, na czym nam najbardziej zależy. Zebraliśmy najistotniejsze tematy w formie priorytetów i chciałbym, żeby w zakresie tych zagadnień komunikować się czytelnie.
Byliście krytykowani właśnie za tamtą konferencję – dużo opowiadaliście, ale ostatecznie nie pokazaliście priorytetów. Zostały one dopiero rozesłane mailem do redakcji.
Czy samo pojęcie 58 priorytetów nie jest sprzeczne?
Oczywiście, priorytetów w znaczeniu ścisłym może być kilka. Ale chcieliśmy włączyć wszystkich ministrów, żeby w ramach swoich struktur pokazali rzeczy kluczowe w nadchodzących miesiącach i latach. Będziemy za chwilę mogli powiedzieć, że dwa, trzy, cztery zagadnienia są szczególnie ważne, co nie oznacza, że odpuścimy pozostałe. Chciałbym, żebyśmy w cyklu kwartalnym byli w stanie rozliczać się ze wszystkich tematów z tej szerszej listy.
Co może być kluczowe z punktu widzenia całego rządu? Z czego będzie rozliczany premier?
Nie wypada mi jako członkowi rządu odpowiadać na pytanie, z czego rozliczany będzie premier. Mogę natomiast wskazać kluczowe, moim zdaniem, obszary naszej aktywności.
Jako rząd pokazujemy w ramach naszych priorytetów bardzo intensywny obszar cyfryzacyjny. Ma on kilka kierunków oddziaływania – cyfryzację w edukacji, ochronie zdrowia, wymiarze sprawiedliwości oraz różnego rodzaju usług publicznych, czego głównym nośnikiem jest mObywatel. Najbliższe miesiące przyniosą duże przyspieszenie spraw związanych z usprawnieniem dostępu do usług publicznych w postaci cyfrowej.
Cyfryzacja to nie tylko przeniesienie usług do środowiska cyfrowego. To zwiększenie efektywności i rozwiązywanie problemów. Weźmy e-rejestrację w ochronie zdrowia – to nie tylko łatwiejsza rejestracja do lekarza, ale też wyeliminowanie problemu nierównego dostępu do świadczeń i niewykorzystanych wizyt.
Prywatne firmy medyczne wszystkie funkcjonują na podstawie elektronicznej rejestracji, bo jest bardziej efektywna. Pozwala skrócić kolejki, lepiej wykorzystywać wolne sloty (dostępne wizyty – red.). Podobnie w wymiarze sprawiedliwości – portal do komunikacji między pełnomocnikami a sądami przyspiesza postępowania. Doręczenie elektroniczne trwa kilkanaście godzin zamiast tygodni. To uwolnienie zasobów i przyspieszenie procesów. Narzędzia informatyczne służą więc rozwiązywaniu bardzo konkretnych problemów.
Na liście priorytetów nie ma np. kwoty wolnej od podatku czy podatku cyfrowego. Czy ich los został przesądzony?
To, że czegoś nie ma na tej liście, nie oznacza, że ministerstwa nad tym nie pracują. To była kwestia doboru rzeczy szczególnie istotnych. Kwota wolna pozostaje dużym wyzwaniem. Minister Domański pamięta o tym zobowiązaniu, ale nie widzi na niego przestrzeni także w roku 2026.
Może lepiej zrobić priorytetem kwotę wolną, ale nie podwajać jej od razu, tylko wprowadzić mechanizm waloryzacyjny?
Nie chcę zastępować ministra finansów w wymyślaniu koncepcji dojścia do realizacji tego zobowiązania. Temat mamy nieustannie w rozmowach, szukamy ścieżki, ale koncept musi przedstawić gospodarz tego obszaru.
Czy rekonstrukcja w ogóle się zakończyła? Kto z wiceministrów powinien się liczyć ze zmianami?
W kilku ministerstwach rozmowy dotyczące wiceministrów jeszcze trwają. Minister Jan Grabiec to spina i myślę, że w niedługim czasie zostanie to zakończone. Nie będę przez media informować wiceministrów o ewentualnych zmianach.
Jest pan teraz ministrem ds. nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu. Które resorty wymagają większego nadzoru?
Nie da się tak o tym opowiedzieć. Ze wszystkimi ministerstwami współpraca układa się płynnie. Jeżeli są ministerstwa, gdzie jest mniej zastępców, jak Ministerstwo Energii, to wiadomo, że jest im trudniej pracować, bo nie ma skompletowanej obsady, ale tu też wszystkie sprawy ustalamy na bieżąco.
A ministerstwo funduszy i napięcia na rządzie między premierem a minister Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz?
Bardzo serio traktuję przepis mówiący, że posiedzenia Rady Ministrów są niejawne i nie będę opowiadać, co się dzieje na posiedzeniach. Z panią minister Pełczyńską-Nałęcz pracujemy bardzo intensywnie. To ministerstwo ma z racji rozległości tematów wpisanych do KPO konieczność współpracy z niemal wszystkimi ministrami. Często szukamy rozwiązań godzących różne perspektywy. Czeka nas temat reformy inspekcji pracy wynikający z KPO – to perspektywa ministra funduszy, a ja muszę brać pod uwagę także inne perspektywy.
