
Pałacowa drużyna prezydenta elekta jeszcze się kompletuje, ale z dotychczasowych doniesień wynika, że Karol Nawrocki postawi na swoich zaufanych zawodników i partyjnych napastników z PiS. Na nieoficjalnej liście pojawiają się nowe nazwiska. — Pałac Prezydencki nie może działać tak, jak za czasów Dudy — mówi osoba z otoczenia prezydenta elekta. To, że rozgrywka między koalicją a Nawrockim będzie twarda, symbolicznie pokazała także środowa uroczystość na Zamku Królewskim.
W pierwszym rzędzie usiadł prezydent elekt Karol Nawrocki wraz z małżonką Martą. Obok niego przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda, który o nowej głowie państwa mówi jako o „przyjacielu”. Na kolejnych krzesłach zasiadła cała wierchuszka PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim. Nie zabrakło także „ojców sukcesu”, czyli sztabowców Karola Nawrockiego i członków jego komitetu wyborczego.
Obrazek ze środowej uroczystości na Zamku Królewskim, gdzie prezydent elekt odebrał z rąk przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej zaświadczenie o wygranych wyborach, można uznać za symboliczny. Nie tyle z powodu obecnych polityków, ile z powodu tych, których zabrakło.
Kulisy uroczystości. Karol Nawrocki zignorował zaproszenie od Szymona Hołowni
Nie było prezydenta Andrzeja Dudy, który wraz z pierwszą damą udał się z wizytą do Malezji i Singapuru. Reprezentował go wiceszef jego kancelarii Piotr Ćwik.
Na uroczystość nie dotarł też marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Z informacji Onetu wynika, że rozważał przyjazd na Zamek Królewski, ale wcześniej chciał sam spotkać się z prezydentem elektem. Marszałek miał mu wysłać zaproszenie, ale Karol Nawrocki do wczoraj na nie nie odpowiedział. Ostatecznie Hołownia delegował w zastępstwie na uroczystość szefa swojej kancelarii Jacka Cichockiego.
Nie było także marszałkini Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. W jej zastępstwie pojawiła się wiceszefowa Kancelarii Senatu Magda Zdyra.
Na Zamek Królewski nie przyjechał też premier Donald Tusk, który tego dnia w Sejmie ubiegał się o wotum zaufania dla rządu. Głosowanie w tej sprawie zakończyło się jednak wcześniej niż uroczystość z udziałem Karola Nawrockiego. Władzę wykonawczą reprezentował wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL. Obok niego (także w pierwszym rzędzie) zasiadł wicemarszałek Sejmu z ramienia PSL Piotr Zgorzelski, a dalej wicemarszałek z Konfederacji Krzysztof Bosak.
Nie było więc nikogo z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej ani Lewicy.
Koalicja spuszcza z tonu. „Odpowiadamy wolą współpracy”
Jeszcze nim Karol Nawrocki wygrał wybory, z obozu rządzącego płynęły głosy, iż jego wejście do Pałacu Prezydenckiego będzie oznaczało kolejne lata paraliżu państwa i nie będzie mowy o współpracy i podpisywaniu ustaw. Gdy koalicja dostała w tych wyborach żółtą kartkę, narracja o tym, że za wszystkie niepowodzenia rządu odpowiada wetujący ustawy Andrzej Duda, nieco zniknęła.
Ten argument nie przekonał wyborców, dlatego koalicjanci pytani o to, jak będzie wyglądała współpraca z prezydentem Nawrockim, nieco spuścili z agresywnego tonu. I przeszli do zapowiedzi „zasypania biurka prezydenta ustawami”.
Głos raczej koncyliacyjny niż konfrontacyjny zajęli w tej sprawie ludowcy. — My odpowiadamy panu prezydentowi Nawrockiemu wolą współpracy, bo 10 mln Polaków opowiedziało się za rządem, a 10 mln za prezydentem Nawrockim. Rolą nie tylko PSL-u, ale całego rządu, jest wyjście z ofertą, co możemy wspólnie zrobić — mówił 4 czerwca w Sejmie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Tuż po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu o tę wizję współpracy z Karolem Nawrockim pytany był też Donald Tusk. — Muszę wierzyć, że nie do końca zła wola będzie przyświecała opozycji czy prezydentowi Nawrockiemu i że gdzieś jakieś pole wspólne może uda się zaproponować — zaznaczył. Ale dodał, że „znajdzie sposób, jak bez ustaw wprowadzać pewne pozytywne zmiany”, gdyby tej współpracy pomiędzy dużym i małym pałacem nie było.
Bez nadziei na sprawną kohabitację. „Niech mnie nie straszy”
Jednak więcej wskazuje na to, że do czasu wyborów parlamentarnych w 2027 r. będziemy świadkami bardzo trudnej kohabitacji. Albo nawet drugiej „wojny na górze”. Bo na zapowiedzi premiera Tuska o „szukaniu innych sposobów” prezydent elekt odpowiedział tak:
„Niepokoi zapowiedź premiera Tuska, że jeżeli prezydent nie będzie współpracował, to będzie szukał innych metod. Tak się nie mówi. Niech premier weźmie głęboki oddech i pomyśli, jak współpracować z prezydentem Polski, który z woli narodu będzie decydował o sprawach Polek i Polaków. Niech mnie nie straszy„.
Wcześniej o możliwej współpracy z rządem wypowiadał się tak:
„Musi premier Tusk nastawić się na to, że będzie miał silny odpór z Pałacu Prezydenckiego. Dałem się poznać w kampanii jako ktoś, kto nie boi się Donalda Tuska„.
