
Erotyczne wiadomości do podwładnych, próba korupcji, szykanowanie pracowników oraz wprowadzenie jednowładztwa na uczelni poprzez uniemożliwienie konkurentce startu w wyborach. Wirtualna Polska przedstawia efekty kilkumiesięcznego śledztwa dotyczącego Uniwersytetu w Siedlcach i jego rektora – pułkownika profesora Mirosława Minkiny.
- Mirosław Minkina od 2020 r. jest rektorem Uniwersytetu w Siedlcach. To absolwent Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, były wojskowy, pułkownik Wojskowych Służb Informacyjnych, działał w wywiadzie.
- W 2024 r. niewiele brakowało, a przegrałby wybory rektorskie. Zagrożenie spacyfikowano – popularnej konkurentki Minkiny nie dopuszczono do wyborów. Rektor był jedynym kandydatem. Zdobył 87 głosów ze 157 oddanych, mimo że nie można było głosować na nikogo innego.
- Mamy dowody na to, że Minkina wysyłał do kobiet pracujących na Uniwersytecie w Siedlcach wiadomości o charakterze seksualnym. Gdy przedstawiliśmy mu dowody, stwierdził, że były to żarty, a kobiety nie mają prawa czuć się urażone.
- Mamy też nagranie, na którym Minkina w zamian za poparcie w wyborach rektorskich oferuje jednemu z wykładowców dodatkowo płatne stanowisko oraz zatrudnienie jego żony. Zapytany, czy to nie korupcja, mówi, że przecież wszyscy tak robią.
- Rektor zatrudnia na uczelni byłego sędziego sądu rejonowego w Siedlcach, policjantów z lokalnej komendy, wojskowych oraz żonę prokuratora okręgowego. Z samym prokuratorem okręgowym jada obiady. Lubi też wspominać, że jego znajomym jest Jarosław Stróżyk, generał sprawujący obecnie funkcję szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Początek rządów rektora Minkiny
Rok 2020. Profesor Tamara Zacharuk kończy swoją drugą kadencję na stanowisku rektora Uniwersytetu w Siedlcach. Nie może ubiegać się o kolejną – rektorem można być jedynie dwie kadencje z rzędu. Zacharuk popiera w wyborach jednego ze swoich zastępców – prof. Mirosława Minkinę, od 2016 r. prorektora ds. nauki.
Minkina – który nie ukrywa swoich związków ze służbami specjalnymi, w których dosłużył się stopnia pułkownika, naukowo zajmuje się tematyką bezpieczeństwa międzynarodowego – wygrywa wybory. Od razu powołuje Tamarę Zacharuk na swoją zastępczynię. Wiele osób ze „starych” władz pozostaje na stanowiskach. Ale tylko na chwilę.
– Minkina przyszedł po kilku tygodniach i powiedział, że trzeba pozbyć się Zacharuk – mówi WP jeden z pracowników uczelni, który wszedł w skład zespołu ds. oceny sytuacji organizacyjnej, kadrowej, ekonomicznej, dydaktycznej i naukowej obejmującej lata 2016–2020. W skrócie: do zespołu, który – jak słyszymy – miał wykazać, że za rządów Zacharuk źle się działo.
O tym, że działo się źle, mówi nam zresztą podczas spotkania sam Minkina. Gdy go pytamy, czy jako członek kolegium rektorskiego w latach 2016-2020 nie ponosił za to części odpowiedzialności, stwierdza, że nie ze wszystkim się nie zgadzał, nie o wszystkim wiedział, niewiele mógł.
Od 2021 r. trwa czystka kadrowa. Stanowiska tracą Zacharuk, do której rektor traci zaufanie wskutek ustaleń speczespołu, dyrektorzy instytutów, z uczelni odchodzi lub jest zwolnionych wielu pracowników naukowych i administracyjnych.
Stanowiska obejmują ludzie bliscy rektorowi. Dziekanem największego z wydziałów – Wydziału Nauk Społecznych – zostaje doktor habilitowana Malina Kaszuba. Jej zastępcą – dr Marcin Chrząścik.