Jakie zmiany ustawowe będą potrzebne w kwestii uprawnień PIP?
Projekt ministra rodziny, pracy i polityki społecznej jest na etapie uzgodnień i opiniowania przez partnerów społecznych. Wzbudził skrajnie dużo emocji i negatywnych opinii ze strony przedsiębiorców, ale też dużo uwag związanych z konstrukcją prawną. Idea przeciwdziałania zjawisku, w którym ktoś de facto będący pracownikiem jest zmuszany do umowy cywilnoprawnej, jest słuszna. Jednak musimy doprecyzować rozwiązania tak, żeby chronić osoby potrzebujące ochrony, ale też, żeby narzędzia inspekcji nie mogły prowadzić do unicestwienia przedsiębiorcy.
W którą stronę pójdzie korekta ustawy?
Jestem w trakcie rozmów z minister Agnieszką Dziemianowicz-Bąk. Musimy znaleźć rozwiązania balansujące dwie perspektywy – ochronę indywidualnych osób i poczucie bezpieczeństwa w prowadzeniu biznesu. Z całą pewnością nie może zyskać akceptacji projekt, w którym jednoosobowo jakiś urzędnik mógłby decydować o istnieniu lub nieistnieniu firm. Gdybyśmy przyjęli skutki wsteczne decyzji – podatkowe, ZUS-owskie – to byłoby danie urzędnikowi władzy, której nie powinien mieć.
Czy chodzi o to, że decyzja inspektora pracy nie będzie tak jednoznaczna?
Przy małej lub średniej firmie stwierdzenie, że część osób współpracujących to pracownicy w rozumieniu Kodeksu pracy i wyliczanie skutków składkowo-podatkowych wstecz na kilka lat, może oznaczać koniec działalności takiego podmiotu. To trzeba bardzo mocno wyważyć. Balans między ochroną interesu osób indywidualnych a poczuciem bezpieczeństwa w prowadzeniu biznesu jest niezwykle ważny.
Powinna decydować wola zainteresowanych?
Uważam, że inspekcja powinna chronić osoby, którym się dzieje krzywda. Czy dzieje się krzywda, przeważnie zainteresowany potrafi sam ocenić. Są jednak sytuacje, w których państwo powinno wkraczać władczo – na przykład gdy mamy grupę cudzoziemców, którzy mogą nie znać polskiego systemu prawnego i być wykorzystywani. Wtedy państwo powinno takie osoby chronić niezależnie od tego, czy poproszą o ochronę.
A co z osobami wysoko zarabiającymi, gdzie to kwestia optymalizacji podatkowej?
To kolejny obszar wymagający jasnego zdefiniowania celu regulacji i precyzyjnego doboru rozwiązań prawnych. Mówimy także o sytuacjach, w których obie strony umowy świadomie wybierają jedną z możliwych form współpracy. Trudno uznać to za działanie nielegalne, jeśli nie doszło do obejścia prawa pracy. To ma być projekt wzmocnienia inspekcji pracy, zdolności ochrony pracowników przed wypychaniem z rynku pracy, a nie projekt nadzoru nad wszystkimi przedsiębiorcami i tymi, którzy decydują się na umowy inne niż o pracę.
Czy pomysł abolicji – okienka czasowego dla pracodawców na zmianę nieprawidłowych umów – może się znaleźć w projekcie?
Jesteśmy przed rozmową z panią minister, nie chciałbym przesądzać kierunku korekt. Wszystkie opinie w przestrzeni publicznej rejestrujemy i będziemy o nich dyskutować. To duża systemowa zmiana, która musi być wprowadzona mądrze, żeby nie wywołać efektów odwrotnych od intencji. Wszystkie możliwości leżą na stole.
Czy jest obawa, że prezydent Nawrocki nie podpisze ustawy budżetowej?
Trudno mi oceniać, co miałoby się prezydentowi nie spodobać w ustawie budżetowej. Mieliśmy weta prezydenta oparte na drobnych uzasadnieniach, punktowych rzeczach z całych dużych ustaw. Projekt budżetu jest przygotowany zgodnie z przepisami i poddawany takiej samej procedurze jak co roku. Chcę wierzyć, że będzie mógł sfinalizować swoją procedurę.
Na przykład wynagrodzenia dla sędziów w TK czy KRS mogą być pretekstem. A raczej brak funduszy na te wynagrodzenia.
Uważam, że parlament powinien dokładnie jak w poprzednim roku zastanowić się, jakie koszty funkcjonowania tych podmiotów mają uzasadnienie w świetle uchwał sejmowych i orzecznictwa europejskiego. Uważam za paradoks płacenie uposażeń osobom pełniącym funkcje, co do których mamy utrwalone orzecznictwo mówiące, że nie sprawują swoich funkcji zgodnie z przepisami.
