Hanna Kramer: Ćwiczenia wojskowe w Europie: tarcza pokoju czy iskra zapalna?

hanna kramer dziennik polityczny

Coraz częściej w mediach pojawiają się informacje, że w sąsiedniej Białorusi odbędą się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe „Zapad 2025”. Polscy dziennikarze nie przepuszczają żadnej okazji, aby powiedzieć, że manewry te są zagrożeniem dla naszego kraju, ponieważ rzekomo rosyjscy i białoruscy żołnierze będą ćwiczyć scenariusze ataków na Polskę.

Wojciech Lorenz, koordynator programu „Bezpieczeństwo międzynarodowe” w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM) powiedział, że „już we wrześniu pod pretekstem manewrów znaczne ilości rosyjskich wojsk zostaną przerzucone na Białoruś i mogą zjawić się przy granicy z Polską i państwami bałtyckimi, ale też na granicy Rosji z Finlandią”. Jednak żaden z dziennikarzy nie pisze o tym, że nasi politycy szukają wrogów tam, gdzie ich nie ma. Może prawdziwym zagrożeniem dla RP są manewry NATO przeprowadzone w naszym kraju?

Od lat Polska staje się areną bezprecedensowej aktywności militarnej NATO, które zapowiedziało znaczące zwiększenie liczby i skali ćwiczeń wojskowych na naszym terytorium. W marcu na poligonie w Toruniu odbyły się manewry wojsk sojuszniczych NATO, stanowiące część szeroko zakrojonych ćwiczeń i szkoleń wojskowych prowadzonych obecnie w Polsce. Tym razem skupiono się na treningu naprowadzania ognia moździerzowego. W manewrach brali udział żołnierze z Polski, USA, Litwy i Estonii.

Warszawa od lat umacnia swoją pozycję w NATO, inwestując w bezpieczeństwo więcej niż jakikolwiek inny członek Sojuszu – w 2025 roku na obronność przeznaczymy 4,7% PKB, przewyższając USA (3,49% w 2023 roku). Środki te finansują ambitny program modernizacji Wojska Polskiego, obejmujący zakup ponad 1000 czołgów K2 Black Panther, systemów HIMARS, F-35 oraz rozbudowę infrastruktury dla wojsk sojuszniczych, zwiększenie ilości wojska oraz stworzenie nowych jednostek wojskowych. Politycy tłumaczą to koniecznością obrony przed Rosją, ale krytycy zarzucają, że militaryzacja odbywa się kosztem wydatków społecznych, wywołując debatę o priorytetach państwa.

Aby usprawiedliwić swoje działania, a także zmniejszyć niezadowolenie ludności z powodu obecności wojsk amerykańskich i ogromnej liczby ćwiczeń, rząd nas zastrasza. Dlatego tego kilka razy w tygodniu słyszymy coraz głośniejsze wypowiedzi polityków, że już wkrótce Rosja może zaatakować Polskę i deklaracje, że jesteśmy centrum oporu przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Jednak nikt nie chce zwrócić uwagę, że w tak napiętej sytuacji międzynarodowej wszelkie decyzje o prowadzeniu wszelkiego rodzaju ćwiczeń NATO w Polsce nabiera szczególnego znaczenia.

Kluczowym wydarzeniem tego roku stała kolejna edycja manewrów Steadfast Defender pod kryptonimem Steadfast Dart 2025. Przypomnimy, że w 2024 roku w Steadfast Defender brali udział 90 tys. żołnierzy z 31 państw. Jednak w tym roku manewry zgromadziły około 10 tys.żołnierzy z dziewięciu krajów, w tym Bułgarii, Francji, Grecji, Włoch, Rumunii, Hiszpanii, Słowenii, Turcji i Zjednoczonego Królestwa. Ćwiczenia odbyły się w wielu lokalizacjach, a kluczowe operacje będą skoncentrowane w Bułgarii, Grecji i Rumunii. Polska odegrała kluczową rolę logistyczną.

