300-tysięczna armia? Rezerwy, demografia, pieniądze

Rozbudowa liczebna armii wymaga zachęt do służby, łatwiejszego dostępu do niej, pieniędzy na uposażenia i emerytury oraz na sprzęt – mówili uczestnicy debat zorganizowanych w ramach konferencji Defence24 Days.

Odmienne stanowiska wzbudziła kwestia dopuszczenia – wzorem Ukrainy – cudzoziemskich ochotników do wojny obronnej.

Przewodniczący sejmowej komisji obrony Andrzej Grzyb (PSL-TD) w dyskusji panelowej „Jak zbudować 300-tysięczną armię: demografia, społeczeństwo, rezerwy” uznał budowę tej wielkości sił zbrojnych, złożonych z 250 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych i 50 tys. WOT, nie za „dogmatyczny cel”, lecz pewne założenie, do którego powinniśmy dążyć. „Wiemy, że obecnie mamy ok. 300 tys. żołnierzy w rezerwie, ale wiemy też, że w najbliższych latach w przedziale wiekowym od 19 do 44 lat – najbardziej efektywnym z punktu widzenia wypełniania służby – będziemy mieli o około miliona osób mniej. Zapewne będzie trzeba rozszerzyć katalog pod względem wieku i płci, zwiększyć dostępność do służby kobietom, oczywiście nie w pełnym zakresie” – mówił.

Pieniądze

Zwrócił uwagę na ograniczenia wynikające z kosztów utrzymania rosnącej armii – osobowych i majątkowych. Jak mówił, do 2035 r. szacowane wydatki na obronność wyniosą blisko 2 bln zł, z tego 730 mld zł na uposażenia, wynagrodzenia, renty i emerytury. Wyraził przekonanie, że będzie to wyższa kwota, „dlatego, że mamy stary portfel wśród byłych żołnierzy – dotyczy to ok. 40 tys. osób” i ze względu na formułowane we wszystkich korpusach oczekiwanie rozwiązania sprawy dodatkowych świadczeń dla osób przechodzących na emeryturę, które po odejściu z wojska pracowały na własny rachunek lub u innych pracodawców. Wypracowały także – obecnie zawieszone – świadczenia w ZUS.

Wydatki na infrastrukturę – kontynuował szef SKON – wyniosą w najbliższych 10 latach ok. 100-110 mld zł, co „pozwoli przyjąć zamówiony sprzęt, bo pod chmurką nie da się tego trzymać”. Sam ten sprzęt oraz badania i rozwój pochłoną kolejnych 500 mld zł. Drugie tyle należy przewidzieć na serwis, modernizację i uzupełnienia związane z eksploatacją sprzętu. „Jedna trzecia tych wydatków to czynnik ludzki, kwota będzie rosła, a jeżeli będziemy rozbudowywali armię, również personalnie, to również ten wzrost musi być uwzględniony” – mówił.

Powołując się na przykład wojsk obrony cyberprzestrzeni zwrócił uwagę, że na rynku IT i AI konkurencja specjalistów jest ogromna i wojsko musi jej sprostać, zapewniając wynagrodzenia porównywalne z rynkowymi. „W chili obecnej mamy nie do końca jasną sytuację, w jaki sposób chcemy – po rozwinięciu na wypadek pełnego konfliktu, – uzupełnić zasoby kadrowe w obecnie funkcjonujących jednostkach, nie mówiąc o tym, jak chcemy rozwinąć zaplecze w zakresie rezerw” – powiedział Grzyb.

Zauważył też, że wydłuża się czas przeszkolenia żołnierzy obsługujących skomplikowane uzbrojenie. Zaapelował, by dbać o żołnierzy, którzy już służą, ponieważ ich wykształcenie jest kosztowne. Dbałość o zdrowie żołnierzy wymaga – według Grzyba – odtworzenia Wojskowej Akademii Medycznej.

Prowadzący debatę prezes Defence24 Piotr Małecki zwrócił uwagę na czynnik demograficzny – malejącą populację Polski – pogarszającą się sprawność fizyczną młodzieży.

Joanna Kluzik-Rostkowska (KO) przyznała, że słaba kondycja fizyczna – widoczna zwłaszcza przy rekrutacji do wojsk specjalnych – to skutek wieloletnich zaniedbań. By temu zaradzić, należy wg posłanki sprawić, by WF sprawiał uczniom więcej radości, bardziej doceniać chęć do ćwiczenia niż forlanie oceniać umiejętności i nie karać słabymi stopniami tylko dlatego, że ktoś „wyjściowo jest mniej sprawny. Przeszkodą – dodała szefowa MEN w rządzie Ewy Kopacz – jest tu podejście nauczycieli i rodziców. Za niezbędną uznała też edukację zdrowotną obejmującą zasady zdrowego żywienia.

