
Te dwa lata, o ile rząd się utrzyma, to ostatnia szansa polskiej demokracji. Stawką jest przyszłość państwa, nas samych, naszych krewnych, naszych dzieci – mówią wyborcy koalicji 15 października.
Ludzie mają krótką pamięć, ale nie Karolina. Jest 2014 r., w warszawskim Nowym Teatrze odbywa się czytanie tekstu „Golgota Picnic”. To część ogólnopolskiej akcji teatrów, które chcą w ten sposób zaprotestować przeciw odwołaniu pokazu spektaklu na festiwalu Malta. Karolina z dwójką przyjaciół próbuje wejść, ale pod teatrem stoi spory tłum. Demonstrują w obronie uczuć religijnych katolików. Są nie tylko starsi ludzie, którzy zwykle protestowali w takich sprawach. Jest sporo silnych, młodych chłopaków. Szarpią, blokują wejście do teatru.
– Nagrywajcie ich! Róbcie zdjęcia twarzy! – krzyczą. Robią wokół nich coś w rodzaju szpaleru. Kolega Karoliny dostaje pięścią w ucho. Mocno. Karolina ma podrapane ramiona. „Kur**!” – krzyczy do niej starsza pani, a młody gość posyła jej grymas, którego nie zapomni do końca życia. „Jeb** les**” – syczy 20 cm od jej twarzy.
Potem ktoś w teatrze rozpyla gaz.
– Pod tym teatrem – wspomina Karolina – wszyscy, i my, i oni, wiedzieliśmy, że coś się zmieniło. Że ten kraj jest już ich. Zaraz potem wydarzyło się osiem lat PiS i dekada Dudy. A teraz jest Nawrocki. I czekanie, aż rząd upadnie i wrócą tamci. Tylko na sterydach.
Iść na żywioł
– Zawodowi politycy: Tusk, Trzaskowski, jego sztabowcy i tak dalej, puścili wszystko na żywioł – wzdycha Przemysław Wojcieszek, pisarz, scenarzysta i reżyser. Po paru latach życia między Pragą i Berlinem wrócił do Wrocławia, a teraz znów zaczyna myśleć o wyjeździe. – Uznali, że skoro mają niezłego kandydata, a po drugiej stronie jest kibol i sutener, to wybory się same wygrają. Sądzę, że Trzaskowski nie był złym pomysłem, nie wierzę, że kandydat na prezydenta musi być samcem alfa, który twardo gada. No ale nie dowiózł. Oni wszyscy nie dowieźli.
Wojcieszek korzysta z platformy Threads, która jest odpowiedzią Mety (Facebook, Instagram) na X, czyli dawnego Twittera. Odkąd postuje o polityce, jest atakowany. – Na całych Threadsach były tysiące kont, najpewniej botów, bo bez zdjęć i followersów, które łamaną polszczyzną dystrybuowały faszystowskie kłamstwa o tym, jak to polskie kobiety będą gwałcone, jak to szczepionki zabijają, a Zielony Ład to totalitarny wymysł komunistycznej Brukseli. Do tego oczywiście zalew antyukraińskiej propagandy: jak to źli Ukraińcy zabierają socjal i niczego od siebie nie dają. Po kilkudziesięciu komentujących pod każdym moim postem. Rzucali bluzgami, wyciągali najbardziej bzdurne argumenty.
Najciekawsze, mówi Wojcieszek, jest jednak co innego. Natychmiast po wyborach ataki ustały. – To były ewidentne działania dezinformacyjne, możliwe, że z zagranicy. Jakim cudem państwo nic z tym nie zrobiło?
O tym, że państwo „nie ogarnia internetów”, a już zwłaszcza wielkich platform społecznościowych, wie każdy ich użytkownik. Zwracają też na to uwagę eksperci od dezinformacji, politolodzy i socjolodzy.
– Nie rozliczono pisowców, co było jedną z najważniejszych obietnic w kampanii 2023 r. A dlaczego dopiero teraz aresztowano Olszańskiego, który wygrażał nożem wyborcom Trzaskowskiego? Ludzie tacy jak on śmieją się w twarz polskiemu państwu – ciągnie dalej wkurzony Wojcieszek. – Jakim cudem Braun nie siedzi? Za żadną z jego akcji włos mu z głowy nie spadł. A każda taka akcja ma pokazać: nic nam nie zrobią, możemy sobie tu robić, co chcemy. Będą niszczyć i niszczyć, a na koniec jeszcze powiedzą: państwo nie działa, głosujcie na nas. Wybór Nawrockiego to katastrofa, z której rozmiarów nie zdajemy sobie sprawy. To zacznie być jasne za jakiś czas, kiedy jeszcze bardziej sparaliżuje polską politykę. Nie daj Boże, Rosja zajmie któreś państwo bałtyckie, wtedy dowiemy się, kim naprawdę jest Karol Nawrocki – prognozuje artysta.
