
W Niemczech brakuje pracowników, a migracja utknęła w martwym punkcie. Za Odrą nie mogą już liczyć na Polaków i inne europejskie nacje. Biurokracja, wysokie obciążenia podatkowe, ale też dyskryminacja i rasizm odstraszają przyjezdnych — mówi Vanessa Ahuja, członkini zarządu Federalnej Agencji Pracy.
Vanessa Ahuja siedzi w skromnym pokoju konferencyjnym stołecznej siedzibie Federalnej Agencji Pracy. Piętro niżej mieści się Centrum Informacji Zawodowej Urzędu Pracy Berlin-Mitte. W to deszczowe poniedziałkowe południe niewiele się tam dzieje. Jako członkini zarządu odpowiedzialna za sprawy międzynarodowe Ahuja ma za zadanie sprawić, by cudzoziemcy przyjeżdżali do Niemiec do pracy. Już teraz sama regularnie doświadcza narastających braków kadrowych w kraju — choćby u fryzjera.
WELT: Niemcy mają poważny problem demograficzny. Czy rozwiążemy go wyłącznie dzięki imigracji zarobkowej?
Vanessa Ahuja: Migracja jest kluczowym elementem, ale sama nie wystarczy. W wyniku przejścia na emeryturę pokolenia wyżu demograficznego potencjał siły roboczej znacząco się skurczy — o ok. 7 mln osób do 2035 r. Aby wypełnić tę lukę, będziemy musieli uruchomić wszystkie dźwignie. A kwalifikowana imigracja zarobkowa jest jedną z nich. Istnieją jednak także inne rezerwy: starsi pracownicy, kobiety zatrudnione w niepełnym wymiarze, długotrwale bezrobotni. Tylko połączenie kwalifikowanej imigracji, aktywizacji istniejących zasobów pracy oraz wzrostu produktywności może rozwiązać problem.
Czyli nie chodzi o wybór między imigracją zarobkową a podwyższeniem wieku emerytalnego — w razie potrzeby trzeba jedno i drugie?
Źródło: businessinsider.com
Dodaj komentarz