
— Trzy problemy składają się na triadę kryzysu psychicznego: „nic nie znaczę, niczego nie potrafię, dla nikogo nie jestem ważny”. I te trzy przekonania mają skłonność do wzajemnego cyrkularnego wzmacniania się. To taki trochę trójkąt bermudzki, klincz, z którego trudno wyjść — tłumaczy Medonetowi dr Joanna Flis. Ekspertka pracując z młodymi ludźmi i ich rodzinami zwraca uwagę, że poszczególne pokolenia żyją dziś w nieco innych światach, także tych cyfrowych. Rodzice, jak zauważa, często nie chcą nawet spróbować zrozumieć TikToka i nie zawsze są gotowi zmierzyć się z emocjami swoich dzieci.
- Poznaj swój Indeks Zdrowia! Odpowiedz na te pytania
- Więcej aktualnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Onetu
Aleksandra Bujas, Medonet.pl: „Zetki” czują się rozumiane przez „swoich” dorosłych?
Dr Joanna Flis: Choć nie ma jednych badań, które wyraźnie by akcentowały przyczyny, mogę sformułować hipotezę, że między pokoleniami, zawsze pojawia się deficyt zrozumienia. Szum komunikacyjny wynika z używania innego słownictwa, innych przekonań na temat świata oraz tak ja teraz — z rozwoju technologii. Rodzice mogą zostać w tyle.
Wielu dorosłych mówi, że nie nadążają za „Zetkami” albo za młodszym pokoleniem „Alfa”, nie rozumieją ich świata i TikToka. Trudno zatem, żeby młodzi czuli się rozumiani, gdy sami deklarujemy ten brak zrozumienia.
Z milenialsami było inaczej?
Uważam, że bardzo podobnie. W przypadku nas i naszych rodziców źródłem nieporozumienia był system wartości, stosunek do kościoła, styl życia. W tej chwili to źródłem różnic może być życie w innych światach cyfrowych. Rodzice funkcjonują w rzeczywistości Facebooka, być może Instagrama, młodzi — na TikToku, na Discordzie i jeszcze w wielu innych miejscach, o których jako dorośli nie mamy pojęcia.
Poza tym młodzi ludzie mają dziś zdecydowanie bogatszy język do opisywania tego, co czują – na przykład do mówienia o zdrowiu psychicznym czy własnych potrzebach. Natomiast dorośli często mają zbyt ograniczone schematy rozumienia i reagowania („kontenery”), by zmieścić w nich wszystkie te uczucia, potrzeby i nowe sposoby ich wyrażania. To może generować napięcia i dużo lęku.
„Kontenery”?
W terapii psychodynamicznej „kontener” to metafora przestrzeni psychicznej, którą każdy z nas posiada, by przyjąć, pomieścić i przetworzyć trudne emocje czy doświadczenia – zarówno swoje, jak i cudze. Chodzi o zdolność zniesienia niepewności, niezrozumienia czy nawet lęku, bez natychmiastowego odrzucania lub negowania tych uczuć.
Gdy mówimy, że rodzicom często brakuje takich „kontenerów”, mamy na myśli, że nie zawsze są oni gotowi zmierzyć się z emocjami swoich dzieci – szczególnie tymi, które są nowe, intensywne, niezrozumiałe lub wykraczają poza ich dotychczasowe doświadczenia. W efekcie rodzice mogą nieświadomie próbować je minimalizować, lekceważyć albo natychmiast „naprawiać”, zamiast spokojnie przyjąć i spróbować zrozumieć, co dziecko naprawdę przeżywa.
Co z tym zrobić? Rodzice, nawet jeśli mają pojemny „kontener”, mogą nie wiedzieć, co trenduje na TikToku ani nie mieć wiedzy psychologicznej.
Często nie potrzeba specjalistycznej wiedzy, żeby móc wspierać młodych ludzi. Wystarczy większe zainteresowanie tym czego nie rozumiemy. Nasze dziecko spędza bardzo dużo czasu w przestrzeni cyfrowej, to żadna wymówka, a raczej zaproszenie.
Warto zapytać dziecko o miejsce, w którym przebywa, zgodzić się na bycie po nim oprowadzonym. Skoro interesuje nas, jakich rówieśników odwiedzają nasze dzieci, dokąd chodzą po lekcjach i z kim są w klasie, powinno nas też interesować, jakie mają aplikacje w telefonach, z kim się komunikują, kogo obserwują. Jest to tak samo ważna wiedza jak to, z kim wychodzą na podwórko.