– Dostali ogromny mandat społeczny i spierdo***i to. Ogromna mobilizacja elektoratu prodemokratycznego, cały ten potencjał został roztrwoniony. Dziś nawet nie potrafią wystarczająco głośno powiedzieć: nie jesteście sami, walczymy, próbujemy naprawić państwo i wyjść na prosty kurs. Wpuścili do pałacu prezydenckiego gangusa i sutenera! Jeśli za dwa lata będziemy mieli w Polsce faszystowski rząd złożony z pisowców i konfiarskich kacapów, to będziemy mogli za to podziękować koalicji demokratów – kończy Wojcieszek.
Bronek przegrał z Dudą
– Wtedy, kiedy nas szarpali pod teatrem, większość jeszcze myślała, że Bronek wygra z Dudą, bo kto to był Duda? Średnio rozgarnięty facet, nieokrzesany, z wyglądu trochę wujek Wiesiek. W sondażach długo był bez szans, nawet z fatalnym Komorowskim – wspomina Karolina.
Ale przychodzą w 2015 r. wybory jedne i drugie i anty-PiS zostaje znokautowany. – A potem są brutalne pacyfikacje kolejnych demonstracji przez pisowską policję – opowiada Karolina. Sama dostaje gazem na Krakowskim Przedmieściu, a potem jeszcze raz, kiedy szarpie się z grupką faszystów pod Pałacem Kultury. – Pamiętam to ich samozadowolenie, tę pewność, że im się nic nie stanie, że oni mogą wszystko, bo przejęli ten kraj. Pamiętam ileś nieprzyjemnych spotkań z policjantami, którzy na widok tęczowej torebki i kolczyków w nosie nabierali przekonania, że mogą ci patrzeć prosto w oczy i się śmiać, bo zrobią z tobą, co zechcą. Bo mogą.
Przychodzi październik 2023 r. Teraz albo nigdy, myśli Karolina. Niektórzy mówią: co ty się tak przejmujesz. „Nie macie dość tej cholernej, faszystowsko-katolickiej duchoty?” – odpowiada im. Na Marszu Miliona Serc czuje nadzieję, chyba pierwszy raz od czarnych protestów.
– Już nawet przestałam mieć problem z platformerskimi konserwami – wzdycha. – Myślałam: najważniejsze, że nie są faszystami ani wariatami. Do tego doszliśmy w polskiej polityce.
„To jest Polska, Karolinko, tu nie można mieć większych wymagań” – mówiła do siebie, idąc w tłumie ludzi na marszu. „Jak ktoś nie jest faszystą ani wariatem i lubi Europę, to z kimś takim się już idzie dogadać”.
– Nawet Tuskowi uwierzyłam. Pomyślałam: okej, jestem lewuską, będę miała swoich reprezentantów w parlamencie, Donald nie jest taki zły. Na pewno się dużo nauczył w tej Brukseli, to będzie inna Platforma, nowocześniejsza, bardziej progresywna. Przepędzą Kaczora i chwała im za to. Zalegalizują związki partnerskie, zalegalizują albo chociaż zdepenalizują aborcję… Potem z miesiąca na miesiąc traciłam wiarę. Jakim cudem oni niczego nie zrobili przez półtora roku? Co z obietnicami? No a potem Trzaskowski przypomniał, że jest tym, kim jest: chłopcem z dobrego domu, co nigdy nic nie musiał. Może myślał, że prezydenturę też mu przyniosą na tacy, jak pewnie wszystko w jego życiu. I jeszcze po francusku podziękują.
Zrobieni w konia
– Czuję się zrobiona w konia – mówi Alicja. – Przez osiem lat rządów PiS chodziłam na protesty, traciłam życie na idiotyczne dyskusje na Twitterze, słuchałam raz lepszych, a raz gorszych przemówień o tym, jak to musimy bronić demokracji. I naprawdę starałam się jej bronić. A teraz co? Nawrocki. A za chwilę pewnie PiS w wersji hardcore, czyli z Konfederacją. Tymczasem uśmiechnięty Rafał Trzaskowski otwiera po stu latach kawałek placu pod Pałacem Kultury. Nie mam nic przeciw Trzaskowskiemu, głosowałam na niego czterokrotnie: dwa razy w drugich turach prezydenckich i dwa razy w Warszawie. Zawsze ze strachu przed pisowcem. Ale gdzie jest jakiś plan na państwo? Gdzie stanowczość wobec ludzi takich jak Braun? Ludzie mają poczucie, że państwo jest przejęte, że rządy koalicji są tylko krótką – krótszą niż cztery lata – przerwą.