Służba wojskowa lub zastępcza

Odnosząc się do kwestii ewentualnego wprowadzenia powszechnego przeszkolenia wojskowego Krzysztof Bosak (Konfederacja) zgodził się, że „potrzebujemy wzmocnienia obronnych kompetencji naszego społeczeństwa i modelu powszechnego przeszkolenia”. Zarazem uznał dyskusję o przywróceniu obowiązkowej służby za bezprzedmiotową, dopóki „siły zbrojne nie są przygotowane do zrobienia tego na większą skalę”. Na razie – dodał – należy kierować propozycję do chętnych i dopasowywać ją do liczby ochotników. „Skupiłbym się na jakości oferty, bo wzywanie ludzi na coś, co jest słabo przygotowane, bardzo psuje wizerunek wojska” – powiedział.

Według Marty Stożek (Razem) w społeczeństwie brakuje świadomości, że każdy obywatel jest zobowiązany bronić ojczyzny, co można robić na różne sposoby – niekoniecznie służąc w wojsku, ale także w obronie cywilnej lub w pracy. Jak mówiła posłanka, trzeba, wychwytywać młodych ludzi – w tym kobiety – z pożądanymi kompetencjami przydatnymi w wojsku i zachęcać ich do służby.

Odnosząc się do kwestii przydziałów rezerwowych i kierowania rezerwistów do zajęć innych niż te, przy których mogliby wykorzystać doświadczenie i umiejętności,  Grzyb przyznał, że „w Polsce bardzo rozrzutnie dysponujemy wykwalifikowanymi kadrami”. Przestrzegł, że brak właściwego zagospodarowania przez państwo byłych żołnierzy wojsk specjalnych może spowodować, że zainteresuje się nimi ktoś inny, co może być niebezpieczne.

Zwrócił uwagę, że harcerstwo – przygotowujące do rygoru wysiłku i formalnej dyscypliny charakterystycznej dla wojska – skupia obecnie 5 procent młodzieży.

Do „świetnych partnerów” w budowie obrony cywilnej i zasobów dla armii zaliczył strażaków ochotników, myśliwych, którzy „mają znakomite rozpoznanie terenu” i członków bractw kurkowych.

„Optymalnym rozwiązaniem” byłby zdaniem Grzyba powszechny pobór zakładający, że każdy obywatel – podobnie jak swego czasu w RFN – jest zobowiązany do kilkumiesięcznej służby publicznej w wojsku lub opiekując się seniorami lub wspierając służbę zdrowia.

Według byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka (PiS) niewystarczająco wykorzystywanym sposobem przygotowania kadr dla wojska są klasy mundurowe. Wiceprezes PiS zarzucił obecnemu kierownictwu MON niedostateczne promowanie tego rozwiązania. „Są chętni, trzeba ich zagospodarować, dać im szansę. W tym roku rząd zaplanował powstanie 10 nowych oddziałów przygotowania wojskowego. Pod presją opinii publicznej zwiększył tę liczbę do 26” – powiedział, nawiązując do niedawnego rozporządzenia w sprawie OPW.

Cudzoziemski legion?

Sprzeczne reakcje wzbudziło pytanie o wprowadzenie w Polsce rozwiązań, które umożliwiłyby – wzorem Ukrainy – wykorzystanie w razie potrzeby potencjału ochotników z innych krajów.

Zdaniem byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka (PiS) „nie ma takiej potrzeby”. „Uważam, że jesteśmy w stanie zbudować co najmniej 300-tysięczną armię własnymi siłami. Te 300 tysięcy to nie jest deklaracja polityczna, tylko liczba wynikająca z pakietu wzmocnienia sił zbrojnych przewidzianego w ustawie o obronie ojczyzny na lata 2023-25” – dodał Błaszczak. Przypomniał, że pakiet zakładał sformowanie sześciu dywizji wojsk lądowych. Ocenił, że nowe związki powstają zbyt wolno.

Przeciwnego zdania była Kluzik-Rostkowska. „Jeśli ktoś chce walczyć z nami za naszą wolność, to dlaczego nie? Przedstawiciele różnych państw walczą na Ukrainie; nie widzę kłopotu. Może być taka potrzeba” – powiedziała.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*