Jeśli prezydent nie podpisze ustawy budżetowej na 2026 rok i skieruje ją do TK, wpadamy w legislacyjną próżnię?
Nigdy nie wpadamy w próżnię. Jeżeli prezydent nie podpisze ustawy budżetowej i skieruje ją do Trybunału, to zgodnie z przepisami podstawą prowadzenia gospodarki finansowej państwa jest projekt ustawy budżetowej. Konstytucja przewidziała tę sytuację. Wszystkie istotne zobowiązania społeczne będą zrealizowane. Trzeba jednak pamiętać, że niewejście w życie ustawy budżetowej spowodowałoby wstrzymanie podwyżek w sferze budżetowej – to nie tylko urzędnicy ministerstw, to setki tysięcy osób w całej Polsce.
Czy wspomniana wcześniej ustawa o inspekcji pracy nie będzie zagrożona wetem prezydenckim?
Funkcjonujemy w ustroju, w którym weto prezydenckie jest stałym uprawnieniem prezydenta przy każdej ustawie. Prezydent Nawrocki rozpoczął urzędowanie od serii wet. Znaczna część zakończyła się tak, że rząd ponownie przedłożył projekty ustaw, czasami lekko zmienione, czasami niemalże w tej samej wersji, a prezydent te ponownie uchwalane ustawy aprobuje. Niezależnie od tego, z których uprawnień prezydent będzie korzystał, jesteśmy zobowiązani doprowadzać do ponownego uchwalania ewentualnie tych ustaw.
Czy rząd widzi jakąkolwiek możliwość przyjęcia choć części rozwiązań z projektów prezydenckich, np. dotyczącego CPK czy „Pit 0 dla rodzin”?
Od początku odnosimy się do tych projektów, wskazując na ich słabości merytoryczne, a marszałek Sejmu wskazywał także na ich uchybienia formalne. Ustrój w Polsce jest skonstruowany tak, że za rządem stoi większość parlamentarna, wspierająca program rządu i uchwalająca ustawy z przedłożenia rządowego.
Rząd ma większość do uchwalania ustaw, ale nie do odrzucania wet. Czy w ogóle możliwe są negocjacje z Kancelarią Prezydenta w zakresie najbardziej zapalnych projektów ustaw?
Nie ma wspólnych, rządowo-prezydenckich inicjatyw. Nie ma pisania projektów rządowych po konsultacji z Kancelarią Prezydenta. Prezydent ma prawo inicjatywy, korzysta z niego według uznania. Rząd wysyła do Sejmu projekty, odwołując się do swojej większości.
Czy minister Żurek nie wpadnie w podobną pułapkę co Adam Bodnar? O ile wymienia kadry w sądach czy wydaje rozporządzenia, o tyle w kwestiach fundamentalnych – jak reforma TK, KRS czy SN – też zapewne polegnie, bo przecież wszystkie wasze pomysły zasadzały się na tym, że prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski.
Mam przekonanie, że także w ośrodku prezydenckim dociera myśl, że kryzys wymiaru sprawiedliwości jest destrukcyjny dla społeczeństwa. Wydłuża się czas oczekiwania na rozpatrzenie spraw, orzeczenia mogą być podważane.
Mamy kolejny tysiąc spraw zawieszonych w ETPC. Wyjście jest możliwe tylko poprzez rozwiązania ustawowe. Pan minister Żurek będzie przedstawiał te projekty. Możemy tłumaczyć, wyjaśniać, apelować o akceptację rozwiązań. Pytanie do prezydenta i jego współpracowników jest takie, czy zechcą współpracować w obszarach, gdzie negatywne skutki coraz silniej oddziałują na obywateli i przedsiębiorców.
Specjalny zespół prokuratorów dołącza do rozpraw przed SN i NSA, by składać wnioski o wyłączenie neosędziów.
Prokuratorzy pojawiali się na rozprawach w składach z udziałem neosędziów. Europejski Trybunał Praw Człowieka zasądza od Polski odszkodowania za sprawy, w których orzekają składy z udziałem tychże neosędziów. Prokuratorzy uprzedzają, że sędzia nie może mówić, że nie wie o skutkach swojego orzekania. To skutki materialne, które ponosi Skarb Państwa.
Prokuratura nie ma wpływu na to, kto wychodzi jako sąd, ale prokuratura mówi, że kolejne wyjście tej osoby na salę rozpraw może prowadzić do roszczeń odszkodowawczych. Czy poinformowanie o możliwości dochodzenia odszkodowań od osób, za których działania państwo ponosi konsekwencje materialne, miałoby być naruszeniem czegokolwiek? A jeśli takie możliwości dochodzenia roszczeń regresowych nie ma, to co tak wystraszyło tę grupę, że pani prezes Manowska musiała wysyłać pisma w ich ochronie? Wydaje się, że nerwowość reakcji na działania ministra Żurka jako Prokuratora Generalnego potwierdziła trafność przyjętej ścieżki.
Źródło:money.pl
Dodaj komentarz