I powstanie nowa przestrzeń porozumienia?
Tak, to punkt wyjścia do tego, żeby zacząć spędzać ze sobą czas. To komunikat: „wyjaśnij mi, wytłumacz. Oprowadź mnie po tym świecie”. Takie podejście tworzy okazje do wzajemnego poznania się.
- Jest „panią psycholog z telewizji”. Maria Rotkiel: szkoda mi samej siebie
A da się wskazać sygnały od młodzieży, które są najczęściej ignorowane przez dorosłych?
To zależy. Są rodzice, którzy reagują nadmiernym lękiem na każdy sygnał od dziecka. Wtedy nawet zwyczajne problemy związane z dorastaniem stają się dla nich zbyt trudne, nie mieszczą się w ich „kontenerze” emocjonalnym, przez co młody człowiek może czuć, że nie ma sensu o nich mówić.
To źle?
Tak, bo wtedy dziecko uczy się, że dzielenie się swoimi trudnościami zamiast pomagać, dodatkowo obciąża rodzica. W efekcie zaczyna unikać rozmów nawet o ważnych sprawach, żeby go nie przeciążać lub nie martwić. Tym samym rodzic, choć pełen troski, paradoksalnie oddala się emocjonalnie od dziecka.
Takich rodziców nie brak.
Ale to wszystko też jest bardzo indywidualne. Wiele zależy od rodzicielskiej wiedzy na temat kryzysów psychicznych, liczby dzieci i jakości kontaktu z nimi. Jednak nie powiedziałabym, że są takie sygnały kryzysu psychicznego, na które rodzice nie zwracają uwagi.
Prędzej czy później będzie widać, że dzieje się coś złego?
Często sygnały nie są jak włącznik i wyłącznik światła. To nie jest tak, że dziś coś jest, a jeszcze wczoraj tego nie było. Sygnały kryzysu psychicznego, o ile nie są efektem nagłej traumy, rozwijają się dość powoli i niekiedy wręcz wkomponowują się w życie rodziny. Można ich nie widzieć, tak samo jak nie widzimy, że nasze dzieci rosną i się zmieniają, ale ktoś patrzący z boku od razu to zauważy. My po prostu, przebywając z nimi codziennie, przywykamy do nowego stylu funkcjonowania.
Wiele można zrzucić na „ten trudny wiek”.
Normalizowanie niektórych zachowań to realny problem. Niepotrzebne zbyt wiele przypisuje się je okresowi dojrzewania i hormonom. Innym kłopotem jest to, że nawet jeśli rodzice widzą co się dzieje, to czasami nie mają gdzie skorzystać ze wsparcia, bo system niedomaga. Czas oczekiwania na wizytę u psychiatry dziecięcego w Polsce jest naprawdę długi.
Młodzi ludzie ufają profesjonalistom?
Trudno odpowiedzieć kategorycznie „tak” lub „nie”. Z pewnością ufają im bardziej niż ich poprzednicy, czyli nasze pokolenie milenialsów. Psychoedukacja, praca, którą wykonujemy, przynosi efekty. I widzimy, że młodzi ludzie normalizują sięganie po pomoc, ze wsparcia psychologa korzystają częściej niż my w ich wieku. Jest im łatwiej, bo psychologów i psychoterapeutów jest więcej, mają też inne przekonania na temat zdrowia psychicznego.
Ten poziom zaufania jest wystarczający?
Wydaje mi się, że jeszcze nie. Warto popracować nad tym, żeby zwiększyć poziom zaufania do specjalistów. W ogóle myślę sobie, że jeżeli chodzi o lekarzy w Polsce, to mamy kryzys zaufania do przedstawicieli zawodów medycznych.
Mamy jeszcze szkołę. Jest lepiej przygotowana na reagowanie w sytuacji kryzysu psychicznego ucznia niż 20 lat temu?
Nauczyciele, zauważam to, jako grupa społeczna, są coraz lepiej przygotowani. Jest więcej przeznaczonych dla nich szkoleń z zakresu zdrowia psychicznego, psychologii rozwojowej i radzenia sobie w kryzysie. Wystarczy spojrzeć, ilu zainteresowanych dołączyło do naszego projektu „Godzina dla MŁODYCH GŁÓW”, darmowego programu profilaktycznego, który realizujemy przy projekcie MŁODE GŁOWY Fundacji UNAWEZA. To aż 4 tys. szkół z całej Polski, więc udało się objąć zasięgiem ponad milion młodych osób. Najważniejsze, że jest taki ruch oddolny i zmienia się nie tylko szkoła jako instytucja, ale też myślenie o roli szkoły. Jestem bardzo po stronie nauczycieli, bo wykonują naprawdę solidną robotę, zwłaszcza młode pokolenie.