Rektorskie „żarty”
Minkina – jak mówią nasi rozmówcy – rządzi twardą ręką. Sam zresztą przyznaje w rozmowie z WP, że odrobina porządku w tak dużym organizmie jak uniwersytet się przydaje. Bo choć Uniwersytet w Siedlcach jest jednym z najmniejszych uniwersytetów w Polsce, to jednak jest to potężna organizacja kształcąca studentów na pięciu wydziałach na niemal 40 kierunkach przez ponad 500 pracowników naukowych. Jednocześnie rektor okazuje słabość do kobiet i to w sytuacjach, gdy te nie zawsze sobie tego życzą.
Jednej z pracownic, która informuje rektora Minkinę o złym samopoczuciu po szczepieniu, proponuje „wylizanie ci…”, by się jej poprawiło.
– To nie pierwsza wiadomość tego typu, którą dostałam od rektora. Tę konkretną zignorowałam, nie miałam siły odpisywać. Gdy wróciłam do pracy, powiedziałam rektorowi, że to jest żenujące i nie życzę sobie otrzymywać takich wiadomości. Rektor zbył to śmiechem, spytał, dlaczego jestem taka niewinna. To było chamskie, poniżej krytyki – mówi WP adresatka wiadomości. Prosi, by nie podawać jej nazwiska. Nie chce, by była łączona z tą sprawą.
Rektor Minkina, gdy pokazujemy mu wiadomość, nie zaprzecza. Mówi, że to taka żartobliwa konwencja rozmowy. I że nie chciał nikogo urazić. Czy kobieta jednak miała prawo poczuć się urażona?
– Nie, nie miała prawa – odpowiada. Sugeruje, że to rozmowa prywatna, a konwencja rozmów z tą pracowniczką była luźna i niekiedy o podtekście seksualnym. Dowodów jednak dostarczyć nie chce, by nie naruszać dóbr kobiety. A gdy pytamy, dlaczego za prywatną rozmowę rektor uznał wiadomość zaczynającą się od słów „Panie Rektorze”, w której podwładna informuje o chorobie, Minkina nie odpowiada.
Tego typu sytuacji było więcej.
– To erotoman, który nie szanuje kobiet. O jednej z pracownic powiedział mi: „A widzisz, jak dobrze pracuje. A wczoraj mi zaproponowała, żebym ją wziął na stole”. Kiedyś poinformowałam go, że wyjeżdżam na weekend. Powiedział: „Jak się wybzykasz, to do mnie zadzwoń” – słyszymy relację jednej z pracownic.
Mamy też udokumentowaną wiadomość od rektora do kobiety pracującej na uniwersytecie, w której jest zdjęcie młodej kobiety uprawiającej seks w samochodzie z podpisem „choroba lokomocyjna”.
Inna sytuacja (mamy nagranie, nie publikujemy go ze względu na prywatność części osób znajdujących się na nim): kobieta, pracowniczka uniwersytetu, je loda. Widzący to Minkina komentuje, wskazując, że czynność jedzenia loda wymaga dużej wprawy, umiejętności. Rektor jednoznacznie wiąże konsumpcję z czynnością seksualną.
Pytamy go o to.
– To jednorazowa sytuacja. To był żart – odpowiada.
Od kilku osób, do których rektor kierował „żarty”, słyszymy, że im nie było do śmiechu.
Bombowa sprawa
Nie śmiali się też w 2022 r. pracownicy Wydziału Nauk Społecznych, gdy zakazano im opuszczania budynku po ogłoszeniu alarmu bombowego. Te osoby, które opuściły budynek, potem miały rozmowy dyscyplinujące z dziekan Kaszubą i prodziekanem Chrząścikiem – zarzucono im opuszczenie miejsca pracy bez pozwolenia rektora.
– Jakie to opuszczenie miejsca pracy, gdy jest alarm bombowy? Gdybyśmy nie wyszli, to wtedy można by mieć do nas pretensje, że nie przestrzegamy przepisów. A my się musieliśmy tłumaczyć z tego, dlaczego wyszliśmy z budynku po tym, gdy ogłoszono, że jest zagrożenie wybuchem bomby – relacjonuje jeden z pracowników.
– Tak faktycznie było. Brałem wtedy w tym udział, ale nie miałem wyjścia. To był mój błąd – przyznaje dr Marcin Chrząścik, dziś jeden z najzagorzalszych krytyków rektora Minkiny.
