„Tak skomplikowanego systemu polskie wojsko nie miało”. Wiceprezes PGZ zdradza, jak postępują prace

niezależny dziennik polityczny

Polska Grupa Zbrojeniowa chce pomóc przemysłowi ukraińskiemu produkować w bezpiecznym miejscu – mówi WNP wiceprezes PGZ Jan Grabowski, który niedawno wrócił z Kijowa. Zapewnił też, że zgodnie z harmonogramem idzie budowa fregat rakietowych w programie Miecznik, jak to ujął, „najbardziej skomplikowanego systemu, jaki będzie znajdował się na wyposażeniu polskich sił zbrojnych”.

  • Wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Jan Grabowski, który niedawno wrócił z Kijowa, mówi w wywiadzie dla WNP, że PGZ chce pomóc przemysłowi ukraińskiemu produkować w bezpiecznym miejscu i wymieniać się technologiami. Dodaje, że Grupa chce zainteresować przemysł ukraiński umiejscowieniem produkcji w specjalnych strefach ekonomicznych w Polsce. PGZ chce wiązać się z partnerami z Ukrainy także przez joint venture.
  • Wiceprezes PGZ zapewnia, że budowa Wichra, pierwszej fregaty rakietowej z programu Miecznik, postępuje zgodnie z harmonogramem. Mniej więcej za rok czeka nas wodowanie jednostki, które odbędzie się w Zatoce Puckiej.
  • – Integracja, która odbędzie się przy budowie Miecznika, to jest praca, której nigdy w polskim przemyśle nie było. Miecznik będzie bowiem najbardziej skomplikowanym systemem, jaki będzie znajdował się na wyposażeniu polskich sił zbrojnych – zaznacza wiceszef PGZ.
  • Polska Grupa Zbrojeniowa szuka pracowników do pracy przy projektach morskich. Grabowski mówi, że pracy jest coraz więcej, a PGZ Stocznia Wojenna musi odtworzyć biuro projektowe. 
  • O wyzwaniach dla wojska i gospodarki będziemy dyskutować podczas konferencji „Przemysł dla obronności”. Wydarzenie odbędzie się 15 października w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach.

Wrócił pan niedawno z Ukrainy. O czym rozmawiał pan z przedstawicielami tamtejszego przemysłu?

– PGZ chce pomóc przemysłowi ukraińskiemu produkować w bezpiecznym miejscu. Przemysł ukraiński w obszarze bezzałogowców ma kompetencje, ale i nowe wyzwania. Na przykład wytwórców dronów jest tak dużo, że ich produkcję trzeba skanalizować w innych miejscach. PGZ wychodzi tym potrzebom naprzeciw, również w zakresie polskiego prawodawstwa. Od niedawna możemy umieszczać produkcję specjalną w strefach ekonomicznych i chcielibyśmy zainteresować przemysł ukraiński umiejscowieniem produkcji w takich właśnie strefach w Polsce. Polska Grupa Zbrojeniowa jest także gotowa wchodzić w partnerstwa przemysłowe, joint venture z naszymi partnerami z Ukrainy. Mamy wsparcie Polskiego Funduszu Rozwoju, który posiada środki z możliwością ich przeznaczenia na odpowiednie inwestycje. Dzięki temu nie tylko pomagalibyśmy Ukrainie, ale i związalibyśmy się biznesowo. Produkty z Ukrainy mogłyby zacząć być certyfikowane zgodnie ze standardami NATO i sprzedawane dalej.

Ukraina, czyli Kraby, drony i inne

Co z uzbrojeniem i sprzętem produkowanym przez PGZ? Czy toczą się rozmowy o sprzedaży kolejnych produktów?

– Rozmawiamy z ukraińskim wojskiem, jak i innymi formacjami, o sprzedaży kolejnych naszych produktów.

Mam na myśli między innymi produkcję Kraba w wersji przeznaczonej dla Ukrainy. Na razie pozostajemy w fazie koncepcji, która zakłada częściową produkcję Kraba w Polsce, a wyposażanie go przez zakłady ukraińskie. Czekamy na odpowiedź od naszych partnerów.