Alicja oglądała wieczór wyborczy z telefonem w jednym ręku i kieliszkiem wina w drugim. – To było jeszcze przed late poll – wspomina. – Siedzą w studiu politycy i polityczki wszystkich partii i nagle Joanna Scheuring-Wielgus i któraś posłanka PSL zaczynają się ze sobą kłócić. W końcu zapewniają, że prywatnie to się bardzo lubią, ale nikt im chyba nie wierzy. Wszystkiemu przysłuchuje się zachwycony poseł Konfederacji. Myślałam, że czymś rzucę w telewizor. To najlepsze podsumowanie koalicji rządzącej. A jeszcze do tego pani prowadząca dyskusję publicystów zaczęła pierd***ć o tym, że ludzie chyba zapomnieli, jak ważna jest strefa Schengen. A jest ważna, bo ludzie sobie mogą kupować domy za granicą.
Tusk i naiwniacy
Marek pamięta Donalda Tuska z 2007 r. Był już 50-latkiem, a wyglądał jak chłopiec. Rozsmarowywał Kaczyńskiego, odbierając mu władzę po dwóch latach rządów PiS, LPR i Samoobrony. – Porywał ludzi. Dawał nadzieję, nową energię. To była też inna Polska, wydawało się, że ta pisowska koalicja to najgorsze, co się może przytrafić, że to tylko wypadek na drodze nowoczesnej, europejskiej demokracji liberalnej.
Dziś Marek uważa, że był naiwniakiem. Nie tylko wtedy. Także gdy w 2015 r. szedł głosować przeciw Dudzie, którego nie lubił tak bardzo, że z bólem serca postawił krzyżyk przy nazwisku Komorowskiego, który zdaniem Marka jako myśliwy nie ma kwalifikacji moralnych, by być prezydentem czegokolwiek. W 2020 r. głosował na Trzaskowskiego, choć uważał go za politycznego leniucha. A w 2023 – po raz pierwszy od lat, może nawet od tego 2007 r. – głosował z entuzjazmem, przekonany, że robi coś bardzo ważnego.
– Naprawdę uwierzyłem, że im o coś chodzi – wspomina. – Pamiętam, jak dołączyłem do Marszu Miliona Serc, to było na wysokości skrzyżowania Jana Pawła II i Solidarności. Pomyślałem, że tego się już nie da zatrzymać. Że idę dla moich córek, dla mojej partnerki, dla moich rodziców, dla siebie. Poczułem, że bardziej lubię ludzi, że wszystko będzie dobrze. Nie zabiorą nam tego. Że my nawet pisowców zaprosimy do tej wolnej Polski, pokażemy im – zobaczcie, jesteście tu tak samo u siebie, jak my, nikt wam niczego nie chce zabrać, chcemy być z wami, to jest tak samo wasz kraj, jak nasz, urządźmy go razem sensownie. Stary chłop, a naiwny.
Faszyzm u bram
– Nie życzę sobie żyć w kraju faszystowskim – mówi Przemysław Wojcieszek. – Trump w końcu rozwali się o amerykańskie instytucje demokratyczne. Słyszy się, że nawet na Węgrzech Orbán słabnie. Rumuni zagłosowali i uciekli spod ruskiej kosy. I co? Polska okaże się jedynym krajem, który sobie nie poradził? Te dwa lata, o ile rząd się utrzyma, to jest ostatnia szansa polskiej demokracji. Stawką jest przyszłość tego państwa, nas samych, naszych krewnych, naszych dzieci. Albo uratujemy polską demokrację, albo będziemy spierd****ym dzikim, skrajnie skorumpowanym państewkiem na rubieżach Europy. Nic mnie nie obchodzą smutne uśmiechy Tuska, że się nie udało. Brytyjski premier Keir Starmer zlikwidował zamieszki białych lumpów w dwa tygodnie. Czy jakiś polityk w Polsce postawi tamę faszystom?
– Byliśmy naiwni – dodaje Karolina. – Mijały kolejne miesiące rządów koalicji i kolejne obietnice zamieniały się w bajeczki. „To wszystko wina Dudy” – mówili. Okej. To dlaczego tyle było gadania o jakichś stu konkretach, o aborcji. Czuję, jakby mi ktoś splunął w twarz.
– Śmiejemy się z wyborców PiS, że zagłosują nawet na dziurę w bucie, jeśli tylko prezes ją namaści w wyborach – mówi Marek. – No i tak, to prawda. Ale co my robimy? Jesteśmy tak przerażeni PiS, że robimy to samo. Bardzo nie chcę być stawiany w takiej sytuacji.
– Politycy koalicji biorą ciężkie pieniądze za rządzenie, ich wyborcy oczekiwaliby jakichś stanowczych działań, a ich nie ma – irytuje się Wojcieszek. – A to, że Braun nie będzie miał wstępu do Sejmu przez chwilę, to żart. On powinien od roku szorować korytarze w więzieniu. A tak – jego wielbiciele i naśladowcy widzą, że nie ma konsekwencji. Co będzie dalej? Brunatne koszule na ulicach? Musimy sobie to powiedzieć jasno, bo jeszcze jest czas: ktoś to wszystko spierd***ł. I nie byli to wyborcy.
Dodaj komentarz