Minkina mówi nam, że z tym alarmem to przesadzona sytuacja. I że po prostu udało mu się szybko ustalić, że podobne informacje o podłożeniu bomby otrzymały inne instytucje publiczne w Siedlcach. Pytamy, jakie to ma znaczenie dla sprawy. Rektor odpowiada, że jak jest alarm kaskadowy, to nie można uznać, że nie ma zagrożenia dla ludzi. Dopytujemy, z jakich przepisów to wynika. Minkina wskazuje, że doprecyzuje to w autoryzacji wypowiedzi. Nie doprecyzował.
Profesor Malina Kaszuba (jest już profesorem uczelnianym) z kolei bagatelizuje całą sprawę. Mówi nam, że żadnych konsekwencji nie było. A pracownicy zostali po prostu pouczeni, by zadbali o właściwą kolejność opuszczania budynku – czyli najpierw studenci, a potem administracja.
Korupcyjna propozycja
Kadencja rektora trwa cztery lata. Na 2024 r. zaplanowano więc kolejne wybory rektorskie. W tych – już zgodnie z prawem – mogła wystartować prof. Tamara Zacharuk. Wokół niej zaczęło gromadzić się wielu pracowników naukowych i administracyjnych, którzy byli niezadowoleni z rządów Mirosława Minkiny.
Minkina wie, że Zacharuk może być trudną do pokonania rywalką – z jednej strony dalej ma wpływy na uczelni, a z drugiej lgną do niej ci, którym zaczęło być z rektorem nie po drodze. Zaczyna się więc budowa nieoficjalnego sztabu, który ma zapewnić Minkinie reelekcję.
Minkina do sztabu zaprasza Marcina Chrząścika. Tłumaczy mu, że przyszłość Chrząścika w istotnej mierze zależy od tego, kogo poprze w wyborach rektorskich i komu pomoże je wygrać. Chrząścik bowiem jest dość popularny na uczelni i ogólnie w Siedlcach. W 2024 r. zostaje zresztą wybrany w wyborach samorządowych z lokalnego komitetu w skład Rady Gminy Siedlce.
Marcin Chrząścik – dawniej popierający Minkinę i utrzymujący z nim także relacje prywatne – wie już, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Nagrywa rozmowę.
Minkina mówi wprost: w zamian za poparcie uczyni Chrząścika pełnomocnikiem rektora, co wiązać się będzie z wysokim dodatkiem finansowym miesięcznie. Zatrudni też żonę Chrząścika na stanowisku adiunkta na siedleckim uniwersytecie. Chrząścik Minkiny jednak nie popiera i zaczyna jawnie krytykować działalność rektora.
Pytamy Minkinę, dlaczego zaproponował pracownikowi dodatkowe stanowisko dla niego oraz dla jego żony w zamian za poparcie. I jak to się ma do treści art. 229 kodeksu karnego, który sankcjonuje przekupstwo.
Minkina odpowiada: – To była propozycja. Wszyscy tak robią w kampanii wyborczej. Nie widzę w tym żadnego przekupstwa. Nie uzależniałem dania tych stanowisk od poparcia.
Z nagrania, które słyszeliśmy, wynika inaczej. Ale skoro nie było uzależnienia jednej kwestii od drugiej, czy Minkina zrobił z Chrząścika swojego pełnomocnika, a żonę doktora zatrudnił na stanowisku adiunkta?
– Nie. Ale nie przyszli do mnie w tej sprawie – odpowiada Minkina.
Regulaminowy kruczek, czyli już po konkurentce
Sposób wyboru rektora na uczelni przypomina odrobinę teatr. Uprawnieni do głosowania elektorzy – czyli pracownicy cieszący się największym zaufaniem ogółu kadry – najpierw biorą udział w tzw. głosowaniu indykacyjnym. Na kartkach wskazują osoby, które widziałyby w wyścigu o rektorski fotel. Niepisaną zasadą jest, że ubiegający się o reelekcję rektor zdobywa zazwyczaj najwięcej głosów – wiadomo bowiem już, że startuje w tym wyścigu. Formą ogłoszenia startu innych kandydatów na ogół jest uzyskanie dobrego wyniku w głosowaniu indykacyjnym.
W 2024 r. w Siedlcach wyniki tego głosowania przedstawiają się następująco:
Mirosław Minkina – 77 głosów.
Tamara Zacharuk – 70 głosów.
Co to oznacza? Ano tyle, że przewaga Minkiny jest nieznaczna i po kampanii wyborczej, w ostatecznym głosowaniu, może być różnie.