Oczywiście cały czas serwisujemy Kraby, które są w Ukrainie. Serwisujemy i modernizujemy także sprzęt przekazany Ukrainie przez inne kraje. Robimy to w Polsce i finansujemy z funduszy zebranych przez kraje NATO. W Ukrainie działa spółka PGZ Serwis Orel i ponownie chcielibyśmy być jeszcze bardziej zaangażowani w serwis sprzętu, który służyłby wojskom ukraińskim znacznie dłużej. W Ukrainie walczą nie tylko Kraby, ale też Raki, Rosomaki, Pioruny czy ZU-23-2 z Tarnowa.

W niedawnym wywiadzie z agencją Interfax-Ukraina najwięcej miejsca poświęcił pan współpracy dotyczącej technologii dronowych, powietrznych i morskich.

– Wierzę, że możemy skorzystać z wiedzy Ukraińców w zakresie produkcji systemów bezzałogowych – i powietrznych, i nawodnych. Możemy pomóc im produkować je w Polsce. Ukraina ma bardzo dobrze rozwiniętą technologię szybkich pojazdów nawodnych, które mogą transportować nieduży ładunek. To są m.in. drony uderzeniowe. Myślimy o ochronie naszej infrastruktury krytycznej i o dzieleniu się z Ukraińcami technologiami tego, jak my potrafimy produkować takie wyroby. Mamy też potrzebę posiadania dronów nawodnych, oczywiście nie uderzeniowych, tylko do ochrony infrastruktury krytycznej w portach i poza nimi, np. farm wiatrowych. Wiadomo, że okręty Marynarki Wojennej, które budujemy, choćby w PGZ Stoczni Wojennej, w takie zadania też się wpisują, ale do tego rozsądniej będzie posiadać zdecydowanie mniejsze jednostki.

Bardzo ciekawe z naszego punktu widzenia są technologie bezzałogowych statków powietrznych dalekiego zasięgu. Spółki PGZ, które już teraz produkują bezzałogowce, są gotowe i chcą współpracować przy rozwoju tych technologii w Polsce. O tym też rozmawialiśmy w Ukrainie. Dyskutowaliśmy również o transferze technologii rakietowych i to w obie strony. Mamy pewnego typu rakiety, które Ukraińcy chcieliby pozyskać, a oni mają rozwinięte technologie, które dziś sprawdzają się w walce. Są na nie klienci na świecie, więc dlaczego nie produkować tego wspólnie w Polsce?

Tutaj dochodzimy też do bardzo dla nas ważnej kwestii, czyli transferu technologii od naszych zagranicznych partnerów do Polski – wszędzie tam, gdzie będzie to korzystne biznesowo dla PGZ. Dzięki temu będziemy mogli nie tylko rozwijać nasze kompetencje produkcyjne, ale również eksportować na dużo większą skalę.

Okręty podwodne i nawodne – nadzieje i praca

Transfer technologii bardzo dobrze widać w programach okrętowych, które nadzoruje pan z ramienia zarządu PGZ. Co nas czeka w tym zakresie?

– Przede wszystkim życzyłbym sobie, żeby czekał nas wybór okrętu podwodnego w programie Orka, ale to nie leży w gestii Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Głęboko wierzę, że będziemy beneficjentem wyboru, którego dokona Ministerstwo Obrony Narodowej. Dla nas absolutne minimum to zaangażowanie w konserwację, naprawy i remonty (ang. maintenance, repair, overhaul, czyli MRO – przyp. red.). Chcemy robić MRO, wiemy, jak to robić i jesteśmy do tego gotowi. Jako przemysł chcemy wejść w negocjacje umowy MRO dzień po tym, jak Rzeczpospolita Polska podpisze umowę na budowę tych okrętów. Na prośbę Agencji Uzbrojenia rozpoznaliśmy możliwości absorpcji współpracy przemysłowej z potencjalnymi partnerami. Zresztą takie rozmowy tworzą możliwości rozwoju biznesu. Być może będziemy produkować pewne elementy dla jednego z potencjalnych partnerów i to niezależnie, czy zostanie wybrany w programie Orka, czy nie. We wrześniu na MSPO w Kielcach prawdopodobnie będziemy mogli ogłosić partnerstwo w produkcji tych elementów.

