Amunicja tylko na 5 dni? Polska armia niegotowa na ewentualną wojnę? Szef BBN bije na alarm

Szef BBN gen. Dariusz Łukowski w rozmowie z PAP stwierdził, że problemem w kwestii zapasów i zakupów amunicji dla Wojska Polskiego nie są zaniedbania, lecz gwałtownie rosnące potrzeby. Jak podkreślił, Polska zamawia setki nowych armatohaubic, a doświadczenia z wojny w Ukrainie zmuszają do całkowitej zmiany podejścia do kalkulacji niezbędnych ilości amunicji.

Generał nawiązał do swojej wypowiedzi z końca marca, gdy pytany, czy prawdą jest, że wojsko ma zapas amunicji wystarczający na pięć dni obrony, odpowiedział, że taka sytuacja jest możliwa w przypadku niektórych typów sprzętu bojowego, zwłaszcza starego, poradzieckiego, do którego amunicja już de facto nie jest produkowana, a wojsko opiera się na zapasach zgromadzonych do tej pory.

Szef BBN przypomniał, że obecnie wyposażenie polskiej armii, zwłaszcza w obszarze artylerii, ulega bardzo szybkiej transformacji; wskazał na zakupy ok. 700 nowych armatohaubic Krab oraz południowokoreańskich K9 oraz na szybkie wycofywanie poradzieckiego sprzętu, jak samobieżna haubica 2S1 Goździk.

W niektórych typach sprzętu po prostu nie produkujemy amunicji, ale wycofujemy go, m.in. poprzez przekazywanie stronie ukraińskiej– mówił gen. Łukowski. Jak zaznaczył, “zupełnie inna sytuacja jest w przypadku wprowadzania nowej techniki do sił zbrojnych”.

Zwrócił ponadto uwagę, że pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku i jej przebieg pokazały Polsce – jak również innym państwom NATO – że zużycie amunicji artyleryjskiej w trakcie działań wojennych jest dużo wyższe, niż zakładano.

Trzeba od nowa podejść do sposobu kalkulacji tego tzw. normatywu. (…) On się nie zmienił, tylko obecnie wszyscy się zastanawiają, czy był właściwie liczony – czy np. szacunki, że dany zapas amunicji wystarczyłby nam na miesiąc lub dłużej, sprawdziłyby się w kontekście wojny jak w Ukrainie – tłumaczył gen. Łukowski.

Po drugie – jak mówił – obecnie największym wyzwaniem jest zaopatrzenie Wojska Polskiego w odpowiednie zapasy amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm, czyli standardowego dla artylerii państw Sojuszu. Gen. Łukowski zwrócił uwagę, że amunicja standardowego natowskiego kalibru 155 mm pojawiła się w Wojsku Polskim de facto dopiero kilka lat temu, gdy na wyposażenie wojska weszły pierwsze armatohaubice Krab, podczas gdy starsze typy sprzętu używały jeszcze przestarzałej amunicji poradzieckiego kalibru 152 mm.

Wprowadzenie Krabów czy armatohaubic K9 wprowadza zupełnie nową dynamikę; to zupełnie nowy kaliber. Rozbudowujemy naszą artylerię w dużym tempie – i to jest problem, bo nie jesteśmy zadowoleni z tempa, w jakim są budowane do tego zdolności amunicyjne w przemyśle – podkreślił szef BBN.

Jak zaznaczył, MON podpisał już szereg kontraktów na dostawy amunicji i są one realizowane. Musimy zbudować potencjał w tym zakresie, ale nie możemy go opierać wyłącznie na zagranicy; ten system musi być dualny – trzeba mieć zapasy i mieć zdolności produkcyjne – podkreślił szef BBN.

Musimy też nauczyć się, jak to odpowiednio przeliczać – dzisiaj to, co ocenialiśmy, że wystarczy na 30-40 dni, może się okazać, że wystarczy na 10-20 – mówił, podkreślając, że do takich wniosków dochodzą też siły zbrojne i władze państw sojuszniczych, w tym m.in. brytyjskie czy niemieckie.