Nawrocki buduje obóz w pałacu. „Ma trzy filary”
Konfrontacyjny ton tych wypowiedzi to tylko jeden z elementów strategii, jaką właśnie buduje Karol Nawrocki. Oczywiście nie robi tego w pojedynkę, bo choć w kampanii przeszedł mocną przemianę jako polityk, to w tematach politycznych wojen i podchodów wciąż jest żółtodziobem. To dlatego kompletując swoją pałacową drużynę, która ma stoczyć bój z rządem Tuska, stawia na swoich zaufanych zawodników i politycznych napastników z PiS.
— Karol buduje swoją kancelarię i gabinet w oparciu o trzy filary. Pierwszy mają stanowić osoby, które od lat z nim współpracują. To na przykład historycy, którzy pracowali z nim w Muzeum II Wojny Światowej, a których pociągnął za sobą do IPN-u, gdy został prezesem — mówi nam osoba z otoczenia prezydenta elekta.
I tak Jarosław Dębowski, dotychczasowy dyrektor biura prezesa IPN, będzie zastępcą szefa gabinetu prezydenta Nawrockiego. Rzecznik IPN Rafał Leśkiewicz obejmie takie samo stanowisko w Pałacu Prezydenckim. Jeśli chodzi o zaufanych Nawrockiego, pada także nazwisko historyka Sławomira Cenckiewicza, który ma szansę na pracę w BBN-ie. W tej grupie tzw. gdańskiego zaciągu ma być także Karol Rabenda, były wiceminister aktywów państwowych, obecnie radny PiS z Gdańska.
Drugą grupę — mówi nasze źródło — będą stanowić „eksperci z różnych dziedzin”. Karol Nawrocki podobnie jak Andrzej Duda chce obudować się doradcami, którzy będą podpowiadać mu ruchy w sprawach, o których ma niewielkie pojęcie.
Prezes chce w pałacu „komandosów”
Trzecia grupa to politycy PiS-u, przede wszystkim sztabowcy, którzy pomogli Nawrockiemu wygrać wybory. — Mówi się, że zwycięskich składów się nie zmienia, więc i tu te niektóre nominacje wydają się naturalne — mówi jeden ze sztabowców Nawrockiego.
Oficjalnie wiadomo o jednym nazwisku — Pawła Szefernakera. Były szef sztabu będzie szefem gabinetu prezydenta. Pracę posła dla etatu w Pałacu Prezydenckim może porzucić także Marcin Przydacz (niegdyś prezydencki minister przy Andrzeju Dudzie), który dziś wspomaga prezydenta elekta w rozwijaniu kontaktów międzynarodowych. Na giełdzie nazwisk pojawiają się także inni sztabowcy: Andrzej Śliwka czy Jan Kanthak.
Żaden z posłów nie potwierdza tych nieoficjalnych doniesień. W klubie PiS zapanowała zasada, że im mniej spekulacji o jakimś nazwisku w mediach, tym większe szanse na awans do Pałacu.
Największym echem w ostatnich dniach odbiły się pogłoski, że do Pałacu trafi Przemysław Czarnek. Poseł PiS i były minister edukacji nim został sztabowcem Karola Nawrockiego, sam przepadł w wyścigu po nominację na kandydata PiS-u w wyborach. Teraz przymierzany jest do funkcji szefa Kancelarii Prezydenta. Pytany o te doniesienia odpowiada dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy ważyły się losy tego, czy wystartuje w wyścigu prezydenckim: „to nie jest kwestia chcenia, ale obowiązku wobec Polski”.
— Prezes Kaczyński na jednym ze spotkań powiedział, że do pałacu muszą iść komandosi, a nie harcerze, więc ta nominacja Czarnka jest jakby realizacją takiej wizji prezesa — mówi nam jeden ze sztabowców z PiS.
„Pałac nie może wyglądać jak za czasów Dudy”
Wejście do Pałacu Prezydenckiego dla samego Czarnka, którego ambicją jest bycie premierem rządu albo prezesem PiS-u, nie jest wymarzonym scenariuszem. Ale w szerszym scenariuszu jest to sygnał budowy silnego obozu prezydenckiego.
— Pałac Prezydencki nie może wyglądać tak, jak za czasów Dudy. Przecież on otaczał się samymi słabymi ludźmi, może obecna szefowa kancelarii [Małgorzata Paprocka] nie wypada źle, ale tylko dlatego, że jej poprzedniczki to była katastrofa – zaznacza osoba z otoczenia prezydenta elekta.
— Jeżeli chcemy obalić rząd Tuska, Karol Nawrocki musi zbudować silny obóz prezydencki, to musi być całkiem nowy obóz władzy, z silnymi, wyrazistymi postaciami, które będą dawały odpór kłamstwom Tuska i niekorzystnym dla Polski pomysłom tamtej ekipy — dodaje polityk.
Kluczową rolę w budowie tego obozu prezydenckiego może odegrać właśnie Przemysław Czarnek. To polityk uwielbiany w twardym elektoracie PiS-u, ale – jak powtarzają jego partyjni koledzy – otwarty na dialog z całą szeroko rozumianą prawicą. Czarnek poprzez regularne kontakty z politykami Konfederacji może próbować stworzyć nową polityczną siłę na pograniczu dwóch największych prawicowych ugrupowań.
Dodaj komentarz