Jakie kompetencje mają już teraz stocznie PGZ, jeśli chodzi o obsługę okrętów podwodnych, co mamy do zaoferowania partnerom?

– Mamy dwie stocznie w Gdyni. Nauta ma ogromne zdolności remontowe i dok, który jest na tyle długi, że mógłby spokojnie przyjąć okręt podwodny. Z kolei dla PGZ Stoczni Wojennej nasz pomysł strategiczny polega na tym, żeby budowała i obsługiwała okręty od początku do końca, od budowy przez modernizację. Jeśli doprowadzilibyśmy do pewnej konsolidacji stoczni z naszego portfolio, mielibyśmy optymalną koherencję między stocznią, która remontuje, a tą, która buduje. Moglibyśmy też zmodernizować infrastrukturę obu stoczni, które znajdują się po przeciwnych stronach basenu portowego.

W PGZ Stoczni Wojennej trwa budowa Wichra, prototypowej fregaty w programie Miecznik. Palenie blach dla drugiego okrętu, Burzy, rozpoczęło się w maju. Jak idzie ten program?

Budowa Wichra postępuje – co jest ważne – zgodnie z harmonogramem.

Prace są prowadzone w nowoczesnej, najwyższej w Europie hali stoczniowej. Chcemy jak najwięcej wyposażenia zabudować pod dachem, bo robienie tego na wodzie jest bardziej czasochłonne i kosztochłonne. Nie ma też co ukrywać, że Wicher musi zrobić miejsce dla Burzy. Dwie duże sekcje drugiego i trzeciego okrętu będą budowane u naszego kooperanta po sąsiedzku, w stoczni Crist, gdzie budowana jest też część pierwszego okrętu. W PGZ Stoczni Wojennej powstała wspaniała infrastruktura budynkowa, a teraz realizujemy wyposażenie zakładu w park maszynowy, żeby miał jak największe możliwości.

Co z ludźmi? Z ogłoszeń o pracę, które publikujecie, wynika, że PGZ szuka specjalistów na wiele stanowisk związanych z budową okrętów.

– Po pierwsze, potrzebujemy ludzi do biura programu Miecznik w Gdyni, które wykonuje ogromną pracę, bez której ten projekt nie miałby prawa iść do przodu. To głównie dokumentacja i rozliczanie środków na setki milionów euro.

Po drugie, PGZ Stocznia Wojenna w dużej mierze musi odtworzyć swoje biuro projektowe. Zatrudniamy ludzi, bo jest praca do wykonania. Kontrakt w programie Miecznik to pierwsza umowa, którą realizuje polski przemysł, gdzie zamawiający określił nawet liczbę osób, które powinny pracować na danym etapie budowy. Ogłoszenia, które się pojawiają, są związane z tym, że projekt się rozwija, a wciąż jesteśmy na początku drogi. Zatrudniamy ludzi, od asystentek po zastępców dyrektora programu, dlatego że potrzebujemy specjalistów, a pracy jest coraz więcej. Mamy budżet na projekt i na wynagrodzenia. Do naszego zespołu dołączają pracownicy z firm z branży okrętowej, z rynku zbrojeniowego. Chcemy mieć u siebie jak najlepszych ludzi.

Co macie do zaoferowania w porównaniu z innymi firmami, co was wyróżnia?

– Przede wszystkim praca przy największym projekcie modernizacyjnym, jaki był realizowany w dziejach Marynarki Wojennej. Polska nigdy nie budowała fregat rakietowych, w dodatku tak silnie uzbrojonych, w tak silnej kooperatywie z największymi przedsiębiorstwami zbrojeniowymi w tej dziedzinie. Strategicznymi partnerami są Babcock, Thales oraz Kongsberg.

Integracja, która odbędzie się przy budowie Miecznika, to jest praca, której nigdy w polskim przemyśle nie było. Miecznik będzie bowiem najbardziej skomplikowanym systemem, jaki będzie znajdował się na wyposażeniu polskich sił zbrojnych.

Wielokrotnie powtarzał pan to w wywiadach.