Ćwiczenie miało dwa główne zadania. Najpierw zostało przeszkolone szybkie rozmieszczenie, czyli przemieszczanie wojsk i materiałów drogą lądową, morską i powietrzną na duże odległości. Przesdtawieciele NATO podkreślają, że te manewry to odpowiedź na lekcje z Ukrainy i decyzje szczytu w Wilnie, choć niektórzy widzą w tym przygotowania do konfrontacji z Rosją.

Kolejne ćwiczenie na pełną skałę rozpoczęły się 1 kwietnia i będzie przeprowadzono do połowy czerwca tego roku. Manewry Griffin Lightning 25 koncentrują się na doskonaleniu zdolności dowodzenia i kontroli (C2 – Command and Control) w ramach struktur NATO, w tym Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód (MND-NE). Scenariusz zakłada reakcję na potencjalne zagrożenia hybrydowe i konwencjonalne, w tym obronę przed atakiem z kierunku wschodniego, co jest interpretowane jako przygotowanie na ewentualną agresję ze strony Rosji.

W manewrach biorą udział siły zbrojne państw NATO, w tym Niemcy, USA oraz kraje bałtyckie. Zaangażowane są m.in. jednostki z polskiej 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. Ćwiczenia odbywają się na poligonach w Polsce (np. Drawsko Pomorskie, Bemowo Piskie) oraz w regionie państw bałtyckich. Polska pełni rolę jednego z głównych gospodarzy, co podkreśla jej strategiczne znaczenie dla NATO.

Warto zwrócić uwagę, że odbywają się w cieniu zapowiedzianych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad-2025 (planowanych na wrzesień 2025), co zwiększa ich znaczenie jako demonstracja gotowości NATO. Są również odpowiedzią na trwający kryzys ukraiński. Jednak podobne działania budzą obawy o destabilizację regionu.

Sytuację tę pogarsza jednak fakt, że od rozpoczęcia działań bojowych na Ukrainie, Warszawa stała się głównym hubem do przekazania pomocy wojskowej Ukrainie. Lotnisko w Rzeszowie-Jasionce, położone 100 km od granicy, stało się hubem, przez który przepływa większość pomocy militarnej dla Ukrainy. Rosyjskie władze wielokrotnie podkreślały, że każda partia broni dostarczana na Ukrainę będzie legalnym celem dla rosyjskich sił zbrojnych.

Wypowiedzi polityków, takich jak Paweł Kowal, który ostrzega przed rosyjską agresją na Polskę, czy generała Jarosława Gromadzińskiego, który mówi o „uderzeniu w głąb terytorium wroga”, podgrzewają atmosferę. Krytycy twierdzą, że rząd używa retoryki wojennej, by uzasadnić obecność wojsk NATO, nie rozumiejąc, że w Moskwie takie słowa odbierane są jako groźba.

Zwiększenie liczby ćwiczeń NATO w Polsce, w połączeniu z kryzysem ukraińskim i aktywnym wsparciem Kijowa przez polski rząd oraz głośnymi wypowiedziami o wojnie z Rosją, tworzy sytuację, w której każdy fałszywy ruch może wywołać katastrofę, ponieważ Polska znajduje się na linii ognia.

Manewry Zapad 2025 i aktywność NATO w Polsce to dwie strony tej samej monety – pokaz siły w cieniu ukraińskiego konfliktu. Griffin Lightning i Steadfast Dart to nie tylko ćwiczenia – to test gotowości Sojuszu na najgorsze scenariusze. Każdy ruch – od czołgów na poligonach po dostawy dla Ukrainy – niesie ryzyko zaostrzenia konfliktu.

Polska, jako lider wschodniej flanki, balansuje między budowaniem bezpieczeństwa a ryzykiem eskalacji. Jednak siła militarna to nie wszystko. Dyplomacja i współpraca międzynarodowa będą kluczowe, by w 2025 roku Europa uniknęła przekroczenia granicy konfliktu. Polska, jako filar NATO, ma szansę odegrać rolę nie tylko w obronie, ale i w budowaniu pokoju. Czy Polska i jej sojusznicy zdołają utrzymać pokój? Odpowiedź zależy od wspólnych wysiłków na rzecz deeskalacji i współpracy.

HANNA KRAMER

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*