Kluczowy element. Czy Ukraina ucierpi na ruchu Trumpa?

niezależny dziennik polityczny

Dla USA Izrael jest kluczowym elementem systemu bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie i Waszyngton jest w zasadzie na każde skinienie Tel Awiwu czy Jerozolimy. Podobnie jest teraz. Jak amerykańskie zaangażowanie na Bliskim Wschodzie może wpłynąć na sytuację Ukrainy?

W czerwcu 2025 roku Rosja kontynuuje stopniowe, ale systematyczne pozyskiwanie przewagi na lądzie, wykorzystując ukraińskie braki w artylerii, amunicji i środkach obrony powietrznej. Po miesiącach przeciągania lin w Kongresie i administracyjnych ograniczeń ze strony republikańskiej administracji Donalda Trumpa wsparcie USA dla Ukrainy zostało ograniczone do absolutnego minimum.

Pojawia się więc pytanie, na ile strategiczne zaangażowanie Waszyngtonu w kolejny konflikt regionalny wpłynie na przebieg wojny w Europie Wschodniej i co konkretnie Amerykanie mogą „zabrać” Ukrainie, by bronić swoich interesów w Jerozolimie.

Wojna w cieniu polityki

Po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu w styczniu 2025 r. polityka wsparcia dla Ukrainy uległa zasadniczej zmianie. Mimo prób wyważenia stanowisk przez część republikańskich senatorów, takich jak Mitch McConnell, oraz lobbingu ze strony europejskich sojuszników Trump, zgodnie z zapowiedziami kampanijnymi, wstrzymał większość dostaw ofensywnego uzbrojenia.

Ograniczona pomoc wojskowa, w tym m.in. zmniejszenie dostaw efektorów do systemów obrony powietrznej i amunicji spowodowało, że tego typu broń dociera dziś głównie za pośrednictwem NATO lub pojedynczych sojuszników, takich jak Wielka Brytania, Polska czy państwa bałtyckie.

W maju Ukraina otrzymała od USA partię 200 rakiet AIM-120C dla systemów NASAMS, co uratowało Kijów przed kolejną falą zmasowanych uderzeń rakietowych. Jednak większe programy, jak systemy ATACMS czy kolejne pociski do systemów HIMARS zostały zawieszone lub całkowicie skasowane.

W rezultacie ukraińska armia – pozbawiona wystarczającej liczby pocisków artyleryjskich i nowoczesnych radarów – powoli traci inicjatywę na froncie. W obwodach charkowskim i sumskim Rosjanie kontynuują natarcie, wykorzystując luki w ukraińskiej obronie i braki w rotacji jednostek liniowych.

Nowy punkt ciężkości

Od kwietnia sytuacja na Bliskim Wschodzie stała się znacznie bardziej napięta. Bezpośrednie starcia między Izraelem a siłami Hezbollahu, a teraz bezpośredni atak na Iran zmusiły administrację USA do zwiększenia obecności wojskowej w regionie. I w konsekwencji nalegań premiera Izraela Benjamina Netanjahu – do dołączenia do ataków lotniczych na Iran.

Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS „Gerald R. Ford” została przesunięta do wschodniej części Morza Śródziemnego, a siły powietrzne USA wznowiły regularne loty nad Syrią i Irakiem. Do Kuwejtu i Jordanii przerzucono dodatkowe systemy Patriot, a amerykańskie drony MQ-9 Reaper monitorują sytuację wokół Iranu i Jemenu. W końcu bombowce B-2 zaatakowały trzy cele w Iranie.

W efekcie amerykańska administracja stanęła przed klasycznym dylematem strategicznym: które z dwóch kluczowych teatrów operacyjnych wymaga większego zaangażowania przy ograniczonych zasobach? Trump – zgodnie ze swoją doktryną izolacjonizmu i „America First” – postawił na to, co określa jako „bezpośrednie interesy bezpieczeństwa USA i sojuszników na Bliskim Wschodzie”. W praktyce oznacza to realokację części środków, zwłaszcza finansowych i operacyjnych, z Europy Środkowo-Wschodniej na Bliski Wschód. Najbardziej uderza to w Ukrainę.

Nowe priorytety

Zgodnie z przedwyborczymi zapowiedziami Trumpa, już od lutego 2025 r. odnotowano wyraźny spadek liczby rotacji amerykańskich samolotów transportowych dostarczających uzbrojenie do Rzeszowa i dalej na Ukrainę. Z kolei rosnące potrzeby wojsk izraelskich – wspieranych technicznie i wywiadowczo przez USA – mogą spowodować przekierowanie znacznej części zapasów amunicji precyzyjnej na potrzeby Sił Obronnych Izraela. Dodatkowo magazyny amunicji w Katarze i Kuwejcie, będące amerykańską rezerwą, zaczęto traktować jako źródło zaopatrzenia w razie rozszerzenia konfliktu z Iranem.

W mediach amerykańskich i izraelskich pojawiły się też nieoficjalne doniesienia, że część systemów przeznaczonych pierwotnie dla Ukrainy – w tym radary artyleryjskie i pociski systemów obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu – zaczęto przesuwać do bazy w Al-Udeid w Kuwejcie, która jest największą amerykańską bazą w regionie. W obliczu tej sytuacji Kijów zmuszony jest coraz bardziej polegać na dostawach europejskich, które – choć rosnące – nie są w stanie wypełnić całej luki po amerykańskich cięciach.

Europa w roli strażaka

W czerwcu Francja i Niemcy podpisały nową deklarację wsparcia wojskowego dla Ukrainy, zapowiadając zwiększenie dostaw amunicji kalibru 155 mm i wsparcia dla systemów obrony powietrznej. Polska i Czechy uruchomiły kolejną turę zakupów amunicji z Korei Południowej na potrzeby Ukrainy, a Wielka Brytania wznowiła przekazywanie dronów szturmowych i rakiet Brimstone. Jednak skala tej pomocy wciąż pozostaje ograniczona, a długotrwały efekt przeciągania liny z Waszyngtonem prowadzi do narastającego zmęczenia wojną wśród europejskich społeczeństw.

Nie można też ignorować potencjalnego ryzyka eskalacji na innych kierunkach. Działania Serbii wobec Kosowa, niestabilność w Mołdawii i rosyjskie prowokacje na Morzu Bałtyckim każą sądzić, że Moskwa świadomie rozgrywa sytuację globalnego przeciążenia USA i NATO. Podział uwagi i zasobów między Bliski Wschód a Europę może działać na korzyść Kremla w kolejnych miesiącach.

Wnioski: wojna długiego trwania

W obecnych warunkach nie należy spodziewać się, że USA całkowicie wycofają się ze wspierania Ukrainy. Jednak polityka Donalda Trumpa i tak sprowadza to wsparcie do poziomu politycznego minimum: wystarczającego, by Kijów nie przegrał, ale zbyt słabego, by wygrał.

Priorytetem dla Waszyngtonu stała się obecnie stabilizacja Izraela i powstrzymanie ewentualnej konfrontacji z Iranem, co odsuwa Ukrainę na dalszy plan. W rezultacie konflikt w Europie Wschodniej może wejść w fazę, w której Ukraina walczy głównie o przetrwanie, a Rosja – o wymuszenie politycznych ustępstw przy stole rokowań. Z perspektywy Kijowa i jego sojuszników oznacza to, że tylko Europa – działająca wspólnie i szybko – może powstrzymać pełzającą porażkę Ukrainy.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*