– Powtarzam, bo chciałbym, żeby jak najszersza liczba odbiorców wiedziała o tym, co się dzieje. To jest bardzo ważny temat, ale dla wielu sama budowa może nie być tak spektakularna jak wodowanie Wichra w przyszłym roku. Takiego wodowania w Polsce jeszcze nie było. Odbędzie się w Zatoce Puckiej, bo basen portowy jest za płytki, żebyśmy mogli to zrobić przy stoczni.

Współpraca z zagranicznymi koncernami. Gdzie są korzyści?

Wymienił pan partnerów strategicznych w programie Miecznik. To wielkie koncerny zbrojeniowe z Europy Zachodniej jak Babcock, Thales czy mniejszy Kongsberg. Miecznik jest kolejnym przykładem programu zbrojeniowego, w którym łączymy elementy z Polski i z zagranicy w jeden system. W przeszłości takim bardzo udanym przykładem była Morska Jednostka Rakietowa. Kolejnym kandydatem jest program obrony przeciwlotniczej Narew, przy którym pracował pan jeszcze w poprzednim miejscu zatrudnienia – Europejskim Domu Rakietowym MBDA. Jaka część łańcucha wartości w tego typu programach zostaje w Polsce, a jaka jest transferowana za granicę?

– Tego nie mogę powiedzieć, ale mówiliśmy już o transferze technologii i transferze wiedzy. Przez 10 lat pracowałem w międzynarodowych koncernach – i w Polsce, i za granicą. Miałem okazję widzieć, a przede wszystkim uczestniczyć w ich rozwoju. Niezwykle istotne jest dla mnie to, że teraz uczestniczę w tym procesie w PGZ. Intensywnie rozbudowujemy zdolności technologiczne i zwiększamy wiedzę, która u nas zostanie. I co ważne, ten proces nie byłby możliwy lub kompletny bez transferu technologii i wiedzy od partnerów zagranicznych. Nie bylibyśmy w stanie utrzymać okrętów ani z nich korzystać. To samo dotyczy eksportu – po to są nam potrzebne partnerstwa międzynarodowe, żebyśmy mogli więcej eksportować.

Proszę podać przykłady, jak wiedza z partnerstwa z podmiotami zagranicznymi przekłada się na rozwój naszego przemysłu.

– Bardzo dobrym przykładem jest współpraca przy centrum serwisowo-modernizacyjnym rakiet NSM, która realizowana jest między należącymi do PGZ Wojskowymi Zakładami Elektronicznymi w Zielonce a Kongsbergiem.

Przypomnijmy, bo nie wszyscy czytelnicy mają obowiązek to pamiętać: NSM to pociski przeciwokrętowe produkowane przez norweską firmę Kongsberg. Od ponad dekady wchodzą na uzbrojenie kolejnych nadbrzeżnych dywizjonów, które składają się dziś na Morską Jednostkę Rakietową. W przyszłości będą też orężem fregat rakietowych budowanych w programie Miecznik.

– Na bazie współpracy z Kongsbergiem mogliśmy jako PGZ nawiązać zdecydowanie lepszą i bliższą współpracę z MBDA przy programie Narew. WZE będzie zaangażowany w program Narew, jeśli chodzi o rakiety CAMM.

Znów przypomnijmy: rodzina rakiet CAMM od brytyjskiego MBDA będzie orężem Miecznika, jak i systemów obrony powietrznej krótkiego zasięgu, którym wojsko nadało kryptonim Narew.

– Rodzina rakiet CAMM będzie i w Narwi, i na Miecznikach, i jest już dziś na okrętach Royal Navy. Będziemy ogromnym użytkownikiem tych pocisków, większym nawet niż Wielka Brytania, jeśli chodzi o liczbę rakiet i liczbę wyrzutni. Dzięki temu będziemy produkować te rakiety w Polsce, w polskich zakładach, w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. To był warunek sine qua non (konieczny – przyp. red.).