Ale różnie być nie mogło. Wykorzystano w tym celu brzmienie Statutu Uniwersytetu w Siedlcach. Zgodnie z par. 36 ust. 1 statutu „Rektora Uniwersytetu wybiera Uczelniane Kolegium Elektorów, spośród kandydatów wskazanych przez Radę Uczelni. Rada Uczelni wskazuje kandydatów na Rektora po zasięgnięciu opinii Senatu”.
Rada Uczelni składa się z siedmiu osób – sześciu wskazanych przez Komitet Nominacyjny i zatwierdzonych przez Senat uczelni oraz przewodniczącego samorządu studenckiego.
W praktyce więc w radzie uczelni są osoby, które chce w niej mieć rektor – ciężko sobie bowiem wyobrazić sytuację, by rektor wybierał komitet nominacyjny, a ten wybrał osoby nieprzychylne rektorowi.
W Senacie, w 2024 r., prof. Minkina miał większość głosów (tak zazwyczaj bywa, że Senat zdominowany jest przez stronników rektora).
Co więc się stało? Rada uczelni poprosiła Senat o zaopiniowanie dwóch kandydatur. Senat pozytywnie zaopiniował kandydaturę Mirosława Minkiny, zaś kandydatury Tamary Zacharuk w ogóle nie zaopiniował, mimo że na posiedzeniu Senatu odbyło się głosowanie w tej sprawie.
W konsekwencji Rada Uczelni przedstawiła kolegium elektorskiemu do wyboru tylko jedną kandydaturę – Minkiny. Zacharuk została „wycięta” z wyborów.
Minkina wygrał wybory, w których nie miał konkurencji – na 157 ważnych głosów uzyskał 87 głosów za.
– Rada Uczelni nie wzięła pod uwagę, że prawie połowa głosów indykacyjnych była za mną. Sądziłam, że rada dopuści do dalszego postępowania zarówno pana rektora, jak i mnie. Tak się jednak nie stało i ostatecznie nie doszło do spotkania ze społecznością akademicką i nie mogłam jej zaprezentować mojego programu. Czy wybory zostały ułożone pod rektora? Bez wątpienia decyzję podjęły osoby współpracujące z rektorem. Tak to można oceniać – mówi WP prof. Tamara Zacharuk.
2024 r., tuż po wykluczeniu jej z możliwości ubiegania się o stanowisko rektora, nagrała film do społeczności akademickiej, w którym mówiła: „Jest to zadrwienie z zasad demokracji. Jestem oburzona, że w sytuacji, w której otrzymałam tak duży mandat od społeczności naszego uniwersytetu, nie znajdziecie państwo mojego nazwiska na karcie do głosowania, nie odbędzie się też niezależna, pełna debata między kandydatami na stanowisko rektora. Nie mogę się pogodzić z sytuacją, że tak potraktowana została nasza społeczność akademicka”.
Mirosław Minkina mówi nam, że decyzji przecież nie podejmował on, tylko rada uczelni. A statut jest z 2019 r., czyli z czasów, gdy uczelnią kierowała Tamara Zacharuk.
– Czy zrobiłem coś nielegalnego? – pyta.
Odpowiedź brzmi: nie zrobił, wykluczenie konkurencji jest obecnie zgodne z prawem.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, zapytane przez nas o tę sprawę, wyjaśnia, że „przepisy Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce nie zawierają ograniczeń co do liczby kandydatów, których może wskazać rada uczelni, a także ewentualne inne podmioty posiadające zgodnie z przepisami statutu danej uczelni kompetencję do wskazywania kandydatów na rektora – może to być zarówno jeden kandydat, jak też większa ich liczba”. Ustawa – wyjaśnia resort – daje szkołom wyższym autonomię w zakresie decydowania o kształcie rozwiązań przyjmowanych w statutach dotyczących sposobu powoływania i odwoływania organów uczelni oraz organizowania wyborów.
Jednocześnie ministerstwo dostrzega problem.
„Wybór rektora, jak również przedstawicieli do poszczególnych ciał kolegialnych, powinien być wynikiem woli wspólnoty Uczelni. Biorąc pod uwagę zaistniałe w 2024 r. w niektórych uczelniach kontrowersje co do przebiegu procesów wyborczych oraz wynikające z obowiązujących przepisów uwarunkowania formalne, regulacje ustawowe w tym zakresie są obecnie przedmiotem analiz pod kątem funkcjonowania mechanizmów demokratycznych” – informuje nas ministerstwo.