Nie mówimy więc o tym, że zostały popełnione błędy czy niedopatrzenia, tylko o tym, że dokonujemy gigantycznej transformacji i nasze potrzeby gwałtownie rosną. Pytanie, dlaczego nasz przemysł tak powoli na te potrzeby reaguje – dodał gen. Łukowski, zwracając jednocześnie uwagę, że potrzeby to nie tylko nowa amunicja artyleryjska, ale także np. czołgowa kalibru 120 mm, której używają – oprócz obecnych już kilkanaście lat Leopardów 2 – nowe w Wojsku Polskimczołgi K2 oraz Abrams.

Przypomniał, że pod koniec 2023 roku resort obrony zawarł umowę z Polską Grupą Zbrojeniową na dostawę 300 tys. sztuk amunicji 155 mm. Teraz te dostawy trwają, a kontrakt ma być zrealizowany do 2029 roku. (…) Potrzebujemy silnego wsparcia ze strony przemysłu, ale cały czas jesteśmy niezadowoleni z tego tempa dostaw. Szansą na przyspieszenie tego procesu jest przygotowywana z inicjatywy MON specustawa pozwalająca na skrócenie procesów inwestycyjnych krytycznych dla bezpieczeństwa i obronności– stwierdził szef BBN.

Turcja i Korea Południowa co najmniej od dwóch lat są obecne w Polsce, i proponują różnego rodzaju rozwiązania do produkcji amunicji; do tej pory nie słyszałem, żeby jakaś umowa (z polskim przemysłem – PAP) została podpisana, mimo, że wszyscy mówimy o tym, jak ważna jest produkcja amunicji – zauważył.

Jak dodał, “rozumie irytację” ze strony resortu obrony narodowej.Irytacja jest, że ten proces tak powoli postępuje. Co z tego, że będziemy mieli tysiące haubic, tysiące czołgów, jeśli przemysł nie będzie nadążał z produkcją zapasów. A Ukraina otworzyła wszystkim państwom natowskim oczy na to, jak intensywnie amunicja jest zużywana na polu walki– podkreślił generał.

Szef BBN odniósł się też do rezygnacji prezesa PGZ Krzysztofa Trofiniaka w minioną środę. Nie znam konkretnych przyczyn rezygnacji w tym przypadku, ale średnia trwałość prezesów w tej instytucji to rok, półtora. Może jest to głęboko już zakorzenione w DNA tej struktury, że stanowi to problem mentalny, który dotyka tych, którzy przychodzą na to stanowisko i nie pozwala im wdrażać odpowiednich strategii rozwojowych – stwierdził.

Jak mówił gen. Łukowski, przy takiej rotacji prezesów wdrożenie jakiejkolwiek skutecznej strategii jest właściwie niemożliwe. Należy się zastanowić, czy nie należałoby zmienić modelu biznesowego tej struktury, by był bardziej stabilny, oparty o wyłanianych w ramach profesjonalnych konkursów menedżerów, którzy byliby w stanie realizować swoje działania w sposób ciągły, tak jak w przemyśle prywatnym – ocenił.

Na pewno trzeba coś z tym zrobić – dodał, podkreślając, że obecnie państwowy przemysł zbrojeniowy w niewystarczającym stopniu odpowiada na potrzeby Wojska Polskiego, zarówno jeśli chodzi o zdolności produkcyjne, jak i autonomię – czyli możliwości wytwarzania możliwie szerokiej gamy sprzętu i komponentów w oparciu wyłącznie o krajowe technologie.

We wtorek 25 marca w rozmowie z Polsat News gen. Łukowski pytany, czy to prawda, że wojsko ma zapas amunicji na ledwie pięć dni wojny, odpowiedział, że „jest to możliwe w wielu typach amunicji”, ale nie można powiedzieć, że „we wszystkich typach środków mamy taką samą sytuację”. Jak uściślił, „zależy to od tego, o jakich środkach bojowych mówimy”. Pamiętajmy, że w naszej armii mamy jeszcze miks starego typu sprzętu i to dotyczy głównie tego obszaru przestarzałej techniki, do której już nie produkujemy środków bojowych. Dysponujemy więc tym, co zgromadziliśmy lata temu– mówił wtedy generał.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


polub nas!