A wnioski z badań z projektu MŁODE GŁOWY zaskoczyły czymś?
Od zakończenia badań minęły już dwa lata, ale mogę powiedzieć z całą pewnością, że to, co nas najbardziej poruszyło, to niskie poczucie własnej wartości młodych ludzi, niskie poczucie ich sprawczości, duże poczucie osamotnienia. Trzy problemy, które składają się na triadę kryzysu psychicznego. „Nic nie znaczę, niczego nie potrafię, dla nikogo nie jestem ważny”.
Mieszanka wybuchowa.
I te trzy przekonania mają skłonność do wzajemnego cyrkularnego wzmacniania się. To taki trochę trójkąt bermudzki, klincz, z którego trudno wyjść. Bardzo poruszył mnie jego rozmiar i trud wynikający z zapętlenia się tych stanów. To trochę jak supeł, który chyba trzeba by przeciąć, żeby w ogóle zacząć działać. Ale widzimy iskierkę nadziei.
Jaką?
Mamy bardzo ważny projekt, jakim jest Pierwsza Pomoc dla Zdrowia Psychicznego, czyli uznany na świecie sposób wspierania osób w kryzysie emocjonalnym. Opiera się na trzech prostych krokach „Popatrz, Posłuchaj, Połącz.”
Jak to wygląda w praktyce?
Ideę pierwszej Pomocy dla Zdrowia Psychicznego, czyli tzw. pierwszej pomocy przedpsychologicznej (PPP), opracowała Światowa Organizacja Zdrowia już wiele lat temu – początkowo w kontekście katastrof zbiorowych i sytuacji kryzysowych, jak huragany, wojny czy inne nagłe zdarzenia, które wymagają szybkiego wsparcia psychicznego dla dużej grupy ludzi. To był punkt wyjścia.
Model PPP opiera się na trzech krokach: popatrz – posłuchaj – połącz. Chodzi o to, by dostrzec osoby potrzebujące wsparcia, uważnie je wysłuchać i – w miarę możliwości –połączyć je ze źródłem pomocy. Można powiedzieć, że to odpowiednik pierwszej pomocy przedmedycznej, ale w obszarze zdrowia psychicznego.
Może być stosowana nie tylko w sytuacjach katastrof, ale także w codziennym życiu – przez każdego niezależnie od wieku czy zawodu., W praktyce chcemy nauczyć każdego w Polsce tych prostych zasad. Krok pierwszy — zauważ osobę, która może przeżywać trudności – może się wycofuje, izoluje, płacze, jest niespokojna, mówi o swoich problemach. Następnie posłuchaj, czego potrzebuje. I wreszcie – połącz ją z odpowiednim wsparciem. Czasem to będzie specjalista, czasem bezpieczne miejsce, numer telefonu, szklanka wody, a czasem po prostu obecność i uważne wysłuchanie.
Warto pamiętać, że bliscy nie są od tego, by zastępować specjalistów. Ale mogą być tym pierwszym ogniwem – kimś, kto zauważy, zareaguje i pomoże zrobić pierwszy krok. A ten jeden krok może uratować życie. I tu ważna zasada: lepiej przesadzić niż niedoszacować.
Młodzi mogą pomagać sobie nawzajem, ucząc się, czym jest PPP?
Oczywiście. To trochę tak, jak z nauką pierwszej pomocy przedmedycznej – dzieci mogą jej sobie wzajemnie udzielić, chociażby układając kogoś np. w bezpiecznej pozycji. W kontekście zdrowia psychicznego możemy uczyć młodych ludzi, żeby byli bardziej wrażliwi na siebie wzajemnie, reagowali na objawy kryzysu psychicznego, słuchali siebie i dalej edukowali w zakresie wsparcia.