Prof. Kaszuba pnie się w górę
Gdy Minkina po raz kolejny zostaje rektorem, awansuje m.in. prof. Malina Kaszuba. Ze stanowiska dziekana przechodzi na stanowisko prorektora ds. innowacji i współpracy.
Kaszuba jest najbliższą współpracowniczką Minkiny. Od wielu osób słyszymy, że łączy ich też zażyłość prywatna.
Minkina z Kaszubą często bowiem spotykają się poza murami uczelni, chodzą razem do restauracji, kina, odwiedzają w domach. Na jednym ze zdjęć Kaszuby z dziećmi w jej okularach przeciwsłonecznych odbija się autor fotografii – to Minkina.
Rektor był też na studniówce córki swojej podwładnej. Jeden z lokalnych portali umieścił fotografie z imprezy – na jednym widać stojącego Minkinę, na kolejnym Minkina sprawia wrażenie kogoś, kto stara się ukryć przed obiektywem. Pracownicy uniwersytetu sugerują: rektor i prorektor, która zawdzięcza swoje stanowisko Minkinie, są parą.
Zapytaliśmy o to wprost Minkinę i Kaszubę. Stanowczo zaprzeczają. Oboje zaznaczają, że znają się, lubią, spotykają, ale nie łączy ich żadna inna relacja niż koleżeńska. Rektor faktycznie był na studniówce córki prorektor, ale na zaproszenie samej córki. Nie widzi też w tym nic niewłaściwego.
Kaszuba zaś awansowała do kolegium rektorskiego, bo jest bardzo dobrym pracownikiem i świetnie sobie dawała radę jako dziekan największego wydziału.
Nasi rozmówcy mówią też o działce budowlanej, którą Kaszuba miałaby dostać od uniwersytetu. Na Uniwersytecie w Siedlcach działa bowiem komisja ds. działek budowlanych, której zadaniem jest rozpatrywanie wniosków pracowników o przyznanie takiej działki.
Na uczelni wymyślono bowiem sposób na przyciąganie akademików do pracy. Ci najlepsi oraz najbardziej obiecujący mogą dostać działki od uniwersytetu (uczelnia dysponuje gruntami). Taka działka po 10 latach może przejść na własność pracownika – co z jednej strony jest formą gratyfikacji, a z drugiej przywiązuje daną osobę do Siedlec.
Kaszuba oraz sekretarka rektora Minkiny złożyły wnioski o przyznanie działek. Temat szybko został podchwycony przez pracowników. Do kilkuset osób trafił anonim, w którym kobietom pogratulowano „niezłej premii”.
Kaszuba odpisała do ok. 400 osób wierszem:
„Hejterze kochany, życiowo ogromnie sfrustrowany / Smak porażki wyborczej z pewnością jest okrutnie gorzki / Stąd zapewne twoje o sprawiedliwość troski / Ty niczym rycerz na białym ogierze tropisz i piszesz w infosferze / Kozak z Ciebie bez twarzy w necie, ale żaden bohater w świecie / Ujawnij swe oblicze, pokaż, że masz jaja, bo w innym przypadku jesteś miękka faja:)”.
Pytamy Kaszubę, czy członkowi władz uczelni wypada tak pisać, w szczególności, że wiadomość wysłała do ok. 400 osób. Przyznaje, że zapewne nie, ale już nie wytrzymała skali kłamstw na swój temat. I wyjaśnia, że żadnej działki nie dostała. Faktycznie złożyła wniosek, komisja go pozytywnie zaopiniowała, ale ostateczną decyzję podejmuje rektor. I jeszcze jej nie podjął. Kaszuba mówi, że nie pytała, kiedy podejmie. My spytaliśmy.
– Nie wiem. Ta sprawa wymaga namysłu – odpowiada, uśmiechając się prof. Minkina.
„Z otwartą przyłbicą walczę o ujawnienie szeregu dramatycznych faktów”
O rektorze Minkinie większość osób, z którymi rozmawiamy, boi się mówić pod nazwiskiem. Właściwie wszyscy powtarzają, że obawiają się jego wpływów.
Sam Minkina był funkcjonariuszem WSI, nie robi z tego tajemnicy. Jego naukowym podopiecznym był Jarosław Stróżyk, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Prawnik uczelni, Jan Kurkus, to były sędzia siedleckiego sądu.
