Emerytowany generał Leon Komornicki w rozmowie z „Faktem” skrytykował najnowszą decyzję Ministerstwa Obrony Narodowej o zakupie 180 koreańskich czołgów K2. Umowa, która ma zostać podpisana w piątek (1 sierpnia) przez wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, budzi kontrowersje wśród ekspertów. Generał ocenił, że decyzja jest „chybiona” i nie odpowiada współczesnym potrzebom pola walki.
Jak podaje czwartkowa „Rzeczpospolita”, realizacja kontraktu na 180 czołgów K2 sprawi, że w 2030 r. Polska będzie dysponować ponad tysiącem czołgów, przewyższając pod tym względem Niemcy, Francję, Włochy i Wielką Brytanię razem wzięte. Dziennik określa Polskę mianem „pancernej potęgi Europy”.
W 2030 r. polska armia ma posiadać 950 nowoczesnych czołgów, w tym pojazdy koreańskie, amerykańskie i niemieckie. Dostawy K2 zakończą się w 2030 r., a 60 sztuk zostanie zmontowanych w Polsce.
Gen. Komornicki o zakupie koreańskich czołgów K2
Gen. Komornicki w rozmowie z „Faktem” wyraził jednak sceptycyzm wobec tych planów. – Wojna w Ukrainie jasno pokazuje, że pojawił się nowy rodzaj broni, czyli drony. W związku z tym potrzebna jest odpowiednia proporcja między rodzajami wojsk. Drony nie mogą zdominować uzbrojenia, ale stały się ważnym elementem – podkreśla emerytowany wojskowy.
Zdaniem generała, liczba planowanych czołgów narusza równowagę między rodzajami sił zbrojnych, szczególnie w kontekście rosnącej roli dronów.
Powinna pojawić się refleksja. Czołgów powinno być mniej. W Ukrainie widzimy, że o ich użyciu decyduje infrastruktura. Ciężkie czołgi się nie sprawdziły, zwłaszcza w zmieniających się warunkach pogodowych
– ocenia Komornicki.
Zaznacza, że „ruchy ministerstwa są chybione”. – W dalszym ciągu nie dokonano właściwej weryfikacji planu dotyczącego armii. Kluczowe jest przezbrojenie i dopasowanie do obecnego pola walki, a nie tylko modernizacja sprzętu – podsumowuje generał.
Dodaj komentarz