Czym jest PPP uczymy też twórców internetowych, którzy mają ogromny wpływ na młodych ludzi. Razem z agencją DDOB, która specjalizuje się w influencer marketingu, w Światowy Dzień Zdrowia ruszyliśmy z akcją pod hasłem „Zdrowie psychiczne to też zdrowie”, w której ponad 300 influencerów opublikowało pro bono treści edukacyjne na swoich profilach na Instagramie, promując ideę Pierwszej Pomocy dla Zdrowia Psychicznego. Zorganizowaliśmy też stacjonarne warsztaty, aby praktycznie uczyć tej odpowiedzialności w sieci i planujemy je realizować cyklicznie. To jedna z pierwszych tego typu inicjatyw w Polsce.
Młode głowy muszą wiedzieć, gdzie można szukać pomocy, nauczyć się na pamięć numeru telefonu zaufania, tak jak nauczyli się numeru telefonu na policję, straż pożarną i pogotowie. Wreszcie – gdzie jest w szkole gabinet pedagoga, psychologa, gdzie jest ośrodek interwencji kryzysowej czy poradnia psychologiczno-pedagogiczna.
To wydaje się jak najbardziej wykonalne. A jakie zmiany systemowe, pani zdaniem, byłyby najbardziej potrzebne, żeby jak najskuteczniej wspierać młodzież?
Widzę wiele obszarów, w których potrzebujemy zmian, ale zaczęłabym od innej formy zatrudnienia psychologa szkolnego. Psycholog szkolny wciąż jest zatrudniony na Karcie Nauczyciela, czyli tak jak nauczyciel w szkole, co rodzi pewne problemy, między innymi nie pozwala dofinansować jego pracy z Narodowego Funduszu Zdrowia. Dlatego szkół najczęściej nie stać na to, żeby mieć psychologa na pełen etat. W efekcie mają jednego psychologa na 300 uczniów na 20 godzin, a czasem jedynie10 godzin w tygodniu. To zdecydowanie za mało.
Druga rzecz — szkoły ewidentnie potrzebują wdrożenia działań profilaktycznych, chociażby pod postacią badań przesiewowych wśród młodych ludzi. Robi się badania przesiewowe wzroku, postawy, dzieci są ważone, mierzone. A nie mamy badań przesiewowych w kierunku depresji, zaburzeń lękowych czy zespołu uzależnienia od Internetu, od urządzeń ekranowych. Szkoła jest miejscem, w którym te badania przesiewowe można by przeprowadzać, zwiększając obszar zainteresowania o ten aspekt związany ze zdrowiem psychicznym.
Jak mogłyby wyglądać?
To testy, które dzieci wypełniają metodą papier-ołówek, chociażby testy przesiewowe w kierunku depresji dziecięcej. W ten sposób możemy zobaczyć, które dzieci są ewentualnie zagrożone depresją albo które wykazują cechy wymagające pogłębionego wywiadu.
Pamiętajmy, że badania przesiewowe to nie jest stawianie diagnozy dzieciom, tylko wskazanie grupy, która być może potrzebuje już pogłębionego przyjrzenia się jej problemom. Oczywiście tutaj już w gestii rodziców byłoby podjęcie decyzji o leczeniu.
Co każdy z nas, jako rodzic i nie tylko, może zrobić, żeby dołożyć cegiełkę do poprawy dobrostanu psychicznego młodych?
Warto zacząć od własnej edukacji. Można wejść na nasze strony helppp.pl oraz mlodeglowy.pl, gdzie znajdują się wszystkie najważniejsze informacje na temat pierwszej pomocy dla zdrowia psychicznego i samodzielnie zgłębić wiedzę na temat tego, czym jest kryzys psychiczny, jak reagować w sytuacji kryzysu psychicznego, czym jest aktywne patrzenie, słuchanie i reagowanie?
Gorąco polecam też nasz nowy podcast „Za moich czasów…”, który znajdziecie na kanale na YouTube projektu MŁODE GŁOWY. W całym cyklu rozmawiam z czołowymi psychologami i ekspertami, m.in. z Kasią Miller, Darią Abramowicz, Wojciechem Eichelbergerem i Andrzejem Silczukiem.
Ten podcast to przestrzeń spotkania pokoleń – nie po to, by oceniać, kto miał gorzej czy lepiej, ale by zrozumieć, jak zmienia się świat, nasze potrzeby i relacje. „Za moich czasów…” to zdanie, które często brzmi jak mur – my chcemy, by stało się mostem. Między rodzicami a dziećmi, między dawnym wychowaniem a współczesną świadomością, między twardością a wrażliwością. Bo żeby naprawdę zadbać o zdrowie psychiczne młodych, musimy najpierw zacząć się słuchać nawzajem.
Dodaj komentarz