W WZE jest też laboratorium Hardware In-The-Loop wybudowane ze środków programu Wisła (to z kolei system obrony powietrznej średniego zasięgu, w którym MON kupiło amerykańskie zestawy Patriot – przyp. red.). To laboratorium będzie wykorzystywane także przy programie Narew i przy następnych programach rakietowych polskiego przemysłu. Hardware In-The-Loop nie zostałby wybudowany, gdyby nie pomoc naszych partnerów przy Wiśle. Mówili nam m.in., jakie oprzyrządowanie kupić, prowadzili szkolenia.

Innym przykładem jest Thales, który jest obecny w Polsce od lat 90. XX wieku, wtedy jeszcze funkcjonujący jako Thomson Electronics.

Zaczęło się od tego, że montował w polskich, wyprodukowanych w Związku Sowieckim myśliwcach MiG-29 zachodnie systemy identyfikacji swój-obcy.

– Dzięki tej współpracy pewne technologie radarowe pozostały w PIT-Radwar, który dzisiaj może produkować jedne z najnowocześniejszych radarów na świecie. Obecnie PIT-Radwar buduje nowoczesne zakłady w Kobyłce pod Warszawą. To nie byłoby możliwe, gdyby nie transfer technologii sprzed wielu lat.

Łańcuch wartości w Polsce zostaje, dlatego że uczymy się od naszych partnerów zagranicznych, jak pracują nowoczesne koncerny. I tak dzięki współpracy z MBDA przy Narwi PGZ jest częścią łańcucha dostaw MBDA, zaś współpraca z Babcockiem spowodowała, że w PGZ Stoczni Wojennej były wytwarzane elementy do budowy okrętów dla klientów Babcocka.

Rynek krajowy i eksport – bez dwóch źródeł nie ma zdrowej zbrojeniówki

Pracował pan w MBDA i we francuskim Nexterze. Jak na ich tle wypada PGZ, zwłaszcza jeżeli chodzi o procesy?

– PGZ ma wiele unikalnych zdolności, których nie ma w żadnym innym przedsiębiorstwie w Polsce. To między innymi dzięki ludziom, którzy od lat pracują w zbrojeniówce, którzy znają spółki, rynek czy naszego strategicznego klienta. O tych ludzi powinniśmy odpowiednio dbać. Od strony zarządczej PGZ jest ofiarą braku prawa holdingowego.

Grupa, jeżeli ma być zdrowa, powinna mieć przychody z dwóch źródeł – krajowego i eksportowego. A jeszcze lepiej, żeby były to źródła cywilne i zbrojeniowe. Podam przykład Grupy MBDA, w której, choć nie mogło być wpływów z rynku cywilnego (koncern specjalizuje się w produkcji pocisków rakietowych – przyp. red.), to dywersyfikacja strumienia przychodów była wzorowa. Nawet więcej było z eksportu niż tzw. rynków krajowych.

Dobrze by było, gdyby Polska Grupa Zbrojeniowa szła również w tym kierunku. Oparcie się na jednym kliencie, którym jest Ministerstwo Obrony Narodowej, jest działaniem ograniczającym, bo choć ten klient zawsze będzie, niekoniecznie zawsze będzie wybierał nas. Widzimy, że nasi partnerzy bądź konkurenci zagraniczni – bo czasem współpracujemy, a czasem konkurujemy – coraz mocniej są obecni na rynku.

Dlatego powinniśmy myśleć o eksporcie i współpracy międzynarodowej, z której będzie wynikał eksport. I stąd to, co mówiłem choćby o współpracy z Ukrainą.

Na koniec pytanie o Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach, który odbędzie się na początku września. Czego się spodziewać po PGZ?

– Nasza myśl przewodnia podczas MSPO 2025 to współpraca międzynarodowa. Chcemy pokazać wielość partnerów zagranicznych, których już mamy jako Grupa PGZ. Nie tylko to, co potrafimy zrobić dla MON swoimi siłami. Także to, co możemy zrobić i już zrobiliśmy z partnerami zagranicznymi.

Więcej postów

1 Komentarz

  1. 69% ukro nie chce wojny, chca natychmiastowego pokoju, wiadomo ze ludzi rzad nie slucha,
    czy tym razem bedzie inaczej ?,co bedzie kidy rosja dojdzie do dniepru i zajmie odesse ?,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*