Żona prokuratora okręgowego w Siedlcach pracuje w pionie prorektor Maliny Kaszuby. Szereg siedleckich policjantów wykłada na uniwersytecie. A sam prokurator okręgowy przychodzi na uczelnię, bo na jej terenie jest dobra stołówka.
Czy Minkina zna się z szefem prokuratury? Rektor zapewnia, że nie jest to znajomość na stopie prywatnej. A jaka?
– No, jak widzę, że przyszedł na obiad i siedzi sam, to się dosiądę – przyznaje Minkina.
Pracownicy nam o tym mówią: widują Minkinę w towarzystwie prokuratorów, policjantów, znanych prawników. Nie chcą więc z nim zadzierać. Większość odsyła nas do Marcina Chrząścika. Ten wystąpił przeciwko Minkinie jawnie.
– W ciągu ostatnich lat, zatrudnienie w UwS znalazło również wielu funkcjonariuszy różnych służb mundurowych, których celem jest wsparcie rektora w wojskowym lub policyjnym zarządzaniu uczelnią. Wielu pracowników odczuwa po prostu strach, a władze niejednokrotnie pokazały, że nie ma co z nimi dyskutować. Lista osób, które odeszły z uczelni jest długa – mówi Chrząścik.
I dodaje, że z Uniwersytetem w Siedlcach jest związany właściwie od dziecka. Tu studiowali bowiem jego rodzice, jego ojciec jest długoletnim, zasłużonym pracownikiem siedleckiej uczelni, tu też studia skończył sam Chrząścik.
– Ta uczelnia jest dla mnie wyższym dobrem. Z przykrością wypowiadam się o dzisiejszej sytuacji uniwersytetu, ale czynię to zgodnie ze stanem mojej faktycznej wiedzy, odnosząc się do znanych mi faktów. Wszystkie moje działania mają dziś wyłącznie charakter pro publico bono i mają na celu powstrzymanie złej passy w historii uczelni, bo patrząc na brak sukcesów w ostatnich latach, nie mogę ocenić tego inaczej.
Z otwartą przyłbicą, w nieanonimowy sposób, również wiele ryzykując, walczę o ujawnienie szeregu dramatycznych faktów. Nie mam zamiaru się poddać i bardzo dziękuję ogromnej rzeszy osób wspierających mnie w tym – mówi dr Chrząścik.
Przyznaje zarazem, że przez pewien czas był w ekipie Minkiny – bądź co bądź dzięki tej znajomości został prodziekanem na Wydziale Nauk Społecznych.
– Jest mi niezmiernie przykro, że doświadczam faktu, jak cienka jest linia pomiędzy koleżeństwem a otwartą wrogością, bo tak odbieram dziś intencje władz uczelni. Zmagam się od roku z działaniami mobbingowymi na szeroką skalę. Natomiast wierzę w sprawiedliwość. Mimo że siedlecka policja i prokuratura odmówiły mi wszczęcia postępowania, to sąd uwzględnił moje zażalenie i obecnie trwają czynności. Ja pana rektora Minkiny się nie boję, bo go po prostu dobrze poznałem. I tego braku strachu życzę innym pracownikom – mówi Chrząścik.
Sporo o nim mówią – nawet niepytani – rektor Minkina oraz prorektor Kaszuba. Oboje przekonują, że Marcin Chrząścik ich prześladuje, że żałują dawnej znajomości, że nie powinien pracować już na uczelni.
Uniwersytet spada w rankingach
Mirosław Minkina rektorem ma być do 2028 r. Nie będzie już mógł się ubiegać o reelekcję. Od części pracowników słyszymy, że plan obecnych władz jest taki, by schedę po Minkinie przejęła Malina Kaszuba.
Gdy Mirosław Minkina obejmował władzę na uniwersytecie, uczelnia plasowała się na pozycji 51–60 w rankingu uczelni akademickich „Perspektyw”. W 2024 r. była już na pozycji 81-90 na 103 poddane analizie, co jak na publiczny uniwersytet jest miejscem bardzo odległym (gorzej wypadł tylko Uniwersytet Kaliski utworzony w 2023 r.).
Mirosław Minkina uważa jednak, że z samych rankingów niewiele wynika. Ważniejsze jest to, czy uczelnia jest dobrym miejscem do prowadzenia badań.
A jest?
– Oczywiście – uśmiecha się pułkownik rektor.
Paweł Figurski i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski
Dodaj komentarz